Konferencje naukowe to wspaniała okazja, żeby usłyszeć wiele ciekawych rzeczy, o których jeden człowiek by nie przeczytał z prostej przyczyny braku czasu. Uczestnicy konferencji to ludzie, którzy przekopali się przez pewien wycinek rzeczywistości zwany ich obszarem badawczym i są w stanie na jego temat powiedzieć coś ciekawego. Oczywiście celem poważnych konferencji naukowych nie jest po prostu popisanie się tym, co kto przebadał, ale również poddanie się pewnej weryfikacji przez kolegów, którzy są ekspertami w tych samych lub pokrewnych dziedzinach. Tak czy inaczej, każdy ma okazję usłyszeć coś, o czym wcześniej nie wiedział i to jest, jak mi się wydaje, dla każdego, kto żyje nauką, przeżycie ekscytujące i niezwykle odświeżające.
Wystąpienia w dziedzinach nauk humanistycznych i społecznych, ale często również w takich, które można umieścić gdzieś na pograniczu tych ostatnich i nauk ścisłych, można z grubsza podzielić na dwa typy: erudycyjne i naukowe. Wbrew pozorom, choć oba typy mogą na siebie nachodzić, jest między nimi zasadnicza różnica wypływająca z m.in. z osobowości badacza i podejścia do tematu.
Prace erudycyjne zachwycają obszernością wiedzy z danej dziedziny, jaką reprezentuje dany naukowiec. Słuchacz takiego wystąpienia odnosi wrażenie poszerzania własnych horyzontów poprzez chłonięcie wiedzy prezentującego. Na ogół wymaga to prostego otwarcia umysłu i wytężenia słuchu i wzroku (jeśli wykładowi towarzyszą materiały wizualne).
Wystąpienia o charakterze naukowym to najczęściej propozycje pewnych modeli o charakterze niezmiennym (a jeżeli zmiennym to z podaniem wzoru na ową zmienność) które ilustrują mechanizm stojący za zjawiskami z danej dziedziny wiedzy. Erudycja jest tutaj o tyle potrzebna, ze dostarcza przykłady na poparcie działania proponowanego modelu.
Podział na erudytów i naukowców chyba najlepiej widać w ekonomii. Jedni ekonomiści pięknie opisują sytuacje ekonomiczne krajów, miast czy poszczególnych dziedzin gospodarki, podczas gdy inni starają się znaleźć w nich jakiś powtarzający się porządek. Ci ostatni wprowadzają do swojej dziedziny często skomplikowane wzory, które od odbiorcy wymagają znajomości matematyki.
Ekonomiści-erudyci są trochę jak historycy. Opisują to, co już się wydarzyło, ewentualnie to, co akurat obserwujemy na bieżąco. Naukowcy proponują modele, które można przyłożyć do każdej sytuacji gospodarczej, a co za tym idzie, dzięki którym będzie można precyzyjnie prognozować przyszłe wydarzenia ekonomiczne. Niestety, jak dotąd czołowym ekonomistom świata to się nadal nie udaje. Przykład ostatniej depresji wywołana bańką z powodu kredytów hipotecznych w USA pokazuje, że czołowi ekonomiści świata jej nie przewidzieli.
Do naukowości w literaturoznawstwie pretendowali strukturaliści, którzy przeżywali swoje najlepsze czasy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Model radzieckiego formalisty Władimira Proppa, ukazujące wszystkie możliwe kombinacje stojące za bajką rosyjską, wywołał wielką pokusę znalezienia mechanizmów stojących za wszystkimi dziełami literackimi. W wielu przypadkach się to nawet udało, choć na szczęście co jakiś czas pojawiają się pisarze, których twórczość wykracza poza wszelką sztampę.
Pokusa dogłębnego poznania mechanizmu rządzącego działaniem rzeczywistości jest ogromna i z całą pewnością nie zniknie, ponieważ na tym polega istota nauki. Słabym punktem tego podejścia jest jednak coś, co bym nazwał „ociosywaniem rzeczywistości ze szczegółów”. Model, żeby był naukowy, musi być jak najbardziej ogólny, przystający do wszystkich sytuacji szczególnych. Ponieważ opis każdej konkretnej sytuacji wciągnąłby naukowca dążącego do opracowania modelu w gąszcz zjawisk pobocznych, odrzuca je więc skupiając się jedynie na tym, co wspólne dla wielu sytuacji. Odrzucenie szczegółów jednak sprawia, że być może umyka takiemu badaczowi coś istotnego, coś co faktycznie wpłynęło na sytuację, a on w imię poszukiwania tego, co ogólne i niezmienne, taki szczegół odrzucił.
Naukowość można w pewnym stopniu porównać do idei stojącej za kubizmem w malarstwie. Pablo Picasso i jego ówcześni naśladowcy wymyślili sobie, że wszystkie obiekty będą upraszczać do postaci w miarę regularnych brył geometrycznych. Ludzkie kończyny stały się walcami, głowy kulami itd. Tymczasem rzeczywistość jest inna, a regularność brył w przyrodzie praktycznie nie występuje (to „praktycznie” to takie asekuranctwo z mojej strony, bo może występuje, tylko, że ja o tym nie wiem). Nawet planety nie są idealnymi kulami. Sprowadzenie więc wszystkich przedmiotów do zbioru brył geometrycznych było więc dość ciekawym eksperymentem artystycznym, ale oczywiście z rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Modele naukowe nie mają być jednak eksperymentami o charakterze artystycznym. One roszczą sobie pretensje do wyjaśnienia samej istoty zjawisk, samej rzeczywistości. Niestety, a może na szczęście, chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć tego z pozoru nieistotnego szczegółu, który wpłynie na dalszy rozwój wydarzeń.
Na wszelki wypadek należy nadal bacznie obserwować otaczający nas świat i zbierać wielką liczbę faktów na temat wszystkich szczegółów. Dlatego erudycja jest nie do przecenienia, natomiast próby odkrycia zasad ogólnych, mimo, że są istotą nauki, jeszcze chyba długo pozostaną ciekawymi eksperymentami i intelektualnymi zabawami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz