Pozostawienie ludzi na wyłączne działania wolnego rynku powodują, że ci, którym udało się odnieść finansowy sukces przejmują rolę państwa w kierowaniu społeczeństwem. O ile jednak władze państwa muszą przynajmniej udawać, że zależy im na dobru całego społeczeństwa, władze korporacji nie ukrywają, że ich głównym celem jest wypracowanie zysku. Oczywiście dla złagodzenia tego cynicznego stwierdzenia tworzy się całą machinę propagandową mającą na celu osiągnięcie pozytywnego wizerunku wśród społeczeństwa, ale nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że zysk jest celem nadrzędnym dla każdej firmy.
Całkowicie wolny rynek, czyli wyzwolony spod kontroli państwa, może powodować, że społeczeństwo jest karmione kiepskiej jakości żywnością, która za to jest smaczna i tania. Amerykanie wiedzą o tym najlepiej, ponieważ soja i kukurydza przetwarzane w odpowiedni sposób i doprawiane chemicznie stanowią podstawę wyżywienia szerokich mas – biednych, ale na swój sposób szczęśliwych – na takiej samej zasadzie jak szczęśliwy jest człowiek pijany lub pod wpływem narkotyku.
Otyłość to jeden z narodowych problemów Ameryki i praktycznie wszyscy światli ludzie wiedzą, że w większości odpowiedzialna za ten stan rzeczy jest żywność znana jako fast food. Tak przy okazji, pytając współczesnych polskich studentów o ich obyczaje żywieniowe, okazuje się, że wszystko idzie w tym samym beznadziejnym kierunku – młodzież lubi hamburgery i kurczaki z sieci fast foodów.
Jedna z podstawowych zasad wolnego rynku polega na tym, ze bogatszy kupuje biedniejszego. Nie musi go straszyć, ani stosować przymusu. Przychodzi z workiem pieniędzy i go kupuje. Na tej zasadzie całkowicie wolny rynek musi nieuchronnie doprowadzić do monopolu góra kilku najsilniejszych graczy. Jeżeli nie wtrąci się państwo z polityką antymonopolową, nic nie uchroni tegoż państwa od stania się imperium prywatnej korporacji, której władz nikt nie wybierał.
Okazuje się zresztą, że korporacje nie muszą czekać na czasy, kiedy państwo będzie wyeliminowane. Wręcz przeciwnie. Państwo bywa bardzo użyteczne w prowadzeniu biznesu. Lobbing, choć pewne jego formy są nielegalne, to zjawisko, bez którego trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie biznesu i państwa. Jeżeli państwo ma działać w jakimś kierunku, to ktoś, jacyś fachowcy z danej branży, muszą władzom podpowiadać, co byłoby pożądane. To jest normalne. Natomiast inna sprawa, że każda firma/branża będzie nakłaniać państwo do działania właśnie w jej interesie.
Pisząc „państwo”, „władze” stosuję oczywiście wielkie uproszczenie. Są to metafory, za którym kryją się konkretni ludzie. Jeżeli ludzie korporacji docierają do ludzi rządu, wynikiem tego mogą być decyzje, które z dobrem powszechnym nie mają nic wspólnego.
Państwo amerykańskie od jakiegoś czasu próbuje walczyć z otyłością swoich obywateli. Wprowadza się więc przepisy nakazujące serwowanie w stołówkach szkolnych więcej warzyw i owoców, a mniej fast foodów. To, do czego może takie działanie doprowadzić, przerasta ludzkie pojęcie. W latach 90. próbowano w Kongresie przeforsować zasadę, że ketchup, podstawowy składnik wielu fast foodów jest warzywem. Nie pamiętam, czy to się udało.
To, co przeczytałem dzisiaj, wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie. Otóż w Kongresie przeprowadzono zasadę, że warzywem jest … pizza, a to na tej podstawie, że jej częścią jest sos pomidorowy, a ten jest warzywem i już.
Śmiejemy się z biurokratycznych dyrektyw Unii Europejskiej, która każe wierzyć, że ślimak to „ryba lądowa”, a marchewka to owoc. Tymczasem Unia nie ma monopolu na tego typu idiotyzmy. Żyjemy w czasach, kiedy w świetle dnia tudzież jupiterów wmawia się ludziom, że białe jest czarne i odwrotnie, a ludzie praktycznie nie mogą nic z tym zrobić! Władze państwowe w zmowie z korporacją robią ze społeczeństwem takie rzeczy, które wyglądają na bezczelną kpinę ze słabości tego społeczeństwa. Problem tkwi często również i w tym, że duża część tego społeczeństwa, zwłaszcza amerykańskiego, kiedy usłyszy, ze Kongres coś postanowił, możliwe że uwierzy, że tak właśnie jest i że pizza jest warzywem.
Pal licho Amerykę i Amerykanów. Rzecz w tym, że całkowicie wolny rynek prowadzi do sytuacji, gdzie „bogacz zawsze rację ma”, a w rezultacie monopolizacja rynków sprawia, że sama wolność rynku staje się iluzją. Jak już kiedyś pisałem, żadnemu przedsiębiorcy nie zależy na wolnym rynku, ale na własnym monopolu. W związku z tym na straży prawdziwej konkurencji musi stać ktoś inny – nie żadne czyste mechanizmy rynkowe, ale niestety państwo.
To, z kolei, że państwo np. w Polsce często działa na szkodę rynku i gospodarki w ogóle to jest już inny temat.
http://www.thejournal.ie/us-congress-rules-that-pizza-is-a-vegetable-282033-Nov2011/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz