Jeżeli ktoś nie był w Szydłowie to gorąco polecam. Nie, nie dlatego, że to jakieś „polskie Carcassonne”, tylko dlatego, że to niewielka miejscowość, ale nasza i kochana. Znam trochę małych miejscowości na Kielecczyźnie, w Łódzkiem i na Podlasiu, więc uważam, że Szydłów jest mały nawet wśród innych małych miejscowości. Prawa miejskie stracił w 1869, ale oczywiście dobrze zachowane mury miejskie i to co w ich obrębie, czyli układ ulic oraz pewne budynki, wskazują, że było to kiedyś miasto. Dodajmy, że miasto królewskie, którego lokację na prawie średzkim przeprowadził sam Władysław Łokietek. Ponieważ mam wielką słabość do tego średniowiecznego zucha, który wytrwałym wysiłkiem doprowadził do odrodzenia Królestwa Polskiego, tym bardziej zapałałem do Szydłowa wielkim afektem.
Po wejściu w obręb murów miejskich zrobiliśmy sobie rundkę po miejscach godnych zwiedzenia. W synagodze kupiliśmy bilety ważne, jak się później okazało, również w zamku. Synagoga nie ma wnętrza urządzonego wg wymogów religijnych – jest przede wszystkim salą wystawową, gdzie można obejrzeć zdjęcia i obrazy olejne malarzy jak najbardziej współczesnych (są to owoce plenerów malarskich w Szydłowie i okolicach), ale oczywiście są również elementy wyposażenia żydowskiej „szkoły”, w tym aron ha-kodesz, czyli szafa ołtarzowa do przechowywania zwojów Tory..
Część zamkowa to przede wszystkim rozległy dziedziniec, który potrafi pomieścić niemałą publikę Nocy Kabaretowych emitowanych przez program drugi TVP, niewielki zamek właściwy (a właściwie to, co z niego zostało) po lewo, oraz tzw. skarbczyk po prawej stronie, gdzie obecnie znajduje się muzeum (cały czas obowiązuje jeden bardzo tani bilet!).
Mury miasta wraz z Bramą Krakowską są obecnie remontowane, co jest bardzo dobrą wiadomością. Już za murami, naprzeciwko owej bramy znajduje się maleńki kościółek św. Jakuba, gdzie dwie panie konserwatorki odnawiały XIV-wieczne polichromie. Na moje pytanie, kiedy przewidują zakończenie swojej pracy, odpowiedziały, że „jak będą fundusze to przyszły rok”. Trzymam więc kciuki za ich pracę i za to, żeby te fundusze się znalazły.
Obejrzawszy z zewnątrz inne pozostałości świetności Szydłowa, co wymagało obejścia reszty murów od wewnątrz, pozostało tylko westchnąć z nostalgią i pojechać dalej.
Szydłów niewątpliwie świadczy o tym, że w średniowieczu i jeszcze w czasach renesansu był prężnym ośrodkiem miejskim. Oczywiście nie dorównywał Sandomierzowi, ale niemniej spełniał istotną rolę w strukturze miejskiej (ale również obronnej) kraju. Trzeba jednak znowu dodać, że w porównaniu z podobnymi konstrukcjami w Europie zachodniej, jest to obiekt niewielki. W Carcassonne nie byłem, ale sobie obejrzałem i poczytałem o tym mieście w Internecie. Naprawdę apeluję z całego serca, nie ośmieszajmy się robiąc takie niewczesne porównania. Francuskie mury i zamek są olbrzymie, a przy tym dzisiaj są elementem biznesu turystycznego – nocą są one pięknie oświetlone. Kiedy człowiek słabo uświadomiony historycznie wjeżdża do Szydłowa ma wrażenie, że wjechał po prostu do kolejnej polskiej wsi, gdzie przypadkiem znajdują się jakieś wysokie mury.
Mam mieszane uczucia, jeśli chodzi o ruch turystyczny w ogóle. Z jednej strony byłoby wspaniale, gdyby Szydłów stał się faktycznie miejscowością turystyczną przyciągającą setki turystów zostawiających na miejscu pieniądze, ale z drugiej w Szydłowie podobało mi się właśnie to, że tego zatrzęsienia turystów nie było, że wszystko można było sobie spokojnie obejrzeć za naprawdę niską cenę (o ile dobrze pamiętam 5 zł kosztował bilet dla dorosłych). Nigdzie nie czuje się pośpiechu, ani atmosfery handlowej – w odróżnieniu od znanych miejscowości, gdzie zatrzęsienie straganów z pamiątkami jest przerażające. Mimo woli przyszedł mi do głowy Malbork, do którego zajrzeliśmy w zeszłym roku, gdzie zrezygnowaliśmy ze zwiedzania wnętrz ze względu na horrendalne ceny biletów. Nie chciałbym, żeby Szydłów stał się przykładem podobnego szaleństwa cenowego. Z drugiej strony byłoby jednak dobrze, gdyby miejscowość ta cieszyła się większą popularnością przynajmniej wśród polskich urlopowiczów i wakacjuszy. Nie dlatego, że to jakieś „polskie Carcassonne”, ale że to po prostu piękne polskie miejsce z kompleksem zabytków skoncentrowanych na niewielkiej przestrzeni; zabytków, które pokazują historię polskiej kultury takiej jaka faktycznie była.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz