Kiedy zbiera się tłum porwany jakimś chwytliwym hasłem, tam
nie ma już miejsca na dyskusje i cywilizowane spory polityczne czy
światopoglądowe. Działanie tłumu doskonale pokazał Henryk Sienkiewicz w „Ogniem
i mieczem” opisując natychmiastowy wyrok, jaki na rzekomych zdrajcach wykonali
zgromadzeni Kozacy, roznosząc ich na szablach. Ekranizacja tej powieści w
reżyserii Jerzego Hoffmana do szczytów sztuki filmowej nie należy, ale akurat
ta scena została świetnie oddana. Zgromadzony tłum nie myśli, a tylko
podchwytuje hasła ogłaszane przez przywódców, którzy z kolei wynoszą na
zewnątrz słowa Chmielnickiego. Jeżeli ten uznaje atamana koszowego za uczciwego
Kozaka, wszyscy podchwytują i powtarzają jego słowa „koszowy brat nasz!” Kiedy
Chmielnicki arbitralnie uznaje, Tatarczuk i Barabasz to zdrajcy, tłum się nad
niczym już nie zastanawia, bo już dyszy nienawiścią do swoich dwóch byłych
towarzyszy.
Kiedy zbiera się gromada ludzi i ktoś podrzuci hasło, z
którym większość się utożsamia, ludzie ci je podchwytują i stają się podatni na
kolejne hasła tego samego człowieka, choć niektórzy, gdyby przysłuchiwali się
im gdzieś przed telewizorem, pewnie zechcieliby z nimi polemizować. Kiedy ten,
który pierwszy takie hasło rzucił, widzi pozytywną reakcję tłumu, nabiera
pewności siebie a później staje się przywódcą owego tłumu. Dzieje się to niemal
na zasadzie indukcji hipnotycznej.
Święty Cyryl, ale nie brat świętego Metodego, a żyjący
cztery stulecia wcześniej biskup Aleksandrii, znany był jako człowiek
bezkompromisowy, a przy tym mówca umiejący trafić do tłumów wiernych. Przy
pomocy 500 mnichów i tłumu aleksandryjskich chrześcijan wypędził z miasta
Żydów, którzy do tej pory stanowili tam jedną z najliczniejszych diaspor
ówczesnego świata. Egipscy Żydzi byli siłą o dużym znaczeniu w Aleksandrii.
Ponieważ ze względów doktrynalnych nie byli zadowoleni z rozwoju
chrześcijaństwa, dopuszczali się przemocy wobec chrześcijan, a nawet podpalali
ich kościoły. Cyryl, zebrawszy tłum, doprowadził do całkowitej zmiany oblicza
miasta, stając się faktycznym jego władcą, co doprowadziło do konfliktu z oficjalnym
cesarskim prefektem. Przy jego okazji, fanatyczny tłum pod wodzą diakona Piotra
zamordował aleksandryjską uczoną, matematyczkę i filozofkę, Hypatię. Wcześniej
była ona obiektem ataków z ambon jako czarownica i satanistka. Jakbyśmy to dziś
powiedzieli, „mowa nienawiści” zrobiła swoje. Motłoch wywlekł uczoną z powozu,
zdarł z niej ubranie, wyłupił oczy i ukamienował. Historycy twierdzą, że za
wszystkim stała zazdrość biskupa Cyryla o popularność w mieście. Nie pomogła
jej bierność wobec niszczenia pogańskich świątyń (sama nie praktykowała żadnej
religii). Odpowiednio skierowany tłum zrobił swoje.
Warto się przy tej okazji zastanowić, dlaczego na początku V
wieku n.e. w ogóle było możliwe zorganizowanie takiego fanatycznego tłumu i
skierowanie go przeciwko intelektualistce. To ostatnie może aż tak dziwne nie
jest, ponieważ mechanizm szczucia jednych ludzi na drugich jest znany od
zarania dziejów, ale jak było możliwe przyciągnięcie takich tłumów na stronę
chrześcijaństwa? Ten mechanizm chyba nie najgorzej pokazuje Alejandro Amenábar w
swoim skądinąd niezbyt porywająco zrealizowanym filmie „Agora” poświęconym
właśnie męczeństwu Hypatii. Aleksandria, jak zresztą każde inne miasto czy to w
tamtej, czy w wielu innych epokach, pełna była biedoty. Kalectwo z kolei
skazywało człowieka na żebranie lub śmierć głodową. Tymi starożytnymi
„wykluczonymi” aktywnie zajmuje się Kościół, organizując dla nich rodzaj
szpitali lub przytułków oraz karmiąc ich. Za ogromną wdzięcznością wobec
dobroczyńców idzie wiara w Ewangelię, czyli optymistyczną „dobrą nowinę”. Kiedy
gromady biedaków nauczyły się wierzyć, w to, co im mówią chrześcijańscy
duchowni, ci ostatni mogli już nimi dowolnie sterować. Ten mechanizm nazywamy
dziś populizmem.
Generalnie słowo „populizm” stało się dzisiaj
słowem-pałką, którym bije się po głowie wszelkie argumenty, które trafiają do
szerokich mas społeczeństwa. Ludzie, którzy uważają się za przedstawicieli
elit, czy to intelektualnych, politycznych czy ekonomicznych, z pogardą odnoszą
się do większości obywateli, którzy się „nie znają”, „nie rozumieją złożoności
sytuacji” itd. itp. Oczywiście to wszystko może być prawda, ale bardzo często
za przypięciem komuś łatki „populisty” stoi egoizm własnej grupy, albo wręcz
zła wola. Nie mówię tutaj o rzeszach tzw. „młodych wykształconych z wielkich
miast”, bo ci tak samo nic nie rozumieją, tylko wierzą, że powtarzając za
swoimi „guru” krytykę „populistów” sami stają się członkami „wtajemniczonej
elity”.
Przykład bestialskiego morderstwa dokonanego przez rozfanatyzowany tłum podpuszczony przez
biskupa, pokazuje, jak fatalne skutki może mieć zaniedbanie. Aleksandryjska
społeczność żydowska nie interesowała się miejską biedotą, uczeni z Serapejonu
i Biblioteki Aleksandryjskiej również nie wykazywali się jakąś wrażliwością
społeczną. A tymczasem wystarczyło zagospodarować te doły społeczne, żeby stać
się polityczną potęgą. Zadziałał więc prosty mechanizm, który w okresie Hellady
klasycznej oddawał władzę tyranom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz