Kontestacyjne ruchy młodzieżowe,
jakie zaistniały w Europie Zachodniej w latach 60. ubiegłego wieku to temat
tyleż fascynujący, co wzbudzający całe mnóstwo kontrowersji. Oczywiście można
zrozumieć bunt wobec zakłamanego układu politycznego (bo zawsze jest jakiś
układ), który się zakonserwował po II wojnie światowej (we Francji od czasów
objęcia władzy przez generała de Gaulle’a), można zrozumieć niechęć do
wstępowania w sztywno określone kręgi biznesowo-polityczno-towarzyskie i chęć
stworzenia społeczeństwa alternatywnego. Generalnie chodzi o to, że młodzi
chcieli zmieniać świat w swoim mniemaniu na lepszy. Niestety, coraz częściej
dochodzę do wniosku, że jestem jednak konserwatystą (choć niewierzącym, ale to
obecnie na Zachodzie nie jest jakiś wyjątek), ponieważ ruchy, które
zaproponowały młodym ludziom narkotyki, wolność obyczajową jako element nie
tyle wyboru, co obowiązującego schematu (osobiście jestem pod tym względem
bardzo tolerancyjny, o ile ktoś nie próbuje mi narzucić swoich norm), a jako
ideologię maoizm, trockizm czy kubański marksizm, uważam za szkodliwe
społecznie, nie wspominając już o szkodach w psychice i zdrowiu fizycznym
jednostek. Ruchy te komunistyczna telewizja nazywała lewackimi i ja również tak
je nazywam.
Eksperymenty wychowawcze wprowadzane
przez pokolenie ’68 już w latach 70. przez absolwentów amerykańskich
uniwersytetów, którzy zostawali nauczycielami w niektórych regionach (tych
bardziej „postępowych”) m.in. doprowadziły amerykańską oświatę do tego stanu,
który dzisiaj owocuje pomyleniem Czeczenii z Czechami. Rodzice starający się
być dla swoich dzieci kumplami również nie stanęli na wysokości zadania (choć
oczywiście mogą tutaj być wyjątki, bo wiele też zależy od osobowości dziecka).
W Europie ruchy lewackie przeszły swoistą ewolucję – ci, którzy nie poświęcili
się muzyce i narkotykom, zaangażowali się w politykę, z czego część dołączyła
do lewicowego establishmentu, zaś część rozpoczęła działalność terrorystyczną
(grupa Bader-Meinhoff w Niemczech czy Czerwone Brygady we Włoszech) posuwając
się do morderstw politycznych i to nie na jakichś skrajnych faszystach i
kanaliach, ale na politykach bardzo umiarkowanych cieszących się dość
powszechną sympatią. Doskonale pamiętam ten terroryzm lat 70., ponieważ jako
dziecko regularnie oglądałem komunistyczny Dziennik Telewizyjny tudzież
słuchałem radia – zarówno tego reżmowego, jak i Głosu Ameryki. Porwaniem Aldo
Moro żył cały świat i dosłownie wszyscy w napięciu czekaliśmy, czy policja
dogada się z terrorystami i czy tego człowieka wypuszczą na wolność. Niestety
nie wypuścili, zaś po kilku dniach odnaleziono jego ciało.
Nie wiem, na ile akurat te
włoskie i niemieckie grupy terrorystyczne były finansowane i wspierane technicznie
przez Związek Radziecki (bo to, że Sowieci szkolili i finansowali terrorystów
na Zachodzie, np. IRA, to pewne), ale oficjalna propaganda komunistyczna ani
razu nie wyraziła sympatii wobec porywaczy. Wręcz przeciwnie, sympatię
okazywano rodzinie Aldo Moro, zaś lewaccy terroryści byli oficjalnie potępiani.
Piszę o tym, ponieważ próbuję
sobie zracjonalizować swoją swego rodzaju niechęć wobec całego ruchu
nawiązującego do zachodnich młodzieżowych rebelii z 1968 r.
Postacią, która współtworzyła
lewackie eksperymenty „wychowawcze”, a następnie całkiem nieźle się urządziła w
świecie politycznego establishmentu, jest Daniel Cohn-Bendit, jeden z
przywódców paryskiego Maja 68 („czerwony Dany”). W swoich wspomnieniach z pracy
w alternatywnym przedszkolu otwartym tekstem pisał o doświadczeniach
pedofilskich (dotykaniu swoich narządów przez dzieci i narządów dzieci przez
siebie).[1] W
latach 80. XX wieku znalazł swoje miejsce w ruchu niemieckich Zielonych, choć w
kolejnych dekadach możemy zauważyć jego kandydaturę do Parlamentu Europejskiego
z list Zielonych francuskich. Jako działacz unijny jest wielkim zwolennikiem
stworzenia europejskiego państwa federacyjnego.
Tak naprawdę niewiele wiedziałem
o tym człowieku do roku 2008, kiedy to Daniel Cohn-Bendit podczas swojej wizyty
jako przedstawiciel Parlamentu Europejskiego w Pradze, w sposób wyjątkowo
arogancki i butny dyktował prezydentowi Vaclavowi Klausowi, jakie dokumenty
głowa Republiki Czeskiej będzie musiała podpisać. Można nie kochać prezydenta
Klausa i jego poglądów, bo jest to polityk, który stawia na suwerenność
własnego kraju (co ja akurat doskonale rozumiem), ale arogancja Cohn-Bendita
przekraczała granice przyjętych w cywilizowanych krajach manier i były czeski
przywódca miał prawo odebrać ją jako rażącą bezczelność.
Daniel Cohn-Bendit to człowiek,
który jest, niczym wzorzec metra w Sevres pod Paryżem, modelowym obiektem
nienawiści wszelkiej maści ugrupowań faszyzujących – z pochodzenia Żyd, na
dodatek lewak i na dokładkę pedofil. Brunatni komentatorzy oczywiście na
pierwszy plan wysuną jego żydostwo, konserwatyści lewactwo, zaś… No właśnie,
kto się przyczepi jego skłonności pedofilskich (być może przejściowych, nie
wiem, ale jednak będących faktem przyznanym przez samego zainteresowanego)? Czy
tylko katolicy spod znaku Frondy? Wydaje mi się, że pedofilię powinien potępić
po prostu każdy! Pojawia się jednak dylemat, bo jeżeli jest się gorącym
zwolennikiem stworzenia Unii Europejskiej jako superpaństwa, to jak tu się
czepiać czołowego orędownika tej sprawy? Jeżeli jest się zwolennikiem szeroko
pojętej lewicowości, to jak tu potępić jednego z własnych liderów? A być może
niejeden Żyd może pomyśleć, że tego Daniela Cohn-Bendita czepiają się naziści
tylko i wyłącznie przez jego pochodzenie? Pułapka polega więc na tym, że całe
grupy ludzi, wśród których z całą pewnością są ludzie dobrej woli, nie potrafi
się zdobyć na potępienie wyjątkowo nieciekawej postaci europejskiego życia
publicznego tylko dlatego, że potępiają go również ludzie złej woli.
Jeżeli Cohn-Bendit pojawia się
gdzieś publicznie, to jest wysoce prawdopodobne, że sama zapowiedź wystąpienia
tego kontrowersyjnego unijnego aparatczyka wywoła m.in. negatywną reakcję.
Ponieważ praktycznie w każdym społeczeństwie większość pozostaje bierna,
inicjatywę przejmują środowiska skrajne.
Trafiam oto, dzięki znajomym z
FB, na artykulik na portalu TOKFM (http://www.tokfm.pl/blogi/zielonymokiem/2013/04/zatrzymac_narodowcow_/1),
który zaczyna się od następującego akapitu:
„Narodowcy wypędzili
Daniela Cohn-Bendita, ikonę Maja 68, z Uniwersytetu Wrocławskiego - polityk
francuskich i niemieckich Zielonych zrezygnował z udziału w debacie nie podając
przyczyn. Neofaszystowski terror rozprzestrzenia się po Polsce, a reakcja sił
progresywnych nie jest wystarczająco zdecydowana.”
Tekst kończy z kolei takie stwierdzenie:
„I choć w/w środowiska używają
jako argumentu filmu z wynurzeniami DCB z lat 70, w których opisuje on swoją
pracę w przedszkolu, posądzając go o skłonności pedofilskie, to nie Cohn-Bendit
jest celem. Chodzi o zawłaszczenie przestrzeni publicznej, zastraszenie
przeciwników, przesunięcie debaty publicznej na prawo.”
Żeby było wszystko jasne, mam
ogromne obawy przed wszelkimi ruchami, które zawłaszczają sobie monopol na
patriotyzm, polskość itd. Jeszcze większy strach mam przed tymi, którzy nie
kryją się ze swoją gotowością krzywdzenia ludzi ze względu na ich odmienność
etniczną, religijną, seksualną i polityczną. Nie ulega żadnych wątpliwości, że
zarówno ci, którzy sami przyznają się do brunatnych sympatii, jak i tych,
którzy swoje bandycko-sadystyczne skłonności ukrywają pod ideologią narodową,
to zło, którego nie powinno być na polskiej ziemi (na żadnej innej zresztą
też).
Autor artykułu ubolewa, że podczas
gdy w naszym kraju coraz bardziej aktywna staje się skrajna populistyczna
prawica, siły lewicowe zdają się popaść w apatię. Tutaj niestety trudno
powstrzymać się od cynicznego komentarza – prawdopodobnie idee lewicowe (czy
może bardziej „lewackie” w tym sensie, w jakim jak używam tego terminu) nie są
na tyle atrakcyjne, żeby ktoś chciał za nie narażać zdrowie. Jeżeli natomiast
nie idee, to może sam Daniel Cohn-Bendit jest postacią zbyt mało charyzmatyczną,
żeby w charakterze jego ochroniarzy wystąpili młodzieńcy z komunistycznym
zbrodniarzem Che Guevarą na koszulkach.
A już zupełnie poważnie – analiza
socjologiczna wydarzeń lat 20. i 30. XX wieku, tudzież historia świata po II
wojnie światowej, w tym dramat grecki, który dosłownie rozwija się na naszych
oczach, powinien nas już dawno nauczyć, jakie mechanizmy prowadzą do większej
aktywizacji środowisk skrajnie nacjonalistycznych i populistycznych. Brunatna
zaraza nie wzięła się z niczego. Również nie z powietrza wzięli się greccy
nacjonaliści, którzy coraz częściej dają o sobie znać w kraju, gdzie demokraci
po prostu wszystko spieprzyli i czego nie da się nijak ukryć, ani za co nie da
się zwalić winy na kogokolwiek innego.
Ogoleni lub zakapturzeni (albo
jedno i drugie) młodzieńcy, dający upust swojej frustracji w postaci agresji stają
się coraz poważniejszym problemem i będą się musieli znaleźć politycy, którzy
postawią im zdecydowaną tamę. Nie potrafię jednak ukryć satysfakcji z
odwołania wystąpienia Daniela Cohn-Bendita na Uniwersytecie Wrocławskim, choć wolałbym, żeby zniechęciła go
zdecydowana postawa wszystkich środowisk, które myślą zdroworozsądkowo i które
sprzeciwiają się lansowaniu postaci, która z wyjątkową nonszalancją przyznała
się do praktyk pedofilskich.
W szerszym kontekście nastąpiło
po prostu rozczarowanie Unią Europejską, która obecnie oprócz dążenia do
centralizacji władzy w rękach ludzi przez nikogo nie wybieranych w ramach
jakiegoś superpaństwa, zmaga się z poważnymi problemami ekonomicznymi
stawiającymi jakąkolwiek ponadnarodową integrację pod znakiem zapytania.
[1] "W 2001 roku niemiecka
dziennikarka Bettina Röhl oskarżyła go o pedofilię na
podstawie autocytatów z autobiograficznej książki pt. Wielki Bazar
(1975). Cohn-Bendit napisał między innymi W 1972 roku złożyłem podanie o
pracę w alternatywnym przedszkolu we Frankfurcie nad Menem. Pracowałem tam
ponad 2 lata. Mój ciągły flirt z dziećmi szybko przyjął charakter erotyczny. Te
małe pięcioletnie dziewczynki już wiedziały jak mnie podrywać. Kilka razy
zdarzyło się, że dzieci rozpięły mi rozporek i zaczęły mnie głaskać. Ich
życzenie było dla mnie problematyczne. Jednak często mimo wszystko i ja je
głaskałem.." (http://pl.wikipedia.org/wiki/Daniel_Cohn-Bendit)
Przeczytałem ciekawe
OdpowiedzUsuń