Jednym z podstawowych założeń teorii dotyczących genezy
myślenia religijnego jest strach przed śmiercią i potrzeba nadziei na jakąś
formę pozagrobowego bytu. Nasze czysto ludzkie poczucie sprawiedliwości opartej
na systemie kar i nagród z kolei prowadzi do wiary w niebo/raj i piekło.
Ponieważ trudno się pogodzić z wiecznym cierpieniem za grzechy popełnione w
przeciągu jednego życia, zaproponowano koncepcję czyśćca, skąd po odbyciu
przepisanej kary, dusza z czystym kontem udaje się już do nieba. Oczywiście nawet
w obrębie chrześcijaństwa nie ma tu jednomyślności, bo np. w prawosławiu nie
uznaje się wiary w czyściec. Tak czy inaczej dominujące religie monoteistyczne
wywodzące się z mozaizmu zakładają życie pozagrobowe, przy czym ci, którzy na
to zasługują mogą liczyć, że będzie to dobre życie.
Można postawić tezę, że wiara w życie pozagrobowe to swoiste
zastosowanie zasady „odroczonej nagrody”, bo przecież nie każdemu dane jest
osiągnąć godny poziom życia na ziemskim łez padole. Wiara w nagrodę na innym,
lepszym, świecie z jednej strony jest siłą motywującą do życia i znoszenia
cierpienia, a z drugiej pewnym społecznym „wentylem bezpieczeństwa” – niewolnik
nie buntuje się i nie zabiega o lepsze warunki życia, ale posłusznie cierpi, bo
wie, że czym więcej cierpi teraz, tym obficiej będzie nagrodzony po śmierci.
Nadzieja na lepsze życie po życiu wydaje się więc być jednym z podstawowych czynników
religiotwórczych.
Tymczasem koncepcja pośmiertnej kary i nagrody za
prowadzenie się podczas bytowania ziemskiego nie jest wcale aż tak stara, jak
nam się wydaje. W koncepcjach religijnych ludów starożytnego Bliskiego Wschodu,
czy to w Egipcie, czy to w Mezopotamii, czy też na terenie tzw. Syrii
(obejmującej również dzisiejszy Liban i Izrael), życie pozagrobowe co prawda
występowało, ale była to najczęściej jakaś bardzo mało ciekawa egzystencja w
jakimś ciemnym i dusznym miejscu, udanie się do którego każdy chciał odwlec. Co
prawda egipskie „księgi umarłych”, w które wyposażano grobowce wskazują, że
godziwe życie nie naznaczone krzywdą innych się w jakiś sposób opłacało, ale
mimo wszystko nawet sprawiedliwi nie mogli liczyć na jakieś pośmiertne luksusy.
No, chyba, że się było władcą i po śmierci dołączało się do bogów. Mieszkańcy
Mezopotamii modlili się przede wszystkim o długie życie (to doczesne), ponieważ
nie oczekiwali niczego wspaniałego po śmierci. Koncepcje Wysp Szczęśliwych dla
tych, którzy nikogo nie skrzywdzili, czy Pól Elizejskich dla herosów, co prawda
pojawiają się w greckiej mitologii, ale trudno określić, czy wierzono w nie od
najdawniejszych czasów, ponieważ opisy wizyt bohaterów w Hadesie ukazują go
jako miejsce mało ciekawe, gdzie duszę pędzą żywot cieni pozbawionych pamięci
(po skosztowaniu wody z Lete). Nawet jednak Wyspy Szczęśliwe nie są miejscem,
gdzie szlachetni zmarli obcują z bogami.
Niewiele dowiemy się o życiu pozagrobowym z Tory, czyli
pierwszych pięciu Ksiąg Biblii Hebrajskiej przez chrześcijan zwanej Starym
Testamentem. W późniejszej Księdze Samuela przeczytamy o czarownicy z Endor,
która na rozkaz króla Saula wywołała ducha zmarłego sędziego Samuela, który
przebywał w Szeolu, miejscu podobnym do greckiego Hadesu, czy świata zmarłych
innych ówczesnych ludów semickich. Przy okazji autor podkreśla
niedopuszczalność takich praktyk, jak zakłócanie spokoju zmarłych.
Prawdopodobnie, bo żadnej pewności co do tego mieć nie możemy, dopiero kontakty
Judejczyków z religijnością perską wprowadzają pewne nowe przestrzenie do
żydowskich koncepcji religijnych. Prawdopodobnie to wtedy pojawi się
wyraźniejsza dychotomia dobra i zła, gdzie Bóg to już mniej skłonny do
niepohamowanego gniewu nerwus i zazdrośnik, a raczej władca dobry choć
sprawiedliwy (Szatan w Biblii Hebrajskiej nigdy nie uzyska statusu absolutnego
zła, jak Aryman w zoroastryzmie). Część uczonych uważa, że nazwa żydowska
szkoła religijna faryzeuszy wywodzi się od słowa pharsim, czyli Persowie, jak
pierwotnie nazywano jej przedstawicieli. Niewątpliwie Bóg Jezusa i jego uczniów
to jest ten sam Bóg, który posyła dobrych „na łono Abrahama”, a złych do
piekła. Tak przy okazji – chrześcijańska koncepcja, że Jezus podczas swojego
stanu śmierci udał się do „piekieł” i stamtąd uwolnił wszystkich
starotestamentowych patriarchów, proroków itd., ponieważ wcześniej niebo było
po prostu zamknięte dla wszystkich, kłóci się z przypowieścią o Łazarzu i
bogaczu z Ewangelii wg św. Łukasza. Historię Łazarza, który poszedł do nieba i
bogacza, który cierpiał katusze w piekle, Jezus opowiedział przecież jeszcze
przed swoją śmiercią i zmartwychwstaniem.
Na tym tle fascynuje mnie inna żydowska szkoła religijna i
zarazem ugrupowanie polityczne, a mianowicie saduceusze. Dowiadujemy się o nich
z Ewangelii św. św. Mateusza i Marka, oraz od Józefa Flawiusza. Prawdopodobnie
ich nazwa wywodzi się od Sadoka, pierwszego arcykapłana Pierwszej Świątyni
(Salomona), choć wszystko, co jest związane czasami Salomona jest wielce
niepewne. Tak czy inaczej saduceusze stanowili swego rodzaju żydowską
arystokrację, sprawując kontrolę nad Świątynią (tutaj mowa oczywiście o
Świątyni Heroda) jako kapłani i arcykapłani (choć saduceusze nie mieli monopolu
na kapłaństwo). Znani byli z ugodowej polityki wobec obcych władców – najpierw
hellenistycznych, a później rzymskich, przez co nienawidzili ich zeloci. Co
jednak mnie szczególnie wprawia w zdumienie, to fakt, że przedstawiciele tego
ugrupowania (często w literaturze nazywanego dość niefortunnie sektą) nie
wierzyli w życie pozagrobowe, w zmartwychwstanie czy nadejście Mesjasza (to
były koncepcje faryzejskie, później również esseńskie i chrześcijańskie).
Kapłani, czyli strażnicy religii, którzy nie wierzą w życie pozagrobowe! Coś
niesamowitego! Wierzyli przecież w Jahwe, któremu składali ofiary i kultu
którego byli depozytariuszami.
Założenie, że jednym z podstawowych elementów genezy religii
jest nadzieja na szczęśliwą egzystencję po śmierci na planie fizycznym, wydaje
się w tym świetle raczej wątpliwe. Najstarszym czynnikiem religiotwórczym
wydaje się jednak strach – strach przed nieznanymi siłami, których jako ludzie
nie jesteśmy w stanie kontrolować. Skoro ich nie znamy, to na wszelki wypadek się
pokłońmy. Prawdopodobnie dość szybko pojawiły się jednostki nieco
inteligentniejsze, które ten strach i skłonność do ukorzenia się przed
nieznanym potrafiły wykorzystać dla własnych korzyści i w ten sposób pojawiła
się warstwa kapłańska. Tak czy inaczej, postaci ze Starego Testamentu boją się,
„by nie pomarli” i to dosłownie, Śmierć jest największą i ostateczną karą,
przed którą odczuwają lęk. Pomoc bogów człowiekowi starożytnemu jest potrzebna
w bitwie z wrogiem, w pracy na polu i w szeregu aspektów codziennego życia, ale
w sensie bardzo dosłownym, praktycznym i dość przyziemnym.
W religiach „prawniczych”, takich jak judaizm, czy islam,
ważne jest wypełnianie nakazów prawa i unikanie jego zakazów. Kwestia wiary
jest z całą pewnością ważna, ale dopóki żyje się zgodnie z przepisami, nikt
specjalnie nie wnika w wiedzę teologiczną członka wspólnoty (oczywiście
istnieją teologowie i pojawiają się dysputy między nimi, ale to jest nieco inne
zagadnienie). Być może dlatego pomimo różnic i ostrej wzajemnej krytyki między
faryzeuszami, zelotami, esseńczykami, wczesnymi chrześcijanami a saduceuszami, nie
obserwujemy zjawisk znanych później z walk między różnymi odłamami
chrześcijaństwa. Jezus i jego uczniowie wraz z mistrzami (rabinami)
faryzejskimi i ich uczniami udają się do Świątyni na wszystkie święta
żydowskie. Uznają przy tym charyzmę kapłanów sprawujących kult świątynny, mimo,
że to mogą być saduceusze, którzy wierzą w coś zupełnie innego, niż oni.
Obietnica nagrody po ziemskim żywocie nabiera wyraźnych
kształtów w judaizmie faryzejskim (rabinicznym), w chrześcijaństwie, a potem w
islamie. W tych dwóch ostatnich ważną rolę zaczyna spełniać kult męczenników
poległych za wiarę. Oni mają zapewnioną nagrodę w postaci niebiańskiego raju,
przy czym muzułmanie posiadają jego plastyczny opis z winem i hurysami. Skoro
pięknie jest zginąć za wiarę, życie doczesne przestaje się tak bardzo liczyć.
Całe szczęście, że prawa biologii, w tym instynkt samozachowawczy, często
okazują się silniejsze od chęci poświęcenia życia w nadziei na lepszy byt na
tamtym świecie, bo inaczej chyba Europa i Bliski Wschód dawno by się wyludniły
w wyniku masowego poddawania się męczeństwu.
Wracając do saduceuszy – religia bez wiary w życie
pozagrobowe z pewnością nie promowała poświęcenia życia za cokolwiek, w związku
z czym całkiem możliwe, że tworzyła postawy dość egoistyczne. Tego jednak
wiedzieć nie możemy, ponieważ nasza wiedza o tym ugrupowaniu jest nader skąpa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz