Kiedy słyszę o konieczności płacenia abonamentu, bo inaczej znikną wartościowe programy z telewizji publicznej, nóż mi się w kieszeni otwiera. Jest dokładnie tak samo jak z ZUSem czy podatkami. Nie jestem skrajnym liberałem w stylu Korwina-Mikke, który by wszelkie podatki zniósł i oddał co się da w prywatne ręce. Nie uważam więc, że płacenie podatków jest jakimś szczególnym złem – wszyscy się zrzucamy na rzeczy, które są nam wszystkim potrzebne. To jest jasne i nie podlega dyskusji. Kiedy się jednak widzi absurdy na jakie przeznacza się publiczne pieniądze, na szklane domy ZUS itd. itp., rodzi się odruch sprzeciwu.
Abonament telewizyjny płaci się w Wielkiej Brytanii, i jest to obowiązek bardzo surowo przestrzegany. Skoro chcemy mieć dobry program, to faktycznie powinniśmy płacić. Nic przecież nie ma za darmo. Problem w tym, że ten program dobry nie jest, a my nie mamy na niego praktycznie żadnego wpływu! Telewizja publiczna nie jest instytucją demokratyczną! Z drugiej strony może i bardzo dobrze, bo gdyby to większość społeczeństwa miała decydować, co w telewizji pokazywać, a czego nie, to być może byłoby jeszcze więcej badziewia. Gusta mas z natury nie są bowiem elitarne.
Piszę o tym w kontekście zwolnienia z pracy pani Grażyny Szapołowskiej, słynnej polskiej aktorki, przez pana Jana Englerta, innego słynnego polskiego aktora. Przyznam się szczerze, że najintensywniejszą edukację filmowo-teatralną odebrałem w latach 70. i 80., a więc pan Englert to dla mnie nadal młody aktor z „Polskich dróg”, „Domu”, czy „Rodziny Połanieckich”, natomiast pani Grażyna Szapołowska to aktorka „młodszego pokolenia”, bo poznałem ją dopiero dzięki „Wielkiemu Szu”, gdzie zagrała epizodyczną, króciuteńką, za to rozbierana scenę. Oczywiście nie należy brać do końca serio tego, co przed chwilą napisałem, ale mój sposób „szufladkowania” pokoleń artystów pokrętny jest i dziwny. Doskonale zdaję sobie sprawę, że pokolenie Olafa Lubaszenki, Bogusława Lindy czy Cezarego Pazury to już jest „starsze pokolenie”, a nawet Małaszyński do najmłodszych aktorów już nie należy. Chyba jednak dzieciństwo odcisnęło na mnie olbrzymie piętno, co sprawia, że np. Daniel Olbrychski to dla mnie przede wszystkim Azja Tuhajbejowicz i Kmicic, a dopiero po zastanowieniu starszy facet wygłaszający orędzie przyjaźni do narodu rosyjskiego.
Dobra, wystarczy tych dygresji i wynurzeń. Wracając do tematu, przeczytałem dokładnie artykuł, w którym pani Grażyna Szapołowska powiada, że pan Englert wyrzucił ją złośliwie, publicznie wręcz zlinczował, choć wiedział, że w wieczór spektaklu w Teatrze Narodowym („Tango” Mrożka) ona ma nagranie dla telewizji PUBLICZNEJ (!), gdzie występuje jako jurorka w programie „Bitwa na Głosy”. No dobra, Englert się uparł, spektaklu nie odwołał, ale z drugiej strony dlaczego miałby odwoływać, skoro jako dyrektor tegoż teatru akurat tak sobie ten spektakl zaplanował i sprzedał bilety? Pani Grażyna powiada na to, że Telewizja Polska była gotowa pokryć koszty tego spektaklu, włącznie z wykupieniem kompletu biletów na ten wieczór. Wszystko po to, żeby pani Grazyna Szapołowska mogła wystąpić w „Bitwie na Głosy”.
I w tymże właśnie miejscu „zalała mnie zła krew”, jak to śpiewał Grzesiuk, podkreślając przy tym, że „nie ma cwaniaka nad warszawiaka”. Warszawiakiem to ja może nie jestem i chyba już nie będę, jakimś wielkim spryciarzem też niestety nie, ale jak to powiedziała pewna posłanka „coś tam, coś tam” kojarzę i w tym wypadku muszę się pochwalić, że przychodzi mi to zupełnie bez trudu. Skąd bowiem Telewizja Polska miałaby wziąć pieniądze na taką ekstrawagancję? No przecież z abonamentu właśnie.
W teatrze aktorzy wiele nie zarabiają i to jest fakt, niestety. Nie ma się co dziwić, że jak mogą, to idą do reklamy, albo do programów telewizyjnych o wątpliwej wartości artystycznej. W telewizji, jak nieoficjalnie podano w samej telewizji, za 45 minut takiego „jurorowania” można zarobić 1,5 tys. zł. A kto za to płaci? Pan, pani… znaczy się, społeczeństwo!
Jeżeli TVN albo Polsat produkują swoje programiki dla niewybrednego odbiorcy, na kształt i podobieństwo „Biedronki” sprzedającej swoje towary ludziom ubogim, to jest to tylko i wyłącznie ich sprawa, bo to stacje prywatne, komercyjne i gdybym nie chciał ich mieć w swoim pakiecie czy to kablówkowym czy satelitarnym, to bym sobie z nich zrezygnował. Z TVP zrezygnować nie można i w dodatku żąda się obowiązkowego haraczu na jej utrzymanie, na jej rzekomą misję. Czy nadawany ostatnio codziennie program „Jaka to melodia?” to już jest ta misja? Nie wiem, może i tak, choć raz w tygodniu zupełnie by wystarczyło. Jedyne kanały, w których można mówić o jakichś większych ambicjach to TVP „Kultura” i TVP „Historia”, choć ta ostatnia, trzeba przyznać, „w piętkę goni”, emitując powtórki dzienników telewizyjnych z lat 70. i 80., albo popularnonaukowych programów historycznych z lat 90., co pewnie bierze się z tego, że nie ma pieniędzy na bieżącą produkcję.
Skąd zresztą mają się te pieniądze brać, skoro trzeba zrobić „Bitwę na Głosy” i wykupić cały spektakl w Teatrze Narodowym, żeby pani Grażyna Szapołowska mogła zarobić swoje 1500 zł (jeśli wierzyć nieoficjalnym doniesieniom, oczywiście)?
Jeżeli więc podnosi się lament, że bez abonamentu nie będzie pieniędzy na „misję” telewizji publicznej, nóż się otwiera w kieszeni niejednego obywatela, który widzi, jak się te pieniądze wykorzystuje i na czym owa „misja” polega.
Gdyby pani Szapołowska miała tyle lat co w Wielkim Szu i to co pokazywała interesowało widzów i mnie i p. Englerta to by jesj nie zwolnił - ale teraz jest stara niczego nie pokazuje to do zwolnienia - czego sie dziwisz .
OdpowiedzUsuńCo ty widzisz takiego w BBC to że ilus tam reporterów cos tam powie i powiedza jak to niebezpiecznie bombardować Libie a reszta programu - nuda totalna .
A Polska Telewizja musi byc bo ma transmitowac chocby sport czy Olimpiady tak zeby Polacy nie płacili na polska telewizję tylko na oszóstów prywatnych , którzy przerywaja program 20 minutami reklam . Na śmiecie z polsatem czy TVN em
Czuję okrutną, wewnętrzną satysfakcję ze zwolnienia pani Szapołowskiej. Może mam zawężone horyzonty, jednak modelowanie głosu na uwodzicielski talentem aktorskim nie jest, a niczego innego w jej rolach dopatrzeć się nie mogę. Nie bez powodu powstała opinia "Szapołowska gra? Będzie golizna na ekranie".
OdpowiedzUsuńJedynym wartościowym programem TVP jest "Jeden z dziesięciu", w tym momencie produkowany ze środków unijnych, co jest najlepszym dowodem na to, że oglądalność za wysoka nie była. A szkoda, jeden z niewielu teleturniejów, które pozwalają poszerzyć wiedzę elementarną o świecie. Cała reszta misji ogranicza się do nadganiania stacji prywatnych, konkursy smsowe dla widzów TVP (!!!), nieprzypadkowe dzielenie gal, wydarzeń sportowych, koncertów na dwie, trzy części, aby bez konsekwencji puścić reklamy, które rzekomo nie przerywają emisji w telewizji publicznej. Wyłączając wyżej podany teleturniej i teatr telewizji, wszelkie mniej lub bardziej ciekawe pozycje emitowane są w godzinach 23.30 - 2.40, np. rewelacyjny serial "Rzym" (wtorki 1.40!). Rozumiem, adult rated movie, ale chyba odpowiedzialni rodzice potrafią położyć dzieci do 22.00 do łóżka, a nastolatki, jeżeli tylko będą chciały i tak obejrzą. A w zamian za "Krawca z Panamy" (po 23) mamy "Barwy Szczęścia".
TVP Kultura to jedyna telewizja spełniająca misję. Opera, balet, koncerty, filmy z półki ambitne, a także po prostu stare kino. Gdyby TVP Kultura zastąpiła Jedynkę, może co poniektórzy mieliby blade pojęcie o muzyce klasycznej.
TVP Historia niestety niewypał moim zdaniem, przynajmniej z nazwą telewizji. Powinni ją bardzo szybciutki wymienić na TVP Historia Ludzi Uciskanych w Stanie Wojennym.
Olimpiady i sport bardzo skrótowo ostatnimi czasy, odkąd pojawił się TVP Sport. Zapraszają na pełną emisję właśnie tam. A TVP Sport w podstawowym pakiecie programów dostępny nie jest, a na platformach cyfrowych tylko w pakiecie sport, za który sezonowy fan sportu lub widz olimpiad dopłacać nie będzie, a nawet nie powinien.
Telewizja Polska jest wyjątkowo skomercjalizowana i bardzo ładnie się z tym kryje pod swoim "publicznym" płaszczykiem.