Niecałe cztery lata temu pewna młoda osoba, prawdopodobnie studentka jakiegoś „społecznego” kierunku zagadała na GG:
1 czy POLACY narzekają?
2 na co POLACY narzekają? (proszę o przykłady)
3 czy tematy narzekania są błahe czy poważne?
4 4 łatwiej jest POLAKOM narzekać, czy wypowiadać się pozytywnie na dany temat?
5 5 ile razy w ciągu dnia narzekasz? proszę o krótką wypowiedź o
Ja
Otóż Polacy
1. narzekają
2. na swoją sytuację oraz sytuację w kraju ale to nie jest takie proste
Uważam, że narzekanie jest pewną konwencją towarzyską i szukanie wspólnej płaszczyzny do rozmowy.
Nie lubimy, kiedy ktoś jest od nas lepszy, więc nie chcemy nakręcać spirali przechwalania się. Jeśli więc powiemy, że idzie nam dobrze, możliwe, że obawiamy się, że ktoś nas przebije i powie, ze jest mu lepiej,ale przyczyna może być też inna. Przez grzeczność mówimy, że jest nam źle i wtedy naszemu rozmówcy robi się miło, że nie tylko jemu jest źle, ale że po prostu jego sytuacja jest całkiem w porządku, skoro my narzekamy na swoją.
Od lat próbuję odgadnąć o co chodzi i stwierdzam, że to nie jest proste.
Mam np. koleżanki, które zawsze znajdują powód do narzekania i podejrzewam, że w ich przypadku nie mają innego wyjścia.
Po prostu kiedy się spotykają, każda prawdopodobnie boi się złamać konwencję i kiszą się we własnym sosie szukając coraz to nowych tematów do narzekania.
Wspólne narzekanie stwarza poczucie solidarności - solidarności w niedoli.
Kiedy ja się pojawiałem w ich towarzystwie w dobrym humorze, zawsze czułem się jakoś nieswojo, jak jakiś kretyn. Tu dziewczyny jakieś takie poważne, zamartwione, a tu nagle ja, jakiś głupek i wesołek sylwestrowy.
W kraju, gdzie narzekanie jest konwencją, niełatwo jest być optymistą.
Problem w tym, żeby młodzi ludzie, tacy jak Ty (masz 22 lata, tak?) nie wzięli tej konwencji zbyt serio.
Odpowiedź
mam 22 ale ja jej nie biore serio ja jestem wesoła
Ja
Ci narzekacze najczęściej zupełnie normalnie funkcjonują - pracują, zarabiają, odnoszą sukcesy. Dochodzi jeszcze jeden czynnik - atawistyczny zabobon, żeby "nie zapeszyć"
Odpowiedź
stereotyp narzekania --- nie dopuszczam do siebie.. czasem nie wychodzi ale cóż nikt nie jest doskonały
Ja
Starożytni Grecy np. nigdy się głośno nie chwalili sukcesami, bo uważali, że "bóstwo jest zazdrosne".Wychodzili z założenia, że bogowie zazdroszczą ludziom ich szczęścia i natychmiast na nich zsyłają nieszczęście. Myślę, że w wielu przypadkach ten typ myślenia też trzeba wziąć pod uwagę.Inna sprawa, że jak ktoś pochwali się sukcesem, inni za wszelką cenę chcą go "sprowadzić na ziemię" - z różnych powodów, z zazdrości, z własnych kompleksów...dlatego ludzie, obawiając się złośliwego ataku,wolą zagrać nieszczęśnika-nieudacznika i nie narażać się na uszczypliwe uwagi przyjaciół (bo najczęściej są to najbliżsi).I to wszystko staje się jedną wielką konwencją, spod której trudno się uwolnić, bo inaczej po prostu przestajemy umieć rozmawiaćMógłbym przyczyny doprowadzić do mentalności szlacheckiej,która wbrew pozorom była niezwykle "chamska" w dzisiejszym znaczeniu tego słowa.Polska szlachta żyła w nieustannym strachu, że sąsiad okaże się kimślepszym, dlatego nieustannie sobie udowadniała, kto jest lepszym szlachcicem.Źródło tkwi w tym, że niechętnie pomagamy innym odnosić sukcesy, inni nie pomagają nam. Nie ufamy dobrym intencjom wobec siebie, więc uciekamy w chorą konwencję uniżenia siebie, choć w poczekalniach u lekarzy można znaleźć przykłady kompletnego "zboczenia". Są ludzie, którzy się po prostu licytują swoimi cierpieniami i robią to z entuzjazmem na twarzy. Możesz znaleźć autentyczną "radość" u kogoś, kto "przebił" innego pacjenta swoją chorobą.Dodaj do tego charakter polskiego katolicyzmu (broń Boże nie chcę atakować religii, ani Kościoła) - kult Bożego Miłosierdzia oparty o teorię, że cierpienie we wszechświecie musi się bilansować, z czego wysnuwa się wniosek, że Bóg chce, żebyśmy cierpieli, bo wtedy inni cierpią mniej. Stąd powiedzenie "kogo Pan Bóg kocha, temu zsyła krzyże" itd. Uprzedzając więc taką "bożą łaskę" wolimy z góry powiedzieć, że cierpimy, żeby nas Pan Bóg zbytnio "nie pokochał".
(Wbrew pozorom nie należy doszukiwać się w tej radzie sarkazmu. Być może jeszcze niektórzy nie zdają sobie z tego sprawy, ale naprawdę w olbrzymiej mierze zależy to od naszego nastawienia.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz