piątek, 23 kwietnia 2010

Reakcja "intelektualistów"

W pierwszym tygodniu po tragedii w Smoleńsku wielu dziennikarzy popadło w euforię widząc cud zjednoczonego narodu. Faktycznie było coś budującego w widoku ludzi, z których (co znamienne) wielu zaczepionych na ulicy mówiło "Nie głosowałem/am na Lecha Kaczyńskiego, ale...." Wszyscy ci ludzie mieli łzy w oczach, tłumnie się zbierali, zapalali znicze. Osobiście tego nie zrobiłem, bo potrzeby pójścia na publiczny plac nie czułem, ale doskonale tych ludzi rozumiałem. Od razu jednak pojawiły się głosy krytyki tego typu zachowań. Miałem napisać na ten temat jakiś dłuższy tekst, ale jak to mawiają Anglicy, "Why keep a dog and bark yourself?" Otóż taki tekst został napisany przez Rafała Ziemkiewicza. Nasz narodowy problem polega na tym, że się czyta albo jednych albo drugich, a nigdy i jednych i drugich. Czytelnicy "Gazety Wyborczej" przeważnie Ziemkiewicza czy Wildsteina nie czytają, i odwrotnie, wierni "Rzeczpospolitej" nie będą czytać Michnika. Wydaje mi się, że zupełnie niesłusznie. Ale to tak na marginesie.

Zachęcam do przeczytania tego artykułu: http://www.rp.pl/artykul/465048.html .

Mam tylko wątpliwości co do ostatnich czterech akapitów, gdzie Rafał Ziemkiewicz próbuje przewidzieć przyszłość polityczną Polski. Z jego oceną tzw. "elity intelektualnej" całkowicie się zgadzam. Każdy ma prawo się wypowiadać, ale czy koniecznie na temat, którego nie rozumie, albo nie czuje? Od wieków obserwujemy zjawisko wyśmiewania czegoś, czego sami nie rozumiemy. Roboty prawdopodobnie nigdy nie zrozumieją ludzkich emocji. Kobieciarze pewnie nie zrozumieją, że można być wiernym starej żonie. Mądrale natomiast nie pojmą ludzi, którzy "patrzą sercem".

Wśród tych, których artykuł Rafała Ziemkiewicza krytykuje, pojawiły się głosy, że "zacznie się dzielenie na lepszych i gorszych Polaków". W nadchodzącej kampanii wyborczej podejrzewam, że tego niestety nie unikniemy. To dzielenie było jednym z najsłabszych punktów PiSu. Jednak w tym wypadku problem "intelektualistów" z pogardą i "przerażeniem" przyglądających się spontanicznie przeżywanej żałobie narodowej, polega na tym, że od razu zastrzegli sobie miejsce "gorszych Polaków" (antycypując ataki "fanatyków"). Ale tak naprawdę wcale nie o to chodzi, oni przydzielili sobie rolę tych, którzy są od Polaków lepsi. Czy chcieli się przed kimś popisać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz