Budowy domu nie rozpoczyna się od dachu. To taka klisza,
którą każdy kiedyś słyszał. Nie lubię powtarzać wyświechtanych sloganów, ale
prawdopodobnie żyjemy w kulturze, w której bez powtórzenia co rano, że dwa razy
dwa jest cztery, że koło może się obracać, lub że to wschód słońca powoduje
pianie koguta, a nie odwrotnie, wszyscy zaczynamy funkcjonować w jakiejś
malignie i jeśli ktoś pierwszy rzuci jakieś najbardziej kretyńskie hasło,
wszyscy gotowiśmy je powtarzać do zdarcia gardeł i do gardeł się rzucić tym,
którzy coś tam przebąkują, że nasze hasło jest do bani.
Jeszcze w latach siedemdziesiątych, o ile dobrze pamiętam, „gadające
głowy” w telewizji wymądrzały się na temat konieczności propagowania sportu i
czynnej rekreacji wśród Polaków. Jednym z haseł wówczas powtarzanych była
dostępność do obiektów sportowych. Polacy uprawialiby sporty, gdyby mieli
dostęp do boisk, bieżni itd. Mały wtedy byłem i nie tyle niewiele z tego
rozumiałem, tylko niewiele mnie to interesowało.
Program zbudowania od podstaw (o odrodzeniu trudno mówić,
ponieważ, jak się wydaje, została przerwana ciągłość) polskiej piłki nożnej
oparto o założenie, że mali Polacy nie kopią piłki, ponieważ brakuje boisk!
Stąd wielki program budowy „orlików”, czyli ogólnie dostępnych (za drobną
opłatą) boisk do różnych rodzajów gier z piłką w roli głównej. Wbrew ponurej
krytyce oponentów politycznych premiera-piłkarza, „orliki” są wykorzystywane
przez wielu amatorów sportów zespołowych, o czym ostatnio mieliśmy okazję się
przekonać oglądając filmik na YouTube o „pogańskim ataku” (chłopcy grali w gałę
na „orliku” podczas procesji z okazji Bożego Ciała, co zapłodniło autora
filmiku do pełnych katolickiego sarkazmu komentarzy). „Orliki” funkcjonują, a w
rozgrywkach naszej ligi nadal uwagę mediów i publiczności przyciągają raczej
wybryki kiboli niż wyczyny zawodników. O kadrze narodowej nawet nie wspomnę
(cholerka, przecież i tak wspomniałem, kiedy napisałem, że nie wspomnę! Eh, te
pułapki językowe).
Nie mogę wyjść z podziwu, jak pokrętne potrafi być nasze
rozumowanie! „Orliki” były przez opozycję krytykowane, ale z powodów raczej
czysto politycznych, choć oczywiście jakaś krytyka z punktu widzenia
ekonomicznego byłaby też uzasadniona – na pewno jednak mniej niż budowa
wielkich stadionów na Euro 2012, o których nawet zwykle przychylna władzom PO „Gazeta
Wyborcza” napisała, że przynoszą jedynie same straty. Osobiście uważam, że „orliki”
to jest generalnie dobry pomysł, jako
czynnik zachęcający do uprawiania czynnego wypoczynku. Niestety nie ma żadnego,
ale to żadnego przełożenia na wykształcenie dużej grupy przyszłych
profesjonalnych piłkarzy.
Rozumowanie nasze bowiem takie jest – chcemy, żeby zaistniał
innowacyjny biznes, więc zachęćmy Polaków do owej innowacyjności przy pomocy
wabika w postaci dotacji, czy też grantu. Jak łatwo zauważyć na przykładzie
największych wynalazców, założycieli potężnych firm, innowatorów itd. itp. nie
wywołuje się „na siłę”, nawet jeżeli jest to bodziec tak pozytywny, jak
konkretna kasa (unijna, rządowa itd.). Ani Henry Ford, ani Steve Jobs ani Bill
Gates, czy Mark Zuckerberg nie wymyślili swoich biznesów licząc na dotacje od
rządu USA, czy jakiejś tam innej organizacji.
Wracając do piłki nożnej, wystarczy przyjrzeć się karierze
najlepszych piłkarzy świata, a mam tu na myśli Brazylijczyków. Jakie tam,
psiakrew, „orliki” czy boiska? Byle jaka piłka, kawałek ulicy i już można z tą
piłką wyprawiać cudeńka, o której naszym pierwszoligowcom się nie śniło.
Przy okazji przypomniały mi się poglądy pewnych znajomych
rodziców dzieci kształconych na muzyków, którzy kupują swoim nieszczęsnym
pociechom najdroższe instrumenty, żeby tylko wyrobić w nich jak najlepsze
nawyki techniczne. Niestety w wielu znanych mi przypadkach, owe dzieci szczytów
nie osiągają, a niektóre wręcz porzucają myśl o karierze muzycznej. W tym
momencie przychodzą mi do głowy murzyńskie rodziny siedzące na ganku
rozsypującej się chałupy gdzieś na zadupiu stanu Mississippi lub Kentucky i na
byle jakich, tanich instrumentach tworzą muzykę, którą potem próbowali
naśladować supergwiazdy dysponujące supersprzętem. To nie doskonałość
instrumentu tworzy muzykę, ale muzyk.
To nie boisko tworzy kadrę piłkarską, tylko ludzie. Jeżeli
ktoś nie wyciągnie dzieciaków zza monitorów komputerów i nie pokaże jaką frajdę
może sprawić bieganie za piłką, żadne „orliki” nie pomogą. Pieniądze są
potrzebne wynalazcom, ale to nie pieniądze tworzą wynalazki. Najpierw jest
kreatywny człowiek i chce coś stworzyć, a potem oczywiście należy mu pomóc.
Najpierw muszą pojawić się dzieciaki chętne do kopania piłki, potem dziecięcy trenerzy,
którzy ich do owej piłki nie zniechęcą, a dopiero potem można te dzieciaki
zaprowadzić na porządne boisko.
Nasze rozumowanie narodowe da się porównać do metod
wychowawczych zapracowanych a nieczułych rodziców, którym się wydaje, że najlepiej
zmotywują swoje zaniedbane pociechy do nauki przy pomocy wysokiego
kieszonkowego i drogich prezentów. To tak nie działa. Nic nie zastąpi
konkretnego czasu (czyt. życia) poświęconego drugiemu człowiekowi. „Orlik” z
nikogo nie zrobi piłkarza. To trener piłkarski tworzy młodych piłkarzy.
Napisawszy powyższy tekst, doszedłem do wniosku, że wypisuję
same komunały, rzeczy same przez się zrozumiałe i „oczywiste oczywistości”.
Może więc jest tak, że zarówno politycy, jak i my wszyscy (bo nie oszukujmy
się, wszyscy ulegamy kretyńskim hasłom), bronimy się przed banałem! Uważam, że
istnieją jednak pewne dziedziny życia, w których silenie się na oryginalność
nie ma najmniejszego sensu. Naprawdę wystarczy robić rzeczy oczywiste i banalne
(np. biznesmeni powinni się kierować prostą zasadą, żeby taniej kupić a drożej
sprzedać i nic już w tym względzie nie kombinować).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz