Jak już wspomniałem, często to, co uważamy za bardzo tradycyjne i stare, wcale takie nie jest. Pisałem już o choince. Jeśli chodzi o świętego Mikołaja, to tradycyjnie jego święto obchodziło się i nadal się obchodzi 6 grudnia. Prezenty na Boże Narodzenie przynosiły w różnych rejonach chrześcijańskiego świata zupełnie inne postaci, jak np. czarodziejka Befana we Włoszech, Le père Noël we Francji, czy Father Christmas w Anglii. W samej Polsce również bywało i nadal bywa różnie, bo w Poznaniu prezenty przynosi Gwiazdor, a na Śląsku Aniołek. Potężna machina propagująca kulturę amerykańską na całym świecie, znana jako Hollywood, a zwłaszcza filmy animowane Walta Disneya, sprawiły, że praktycznie cały cywilizowany świat dostał się pod wpływy siwobrodego grubasa w czerwonym kubraku, spodniach i czapce jeżdżącego w saniach zaprzężonych w renifery.
Sam wygląd świętego Mikołaja, jakiego dziś znamy pochodzi z wiersza „A Visit from St. Nicholas”, znanego też jako „Twas the night before Christmas” amerykańskiego pastora Clementa Clarke’a Moora, który ten napisał dla swoich dzieci w 1823 roku. C.C. Moore wymyślił imiona reniferów, sanie i wesołego elfa z długą fajką, którym był sam „St. Nick”.
Jakieś trzydzieści później Thomas Nast., pochodzący z Niemiec amerykański rysownik karykatur pracujący dla Harper’s Weekly, Frank Leslie's Illustrated Newspaper i New York Illustrated News, nadał Santa Clausowi, czyli amerykańskiemu Świętemu Mikołajowi wygląd taki, jakim go znamy. Popularny jest pogląd, że kolor czerwony dała mu Coca-Cola już w XX wieku, która zaczęła tego nastowskiego Mikołaja używać do swoich reklam, choć inni twierdzą, że to nieprawda i że Santa już wcześniej był malowany na czerwono.
Sama nazwa Santa Claus to zniekształcona wersja holenderskiego Sinterklaas, czyli skróconej wersji Sint Nikolaas, a więc świętego Mikołaja, biskupa Myry w Azji Mniejszej. Holendrzy z Nowego Amsterdamu (późniejszego Nowego Jorku) przedstawiali go w stroju biskupim (mimo, że sami już wtedy byli kalwinistami i przeciwnikami kultu świętych), a jego dniem był tradycyjnie 6 grudnia. Tak więc przypisanie go Bożemu Narodzeniu możemy zapisać jako zasługę Clementowi Clarke’owi Moorowi, a potem Thomasowi Nastowi.
Po drugiej wojnie światowej, kiedy praktycznie cały ziemski glob został wystawiony na działanie kultury amerykańskiej, brytyjski Father Christmas bardzo się upodobnił do Santa Clausa, a dzieci niemieckie, włoskie czy francuskie również zaczęły marzyć o prezentach od wielkiego krasnala w saniach zaprzężonych w renifery.
Wszystko niby już jasne, ale teraz będzie najlepsze. Otóż do roku 1894 w Stanach Zjednoczonych Boże Narodzenie nie było w ogóle dniem wolnym od pracy! Purytanie, którzy założyli pierwszą kolonię w Plymouth w 1620 roku i dziesięć lat później inna ich grupa, która dała początek Massachusetts, już w Anglii nie obchodzili Bożego Narodzenia. Uważali bowiem, że jest to objaw katolickiego zdziczenia. Boże Narodzenie bowiem było świętem niezwykle wesołym, a mało pobożnym. Ludzie się upijali i tak dobrze bawili, że często tracili umiar w swawolach. Purytanie, uważający się za budowniczych Królestwa Bożego na ziemi, chcieli tego uniknąć. Poza tym chyba zdawali sobie sprawę z pogańskich początków akurat takiej a nie innej daty tego święta (dzień Mitry, lub dzień odradzającego się Słońca zaadoptowany dla potrzeb chrześcijaństwa).
Katolicy i anglikanie Christmas obchodzili, ale jakoś nikomu nie przyszło do głowy, żeby przeprowadzić państwową ustawę, żeby ten dzień ustanowić dniem świątecznym, wolnym od pracy. Tak więc robotnicy 25 grudnia szli normalnie na 10-14 godzin do ciężkiej pracy. Nie trzeba dodawać, że tak samo było 24 i 26 grudnia.
Obecnie wielu samych Amerykanów narzeka na komercyjny charakter Bożego Narodzenia. Okres świąteczny zaczynający się w sklepach jeszcze w listopadzie ogarnął cały świat zachodni. Dotarł już też do nas. W przypadku Ameryki trzeba jednak pamiętać o tym, że owej komercji i reklamie, czy to wspomnianej już Coca-Coli, czy firm zabawkarskich, papierniczych i in., Amerykanie zawdzięczają, że święto to w ogóle się w ich kraju odrodziło!
No cóż od dawien dawna wiadomo , że lud potrzebuje igrzysk aby z pokora znosił los jaki mu stworzyli mu władcy albo świetcy albo duchowi -wszystko zreszta jedno jakiej religii . Kazdy musi mieć swoje świeto a jak jeszcze dostaje sie prezenty to wszyscy takie świeto chwala i wielbią
OdpowiedzUsuńZreszta niezależnie od tego czy komercyjne czy nie święto jest ludziom potrzebne a przez świeto rozumiem tylko i wyłacznie dzień wolny od pracy bo żaden dzień , który nie jest dniem wolnym od pracy nie jest świętem . I ludzie sie ciesza , część pójdzie do kościoła część nie ale prezenty dzieciom dadzą a i rodzinnie sie spotkaja i wódkę wypija - i oto chodzi .
Niestety sam Kościół ulegajac mediom i wszystkim tym co nie maja nic wspólnego z chrześcjaństwem osłabia wymowę świat bożego Narodzenia ogłaszając parę lat temu , że Wigilia nie jest postem i mozna jeśc pic i robic wszystko co dusza zapragnie a co było nie do pomyslenia kilka ładnych lat temu gdzie w Wigilie podawano dania bezmięsne i nie piło sie wódki a dopiero sniadanie Pierwszego dnia świąt pozwalało na jedzenie wszelakiego mięsiwa z radosci że Pan Jesus się urodził . A teraz jak nic sie nie zmienia w porównaniu z dniem codziennym to co to za świeto =dobrze , że przynajmniej wolne od pracy .
Jedna uwaga - w domach szlacheckich przed wojną i w wielu domach po wojnie (jak najbardziej katolickich) do lat 60. serwowano wódkę.
OdpowiedzUsuń@Anonimowy
OdpowiedzUsuńKościół udzielając dyspensy w Wigilię w pewien sposób "zalegalizował" istniejącą sytuację. Powoli bo powoli, ale trochę się ta instytucja reformuje.
Do samych postów czy świąt nie mam nic, ale spowiedź na ucho albo politykierstwo z ambony wciąż wzbudza u mnie uśmiech politowania.
Z tą "legalizacją" istniejącej sytuacji chodziło po prostu o to, że w krajach zachodniej Europy postu w Wigilię nikt nie przestrzegał.
OdpowiedzUsuńCo do spowiedzi na ucho, to akurat wypowiem się w duchu zrozumienia dla katolików, a mianowicie spowiedź jest aktem psychologicznym i z tego punktu widzenia jest potrzebna tylko i wyłącznie spowiadającemu się. Dlatego ktoś, kto uznaje się za katolika, powinien to przyjąć "z całym dobrodziejstwem inwentarza". A jak nie przyjmuje, to się po prostu powinien wycofać z uczestnictwa w tej inicjatywie. Ja się wycofałem, bo tak jest uczciwiej.
Pijaków w Polsce jest wielu, wszystko jedno z jakiej okazji ale w domu mojego dzieciństwa nie piło sie wódki ani ja nie piłem w Wigilie jak dorosłem a teraz to tez nie pije bo nie moge .
OdpowiedzUsuńWiększośc ludzi jak sądzę nadal pości w Wigilie i szynki nie je a uleganie mniejszości dla której napełnienie brzucha mięchem i wódą jest celem życia jest jak sadzę olbrzymim błędem Koscioła a nie żadna reforma .
Świeta to tradycja a nie żadne refomy a Wigilia tym bardziej .
Myślę, że akurat w Polsce mięsa się na Wigilię nie jadało i nadal nie jada, no bo właśnie taka jest tradycje (osobiście uważam niektóre potrawy wigilijne za o niebo lepsze od niejednego dania mięsnego), natomiast co do wódki, to mój teść kiedyś zagadnął na ten temat księdza. Teść twierdził bowiem, że na Wigilię kiedyś alkohol podawano. Na to ksiądz mu odpowiedział, że musi (tzn. teść) pochodzić ze szlacheckiej rodziny, bo szlachta sobie na alkohol w Wigilię pozwalała, ale chłopi ściśle przestrzegali abstynencji.
OdpowiedzUsuńW mojej rodznie przeżywamy Adwent i cieszymy się ,ż już niebawem po raz 2011 będziemy świętować przyjście na świat Jezusa.Jest to wielki powód do radości i my jesteśmy szczęśliwi,że spotykamy się z naszą rodziną,usiądziemy przy pięknie przystrojonym stole.Cieszumy się z otrzymanych i danych prezentów-to nie jest grzechem i wypicie lampki dobrego wina ,równieżnie jest grzechem.Uwielbiamy te święta,chociaż laicyzacja Swiat Bozego Narodzenia twa juz od dawna,odbywa sie na wielu płaszczyznach,a coraz więcej osób się do tego przyzwyczaja.Kazdy szanuje to co wyniesie z domu,dla nas toświęto jest oczywiście ważne jakie było dla pierwszych chrześcijan.
OdpowiedzUsuńŚwięta Boże Narodzenia to dzisiaj wspaniała okazja do spotkania z rodziną, do zatrzymania się w pędzie spowodowanym walką o przetrwanie i poświęcenie czasu właśnie bliskim. To okazja do refleksji na temat tego co jest ważne.
OdpowiedzUsuńJeżeli natomiast chodzi o ostatnie zdanie ostatniego komentarza - byłbym tutaj bardzo ostrożny. Nic bowiem nie wskazuje na to, żeby Boże Narodzenie było ważne dla pierwszych chrześcijan. Próby wyznaczenia daty urodzin Jezusa to dopiero koniec drugiego wieku po Chrystusie, natomiast przyjęcie daty 25 grudnia (o czym już pisałem) i uroczystości z nią związane to już III wiek naszej ery.
no dobra ale w innych rejonach polski kto przynosi przenty bo mam pracę do szkoły
OdpowiedzUsuń"W Wielkopolsce, na Kujawach, na Kaszubach i na Pomorzu Zachodnim prezenty na Boże Narodzenie tradycyjnie przynosi Gwiazdor, święty Mikołaj przynosi prezenty 6 grudnia.
OdpowiedzUsuńW Małopolsce prezenty pod choinką zostawia Aniołek, natomiast w nocy z 5 na 6 grudnia prezenty przynosi święty Mikołaj.
Na Górnym Śląsku prezenty na Boże Narodzenie przynosi Dzieciątko utożsamiane z postacią Jezusa Chrystusa. 6 grudnia prezenty przynosi święty Mikołaj." http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Awi%C4%99ty_Miko%C5%82aj_%28kultura_masowa%29
W pozostałych rejonach jest to jednak św. Mikołaj, choć nie wiem od jak dawna!
OdpowiedzUsuń