Dwa lata temu, kiedy wybierałem się na wakacje do Rzymu,
zacząłem się uczyć włoskiego korzystając z amerykańskiej strony Livemocha.com.
Co prawda założyłem na niej konto dużo wcześniej, żeby się uczyć innych
języków, ale nie zacząłem z niej korzystać aż do momentu, kiedy mój rodzinny
wyjazd do Włoch zaczął przybierać realne kształty.
W nauce języka po początkowym zapale potrzebna jest
wytrwałość. Przed wakacjami 2011 roku robiłem po kilka lekcji włoskiego
dziennie na Livemocha, we Włoszech faktycznie udało mi się swoją świeżo nabytą
wiedzę wykorzystać, ale potem zabrakło energii do systematycznej pracy nad
językiem Dantego. Co prawda co jakiś czas miewam zrywy do nauki włoskiego, ale
nie jest to niestety praca systematyczna, która obejmowałaby zarówno nieustanne
utrwalanie tego, co się już umie, jak i opanowywanie nowego materiału.
Dzięki Livemocha.com nawiązałem jednak kilka bardzo
sympatycznych kontaktów i np. od czasu do czasu rozmawiam sobie z Lorettą,
Włoszką poznaną w ten właśnie sposób. Livemocha działa na zasadzie wymiany
usług nauczycielskich. Lekcje i ćwiczenia są przygotowywane przez fachowców,
ale oceniającymi są ci, dla których język, jaki chce opanować uczący się, jest
językiem ojczystym, lub są to po prostu ludzie, którzy są w tym języku lepsi. Z
Lorettą niestety częściej rozmawiam lub czatuję po angielsku niż po włosku, ale
od czasu do czasu jednak się mobilizuję i próbuję użyć tego języka, który
niestety „rdzewieje”. Cały czas sobie jednak obiecuję, że do włoskiego wrócę.
Podobnie jest z innymi językami, do których się w życiu
zabierałem, zwłaszcza z niemieckim i francuskim, których podstaw liznąłem, na
jakimś poziomie prostej komunikacji jestem w stanie się porozumieć, przeczytać
przy pomocy słownika jakiś tekst też umiem, ale nie jest to poziom, który by
mnie satysfakcjonował.
Z rosyjskim sprawa jest skomplikowana i wstydliwa, bo
przecież uczyłem się tego języka w szkole podstawowej i w liceum. O ile jednak
w podstawówce rosyjski przychodził mi bez trudu, w czym prawdopodobnie jest
duża zasługa mojej ówczesnej nauczycielki, w liceum przyćmił go angielski,
który był wówczas dla mnie językiem nowym, ale jakże atrakcyjnym!
Korzystając z przerwy międzysemestralnej, postanowiłem
odnowić zabawę z Livemocha.com, ponieważ jest to coś, co bardzo dobrze wpływa
na moją kondycję psychiczną. Jest oczywiście kilka słabych punktów nauki w tym
systemie. Jednym z nich jest to, że obojętnie w jakim języku, wszystkie lekcje
odbywają się w identycznym porządku, obejmują identyczne słownictwo i układ
zdań. Prawdziwy problem zaczyna się w takich językach, gdzie występuje dość
złożona odmiana rzeczowników, przymiotników i czasowników. Uczący się
Amerykanin pewnie nie zrozumie dlaczego w polskim czy rosyjskim raz
przymiotnik, który w jego języku występuje zawsze w tej samej formie, w tych
językach co jakiś czas przybiera inną. W tłumaczeniu, które jest dostępne,
następuje po sobie kilka zdań o identycznej konstrukcji z identycznymi formami
części mowy, a w językach słowiańskich mogą się zmieniać! Niestety nie ma
jakiejś części gramatycznej, która by to tłumaczyła. Czasami trafia się
pracowity sprawdzający, który wytłumaczy pewne reguły. Mnie ostatnio trafił się
rosyjski licealista, który w trzech prostych zdaniach wyłożył mi odmianę dwóch
rosyjskich rzeczowników.
System, w którym każda lekcja 1., 2. itd. obejmuje
identyczny zestaw słów i zdań, obojętnie w jakim języku, jest dobry wtedy,
kiedy mamy do czynienia z językami, których pismo jesteśmy w stanie szybko
opanować. Swego czasu próbowałem zacząć się uczyć hebrajskiego i arabskiego,
ale niestety podawane najbardziej podstawowe wyrazy i zwroty typu „dzień dobry’,
„jak się masz”, „nazywam się” itd. były pisane od razu w docelowym alfabecie,
którego nie znam, a więc musiałbym poświęcić najpierw sporo czasu na jego
opanowanie, zwłaszcza, że dwa ostatnie elementy każdej lekcji to napisanie
krótkiego samodzielnego tekstu i przeczytanie krótkiego tekstu w języku,
którego się uczymy. Bez znajomości liter tego się nie da zrobić, dlatego o ile
lekcje pierwsze języków pisanych alfabetem łacińskim czy grażdanką faktycznie
robią wrażenie ćwiczeń dla początkujących, to przy językach o innym systemie
graficznego zapisu dźwięków (lub całych wyrazów), robią wrażenie niezwykle
zaawansowanych.
Obecnie uczę się z Livemocha.com od początku rosyjskiego i
niemieckiego. Zacząłem też japoński, na którego kurs chodziłem kilka lat temu
przez 4 miesiące. W Livemocha.com nie idą na łatwiznę i od pierwsze lekcji w
podawanych zwrotach pojawiają się znaki kanji, bez nauczenia się których znowu
nie można byłoby zrobić ćwiczeń praktycznych. Gdyby bowiem zapis był tyko w hiraganie,
myślę, że szybko bym sobie ten sylabiczny japoński alfabet przypomniał i
poszłoby szybciej. Niemniej postanowiłem kontynuować naukę japońskiego, choć
nastawiłem się na dużo wolniejsze tempo. Przy okazji bowiem odkryłem
terapeutyczne działanie nauki japońskich/chińskich znaków. Zapamiętywanie
układu odpowiednio zakrzywionych linii, który ma swoje znaczenie, bardzo
sprzyja koncentracji i odcięciu się od szumu informacyjnego, jaki nas
nieustannie rozprasza.
Gdyby mnie ktoś spytał, po co uczę się tych języków, bo
przecież większość z nas nastawiona jest do życia utylitarnie, odpowiedziałbym,
że jest to po prostu moje hobby, są to chwile, które są tylko dla mnie a nie po
żadne „coś”! Na dodatek fascynują mnie możliwości, jakie daje Internet. Takich
stron jak Livemocha.com jest w nim więcej, ale przecież dzięki niemu mamy też
dostęp do gazet, czasopism, filmów i wiadomości telewizyjnych w języku, którego
się uczymy. Mamy też praktycznie nieograniczone możliwości nawiązywania
kontaktów z ludźmi na całym świecie! Istnieją też strony, na których możemy
sprawdzić wymowę danego słowa w dowolnie wybranym przez siebie języku, gdzie
poszukiwane wyrazy są nagrane przez jego „native speakerów” (np. http://pl.forvo.com/search/
). Jeżeli więc ktoś mi marudzi o zgubnym wpływie Internetu na ludzi, zwłaszcza
młodych, od razu odpowiadam – Internet jest genialny, tylko trzeba umieć z
niego korzystać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz