Państwo bez banku centralnego może istnieć i funkcjonować. Pokazały to na swoim przykładzie Stany Zjednoczone, które początkowo takiej instytucji nie miały, potem pod wpływem Aleksandra Hamiltona, a przy wielkim sprzeciwie Thomasa Jeffersona, wprowadziły, potem od czasów Andrew Jacksona do wojny secesyjnej znowu nie miały. Dlaczego tylu czołowych polityków, w tym ww Thomas Jefferson, było przeciwnikami tak, jak by się zdawało pożytecznej i podstawowej dla finansów państwa instytucji? Jednym z argumentów przeciw był fakt, że pomimo tego, iż bank taki, mimo obsługi finansów państwa, państwowy nie był. Była to spółka prywatnych właścicieli, którzy gospodarowali państwowymi pieniędzmi i na nich się bogacili.
Robert Gwiazdowski, którego blog można znaleźć pod linkiem z prawej strony, na podobnej podstawie krytykuje Otwarte Fundusze Emerytalne, które niby mają pomnażać nasze pieniądze na przyszłe emerytury, czyli de facto, zbierają nasze oszczędności i teoretycznie nimi obracają, żeby na nasze emerytury było więcej pieniędzy. Poprzednio, będąc w ZUSie, wszystkie szły na pokrycie emerytur bieżących, a nie naszych przyszłych. Jedna z reform rządu Jerzego Buzka doprowadziła do powołania OFE i obowiązkowego odprowadzania części naszych składek do tychże. Wszystko wyglądało świetnie, ale obecnie się okazuje, że na emerytury zabraknie pieniędzy, OFE, nie mogąc ryzykować na akcjach i za granicą, kupuje obligacje państwowe, które będą następnie spłacane z naszych podatków, czyli tak czy inaczej pieniądze krążą w obiegu zamkniętym a zarabia na tym… OFE, jak się zdaje, bo przecież gdyby nie zarabiali, toby się do takiej roboty nie zabierali. W związku z tym okazuje się, że piękne ideały to mrzonka, zaś na pieniądzach pobieranych od nas pod przymusem państwowym, bogacą się firmy prywatne, które nam nawet nie są w stanie zagwarantować godziwej emerytury. W związku z tym Robert Gwiazdowski twierdzi, że jak państwo tę kasę OFE zabierze i wyda na bieżące emerytury to i tak wyjdzie na to samo, a prywaciarze z OFE nie będą na nas zarabiać.
Pan Robert wyśmiewa również Jana Krzysztofa Bieleckiego, który twierdzi, że nawet bogatsze od nas kraje zazdroszczą nam naszego systemu emerytalnego. Ja myślę, że tutaj złośliwość jest jak najbardziej na miejscu, bo co z tego, że Niemcy nie mają OFE, skoro tamtejsi emeryci żyją sobie nie tylko jak u Pana Boga za piecem, ale jeszcze podróżują i bawią się na całego (na ile im zdrowie pozwala). Nigdy nie przestanę się dziwić temu, że wszystkie „genialne” rozwiązania, które są przyjmowane w Polsce okazują się niewypałem, a to co jest niewydolne u nas, w Niemczech gra jak w zegarku. Oto jest zagadka. Narzekamy np. na biurokrację. Biurokracja jest i to nawet bardzo rozbudowana w Niemczech również, ale tam jest ona sprawna. Jest jak wielka i skomplikowana maszyna, która działa.
Właśnie – może ta metafora jest jakimś kluczem. W Polsce niektórzy uważają, że zepsutego kombajnu nie ma co naprawiać. Zamiast wymieniać ciągle części, lepiej od razu wrócić do kos i sierpów. Nasz sposób organizacji rozkłada się już na poziomie brygada-brygadzista (nie wiem, czy coś takiego jeszcze funkcjonuje w polskich fabrykach, ale chodzi mi o niski szczebel organizacyjny). Decyzje szefa spotykają się z natychmiastową obstrukcją, a z kolei brakuje czegoś takiego jak personalne poczucie odpowiedzialności za dobrze wykonaną robotę. Jak nie każą i jak nie przypilnują, to nie robię. Nie odnosi się to oczywiście do każdego, bo przecież są porządni i odpowiedzialni ludzie w naszym kraju. Nie stanowią jednak normy. To dlatego prawo Murphy’ego działa u nas z większą częstotliwością niż w innych krajach. To dlatego zwolennicy Korwina-Mikke mogą twierdzić, że państwo należy rozmontować, bo machina państwowa źle funkcjonuje. Załatwiając cokolwiek w jakimkolwiek urzędzie w Polsce można faktycznie dojść do wniosku, że najlepiej byłoby tych wszystkich urzędników przepędzić na cztery wiatry i wziąć sprawy w swoje ręce. Problem w tym, że do brania spraw w swoje ręce też wcale nie ma tak wielu chętnych. Natomiast urzędy wymyślono po to, żeby państwo funkcjonowało prawidłowo a przez to życie obywateli również było łatwiejsze. Niemcom to jakoś wychodzi – bez żadnych eksperymentów wprowadzania rozwiązań amerykańskich. Nam nie. Jak to zmienić? Droga jest długa i żmudna i nie dająca żadnej gwarancji na sukces, bo chodziłoby o przemodelowanie naszej mentalności. Niejeden już niestety połamał sobie na tym zęby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz