Przy okazji 17 września, czyli 74. rocznicy ataku Związku
Sowieckiego na zmagającą się od ponad dwóch tygodni z Niemcami Polskę,
przypomniały mi się teorie „gdybologiczne”, zwłaszcza niezwykle popularna wśród
niektórych moich znajomych teoria Piotra Zychowicza. Bezpardonowo skrytykował
przedwojennego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka za to, że ten zamiast
się sprzymierzyć z Hitlerem i ruszyć na Związek Sowiecki, głupio mu się
postawił i przez to skierował go w objęcia Stalina, a to ostatecznie
zaowocowało katastrofą Polski.
Wszystkim tym, którzy rozumują w ten sposób, a którzy po
prostu w ogóle nie są w stanie wejść się w skórę polskiego polityka lat 30. XX
wieku, proponuję zabawę nie wymagającą wyobraźni wstecznej, ale wręcz
przeciwnie – umiejętności przewidywania przyszłości i jej wykorzystania w
praktyce dla dobra Polski.
Wyobraźmy sobie oto, że Stany Zjednoczone Ameryki poprzez
szereg tragicznych w skutkach błędów polityczno-ekonomicznych tracą rolę
mocarstwa numer jeden na świecie. Dodruk dolara powoduje taką inflację, że cały
świat traci do tej waluty zaufanie i zaczyna się rozliczać w jakiejś innej, a
Chiny wypuszczają na wolny rynek cały zapas skupionych dolarów. Zaangażowanie
militarne w wielu rejonach świata i krach finansowy powoduje, że USA nie są w
stanie zaaranżować kolejnej wojenki, a tym bardziej wojny światowej z Rosją i
Chinami, które na dodatek sprzymierzają się, żeby wbić Ameryce gwóźdź do
trumny.
Co powinien zrobić mądry polski rząd? Państwo, które
teoretycznie jest średniakiem, ale w rzeczywistości płotką w rozgrywkach
wielkich mocarstw, powinno się jak najszybciej przyłączyć do silniejszego, żeby
zachować jakąś suwerenność, oraz ewentualnie wziąć udział w korzyściach, jakie
zwycięskie mocarstwa zapewnią sobie i swoim sojusznikom. W takim wypadku Polska
powinna jak najszybciej dać się wciągnąć w orbitę polityki Rosji oraz blisko
zaprzyjaźnić się z Chinami, natomiast dać sobie spokój ze Stanami Zjednoczonymi
czy Unią Europejską, która jest molochem pogrążonym w kryzysie finansowym. Po
co tkwić w układzie, który lada chwila się zawali?
Przyjaźń z BRIC może natomiast zaowocować rozwojem eksportu
nie blokowanego przez co i rusz wynajdywane przeszkody sanitarne na chłonny
rynek rosyjski. Przyjaźń z Brazylią może sprawić, że będziemy np. jedli tańsze
i smaczniejsze banany.
Dobra, to tyle wyobraźni. Wracając na ziemię, USA jest nadal
mocarstwem nr 1, a
Unia Europejska jeszcze się nie rozpada. Nie wiemy, co się stanie ze strefą
euro i z samą walutą. Z Rosją nie chcemy za nic wchodzić w alianse, bo to nasz „odwieczny
wróg”, a na dodatek sojusz z Rosją to nic innego jak wiernopoddańcze
podporządkowanie się jej. Chinom natomiast zależy na zalaniu całego świata
własnymi produktami, a nie wspieraniu gospodarki Polski.
Teraz zwolennicy teorii Zychowicza powinni odpowiedzieć: „Dobrze,
dobrze, przez jakiś czas powinniśmy się blisko kolegować z Rosją i Chinami, a
potem, kiedy USA i Unia Europejska wyjdą z kryzysu finansowego i odbudują swoją
potęgę, powinniśmy jak najszybciej zmienić front i znowu zacząć nienawidzić
Rosję, która jako potęga gospodarcza długo się nie utrzyma.”
Tego typu myślenie zapewne niejednemu wyda się niedorzeczne,
ale popuśćmy wodze wyobraźni. Przecież istnieje pewne prawdopodobieństwo, że
taki scenariusz mógłby się ziścić. Jeżeli nadal mamy problemy ze swobodną
akceptacją takiego planu dla Polski i od dylematów zaczyna nas boleć głowa, to
proponuję wyobraźnią wrócić do 1939 r., wymazać (to jest niestety niemożliwe)
całą swoją wiedzę o dalszym przebiegu II wojny światowej i o porządku
jałtańskim, i wejść w skórę polskiego ministra spraw zagranicznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz