Trójwymiarowe drukarki to w całkiem niedalekiej przyszłości
będzie nasza codzienność. Jeżeli drukowanie przedmiotów codziennego użytku,
części zamiennych i innych użytecznych rzeczy będzie stosunkowo tanie,
prawdopodobnie nastąpi rewolucja, doprowadzająca do upadku wiele firm, ale za to
pozwalająca każdemu użytkownikowi komputera na zaspokajanie swoich materialnych
potrzeb bez potrzeby wyjścia z domu.
Tymczasem ja sobie przypomniałem pewną czytankę w
podręczniku do języka polskiego, ale nie pamiętam, do której klasy, która była
prawdopodobnie wypisem z jakiejś powieści science-fiction. Opowiadanie to
mówiło nie mniej ni więcej, ale o tworzeniu modelu róży z metalu. W całej
historii bohaterowie prowadzili dialog, w którym jeden dziwił się, że żywa
róża, która posłużyła za wzór pozostaje w doskonałym stanie, podczas gdy
normalnie przy tego typu maszynach „wodzik” niszczył kopiowany obiekt. Tekst
opisywał więc swego rodzaju rewolucję techniczną. Najśmieszniejsze w tym
wszystkim było moje ówczesne przekonanie, że to nie jest żadna fantazja autora,
ale że tego typu trójwymiarowe „skanery” (skanujące przy pomocy wodzika) i
trójwymiarowe drukarki, jak byśmy to dziś powiedzieli, w latach 70. ubiegłego
stulecia były czymś normalnym, zaś czytanka to taki trochę „produkcyjniak”,
jakich pisano i kręcono w PRLu wiele.
Kilkakrotnie to opowiadanie mi się przypominało, ale o
maszynach w nim opisanych nic nie było słychać. Dopiero kiedy pojawiły się
drukarki 3D, zrozumiałem, że oto spełniły się wizje autora pozycji
fantastyczno-naukowych.
Problem, który nie daje mi spokoju, to autor i tytuł tego
opowiadania. W szkole podstawowej raczej nikt nie zapamiętywał nazwisk autorów
czytanek. Tytuły już prędzej, ale akurat tego tytułu też nie znam. Stąd moja
prośba do ludzi mniej więcej mojego pokolenia (+/- 10 lat), którzy być może w
tamtych latach zetknęli się z tym tekstem. Będę wdzięczny za przypomnienie mi
jego autora i tytuł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz