Analiza snów to rzecz ciekawa, choć oczywiście w tej
dziedzinie najłatwiej o szarlatanerię i wymyślanie cudów na patyku. Niemniej
nie jest tak, że sny biorą się zupełnie z niczego. Owszem potrafią zaskoczyć
pewnymi zestawieniami obrazów i samą swoją akcją, ale chyba jednak zawsze mają
jakąś przyczynę.
Jedną z moich studentek męczył ostatnio sen, w którym
Białystok jest okupowany przez wojska rosyjskie. Żyjemy informacjami o sytuacji
na Krymie, czy o rosyjskich samolotach zapuszczających się głęboko nad
terytorium NATO, słuchamy przemówień Władimira Putina i wypowiedzi naszych
ekspertów na temat konieczności dozbrojenia naszej armii, więc element
zagrożenia rosyjską okupacją może się wedrzeć do jakiejś głębszej warstwy
naszej świadomości i zamanifestować się podczas snu.
Podświadomość tworzy jednak przedziwne kombinacje,
konfiguracje i rekonfiguracje, których świadomość nie do końca jest w stanie
wytłumaczyć. Nie mówię „logicznie wytłumaczyć”, bo sny za nic mają
uporządkowany świat naszej lewej półkuli mózgowej.
Otóż ja dzisiaj miałem sen przedziwny, a mianowicie o
ucieczce z Polski, w której panował jakiś bardzo nieciekawy reżim, … na
Białoruś! Grupy uciekinierów przechodziły przez jakieś wiejskie podwórka,
między tradycyjnymi płotami (takimi z drewnianymi sztachetami), żeby dojść do
furtki w takim właśnie płocie, za którym już było wymarzone miejsce
przeznaczenia. Wąż emigrantów najpierw maszerował, ale potem gwałtownie
przyspieszał, bo okazało się, że granica otwarta jest tylko do pewnej godziny.
W końcu dotarłem do furtki, której nikt zresztą nie pilnował i przez nią
przeszedłem na drugą stronę. Znalazłem się na piaszczystej, a może szutrowej, drodze,
którą nazwałbym zwykłą drogą zagumienną, taką typową dla starych polskich wsi,
ale nie należała ona już do Polski, tylko do Białorusi właśnie. Tłumy
uciekinierów gdzieś znikły. Idę więc sam przez jakieś zagajniki i pola aż mój
gościniec zmienia się w szeroką asfaltową szosę. Dochodzę do jakichś budynków,
po prawo stoi wiata przystanku autobusowego.
Za przystankiem stoi jakaś rodzina, natomiast ojciec tejże
piłuje wielką uliczną latarnię, taką zakrzywioną u góry, tak że wychodzi nad powierzchnię
jezdni i ją oświetla. Facet natomiast z zapamiętaniem ją piłuje, aż w końcu
latarnia pada na jezdnię. Myślę sobie, że ten człowiek ją zaraz stamtąd usunie,
ale ten jakby zapomniał o całej sprawie. Z lewej strony natomiast nadjeżdżają w
pełnym pędzie samochody. Jestem już pewien, że nastąpi wypadek, ale ze stacji
benzynowej wybiega dwóch chłopców w żółtych kamizelkach i staje na dwóch pasach
jezdni tuż przed obaloną latarnią. Samochody zwalniają i omijają przeszkodę.
Tylko jeden dostawczak w ostatniej chwili dostrzega człowieka w żółtej
kamizelce i w pełnym pędzie go omija wpadając na obaloną latarnię, co nie
powoduje uszkodzeń, a jedynie obrót samochodu o 180 stopni.
Wraz z tą rodziną, której ojciec i mąż obalił latarnię,
podchodzimy nieco dalej do poczekalni autobusowej, gdzie mamy udać się dalej.
Słyszę, że matka z córką rozmawiają po rosyjsku. Pytam czy „rabota u nich jest”,
na co matka odpowiada, że „skolko ugodno, niet probliema”. Proponują nawet, że
mnie przenocują.
W tym momencie się przebudziłem. Dlaczego uciekałem
opłotkami na Białoruś? Przed czym? Dlaczego Białoruś w tym śnie była krajem
dobrobytu, a Polska nieciekawym miejscem rządzonym przez bliżej nieokreślony,
ale niedobry reżim?
Przedziwne są meandry ludzkiego myślenia nieświadomego.
Ludzki umysł potrafi tworzyć przewrotne kombinacje. Niemniej sen był tak realistyczny,
że zapamiętałem go ze szczegółami.
A jeżeli okaże się, podświadomość podsunęła mi taki
scenariusz, że oto Rosja przez Ukrainę wkracza do Polski i ją okupuje, a
Białoruś Łukaszenki w tym kontekście okazuje się krajem, gdzie da się żyć?
Tak czy inaczej, wydarzenia na wschód od Polski wdzierają
się na poziom nieświadomy i generują lęki. Czy uzasadnione? Obyśmy się nigdy
nie musieli o tym przekonywać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz