Równowaga to stan najbardziej przez wszystkich pożądany.
Ponieważ na dłuższą metę jest on niemożliwy, bo w pewnym sensie jest podobny do
jakiejś entropii, a więc stanu bliskiego niebytowi, którego nie potrafimy
znieść, gdyż jesteśmy zaprogramowani na działanie, a wszelkie działanie to
jednak wyrwanie się ze stanu równowagi, gdyż jest nakierowane na zmianę.
Idealna równowaga to nic innego jak idealna śmierć.
Żyjemy w świecie nieustannego ruchu, a więc w nieustannym
rozchwianiu. Najciekawsze jest jednak, że i tak naszym celem jest doprowadzenie
do pewnej równowagi. Generalnie wszyscy wyobrażamy sobie kierunek naszych
działań jako osiągnięcie pewnego celu ostatecznego, które pozwoli nam odpocząć
w poczuciu błogiego szczęścia. Doskonale wiemy, że tak nigdy się nie dzieje, bo
po osiągnięciu naszego celu rzeczywistość wcale nie chce przystopować, tylko
wprowadza swoje zmiany. Rzeczywistość to oczywiście metafora. Mam tutaj na
myśli innych ludzi, ale również działania przyrody. My sami również rzadko
cieszymy się osiągniętym celem, ponieważ czym prędzej wyznaczamy sobie następny
i wprowadzamy się w stan twórczego niepokoju. Jeżeli tak nie robimy, robi to za
nas ktoś inny i wtedy odczuwamy wielki dyskomfort, który może doprowadzić nawet
do permanentnego poczucia cierpienia i braku szczęścia.
Chińska medycyna opiera się na chińskiej filozofii, której
początki sięgają dalej niż czasy Konfucjusza czy Laozi. Jednym z najstarszych
symboli chińskiej mądrości jest znak yin-yang. Niektórzy nazywają go symbolem dwóch ryb – jednej białej z
czarną kropką i drugiej czarnej z białą kropką. Symbolizują one przeciwstawne,
ale uzupełniające się pierwiastki. Yin to pierwiastek ciemny, mokry, żeński,
księżycowy, podczas gdy yang to pierwiastek jasny, suchy, męski, słoneczny.
Oczywiście liczba przymiotników, jakie można podstawić pod te symbole jest
ogromna (m.in. zimny/gorący), ponieważ ludzki język, a więc i ludzkie myślenie,
opiera się na parach przeciwieństw. Chińska medycyna diagnozuje wszelkie
choroby jako zachwianie równowagi między pierwiastkami yin i yang. Kiedy jeden
z nich uzyskuje w organizmie przewagę nad drugim, następuje stan chorobowy.
Symbolika yin-yang obejmuje jednak cały świat i wszystkie aspekty naszego
życia, a nie tylko medycynę.
Yin-yang to najbardziej pierwotna dychotomia, która wprawia
świat w ruch, a więc sprawia, że świat żyje. Życie bowiem, jak wiemy, to nie
jest stan równowagi idealnej, ale nieustanne jej zachwianie i dążenie do
przywrócenia. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że dychotomia yin-yang nie
ma nic wspólnego z wartościowaniem! To, że yin, czyli pierwiastek żeński jest mokry
i ciemny, nie znaczy, że to źle, choć oczywiście wiąże się jednak z
postrzeganiem kobiety w starożytnych Chinach, bo jest to pierwiastek tak samo
niezbędny do funkcjonowania świata, jak yang. Przewaga yang np. wcale nie jest
lepsza niż przewaga yin. Nadmiar pierwiastka męskiego, jasnego, gorącego,
suchego itd. prowadzi do tak samo katastrofalnych skutków, co nadmiar
yin.
Uproszczony obraz zasady funkcjonowania świata wywodzący się
z perskiego zoroastryzmu, który przeniknął do judaizmu i chrześcijaństwa, a
który znalazł swoją klasyczną formę w naukach Maniego i jego uczniów
(manichejczycy), to dychotomia dobro-zło, Ahura-Mazda kontra Aryman, Bóg kontra
Szatan. Mimo, że zarówno wyznawcy religii mojżeszowej jak i chrześcijanie
wyrzekają się takiego uproszczenia, bo uważają jedynego Boga za zasadę podstawową,
jedyną i wszechmocną, podczas gdy Szatan jest jedynie buntownikiem, który w
żaden sposób nie jest Bogu równy, to jednak w popularnej interpretacji
wiejskich proboszczów, kalwińskich pastorów czy też nieobeznanych z teologią
własnej religii wiernych często mamy do czynienia z czystym manicheizmem.
Dychotomia dobro kontra zło oparta jest na sądach
wartościujących, w stosowaniu których natykamy się na szereg pułapek
wynikających ze względności szeregu zjawisk. Zabicie człowieka to generalnie
zło, ale zabicie wroga ojczyzny to już czyn zakwalifikowany jako dobro. Tak
naprawdę nasze życie składa się z przykładów pułapek interpretacyjnych. Stąd
nasze dylematy moralne, wyrzuty sumienia i emocjonalne rozchwianie.
Tymczasem chińska koncepcja przeciwieństwa yin-yang nie ma
nic wspólnego z dychotomią metafor wartościujących dobro-zło. Owszem, Chińczycy
wartościują zjawiska, ale właśnie tak, że złem nazywają brak równowagi między
pierwiastkami yin i yang, obojętnie na którą stronę przechyla się szala, a
dobrem stan tejże równowagi. Warto zauważyć, że przymiotniki mokry/suchy,
ciemny/jasny itp. mają znaczenie pierwotne i generalnie trudno poddawać je
jakimś interpretacjom, podczas gdy dobro czy zło są relatywne, natomiast
używane w kategoriach absolutnych mają charakter czysto metaforyczny.
Kiedy więc człowiek Zachodu zaczyna interpretować symbol „dwóch
ryb”, czyli yin i yang, po manichejsku, z tym, że inaczej niż manichejczycy,
uważa, że między dobrem a złem musi istnieć równowaga, popełnia błąd na
wszystkich płaszczyznach. Po pierwsze mylnie interpretuje chiński znak, a po
drugie poddaje w wątpliwość znaczenie samego słowa dobro. Dobro, czyli stan
pożądany, to równowaga między pierwiastkami, które nie maja charakteru
wartościującego. Nikt o zdrowych zmysłach nie dąży do zła, czyli stanu, który
definiujemy jako niepożądany. Wiara, że stanem pożądanym jest równowaga między
dobrem a złem to czysta schizofrenia etyczna i brak logiki.
Rewelka. Nic dodać, nic ująć. Bardzo rozsądny blog, bardzo rozsądnego człowieka. Z przyjemnością wracam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzieki. Fajny blog
OdpowiedzUsuń