Piszę, bo dzięki słowom ułożonym w zdania próbuję się oswoić z tym, co się dziś stało pod Smoleńskiem. Wiem, że dojście do jakiejś równowagi zajmie mi co najmniej tydzień. Na razie mam natłok bezładnych myśli.
Pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy, to serial Agnieszki Holland „Ekipa”, który kończy się pogrzebem prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej granego przez Andrzeja Seweryna. Fikcyjny prezydent zginął w katastrofie lotniczej (nie pamiętam już nad jakim krajem). Co za zbieg okoliczności! Nieświadoma prekognicja?
Kolejna myśl to śmierć generała Władysława Sikorskiego nad Gibraltarem. Przez ponad pół stulecia historycy mają powód do ciągle żywej dyskusji na temat przyczyn tej katastrofy. Przyczyna tragedii naszej pary prezydenckiej i szeregu czołowych polityków Polski wydaje się być dość jasna, ale jestem prawie pewien, że znajdą się historycy, którzy przez następne dziesięciolecia będą się doszukiwać spisków.
Rocznica masakry polskich oficerów w Katyniu i ludzie, którzy najusilniej dążyli do wyjaśnienia tego wydarzenia, o którym przez cały okres komuny nie wolno było mówić, albo mówiono nieprawdę. Niczym w greckiej tragedii przed końcem następuje zwiastun czegoś pozytywnego, w tym wypadku gesty i wypowiedzi rosyjskiego premiera Władimira Putina, a tuż po nim „nieunikniona” katastrofa.
Polska nie będzie już taka jak była. Nie oceniam, czy lepsza, czy gorsza. Bez Lecha Kaczyńskiego i innych polityków, którzy zginęli w Smoleńsku, cała scena polityczna będzie inna. W rozmowie z kolegami dziś rano stwierdziłem, że na pewno zacznie się teraz szereg okazji do interpretacji rzeczywistości przy pomocy metafor. Metafory i uogólnienia to narzędzia języka, które dają nam złudzenie, że cokolwiek rozumiemy. Nie ma się co oszukiwać, niczego nie rozumiemy. Ludzie wierzący tłumaczą sobie wszystko wolą Boga, ale nawet jeśli mają rację, to nadal niczego nie tłumaczy.
Alegoria, jaka przychodzi mi do głowy jest taka, że oto osoby, którym zależało na odrodzeniu tej Polski, którą siedemdziesiąt lat temu zamordowano w Katyniu, same odeszły na zawsze. Zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Lech Kaczyński, głowa niepodległej Polski. Obecność na pokładzie ostatniego prezydenta RP na uchodźctwie Ryszarda Kaczorowskiego nadaje takiej interpretacji jeszcze mocniejszą wymowę.
Zginęła Pani Maria Kaczyńska, kobieta, która dla mnie była uosobieniem prawdziwej Polki – żony i matki, takiej zwyczajnej, swojskiej, rozumiejącej problemy zwykłych Polek bez politycznego zadęcia. Wielki żal.
To są jednak wszystko żałosne kombinacje językowe. Ludzie, których twarze i głosy wszyscy znaliśmy, stracili życie. To jest to, co teraz tak naprawdę czuję. Nigdy bym się po sobie nie spodziewał tak silnej reakcji emocjonalnej po śmierci ludzi, którzy pod względem poglądów politycznych byli mi raczej dalecy. Śmierć ludzi zostawia poczucie wielkiej wyrwy. Mówi się, że czas leczy rany. To jest dość naciągana metafora. Ta wyrwa jest nie do zaleczenia. Za jakiś czas po prostu nauczymy się z tym żyć, ale tych ludzi już nie będzie.
"Nigdy bym się po sobie nie spodziewał tak silnej reakcji emocjonalnej po śmierci ludzi, którzy pod względem poglądów politycznych byli mi raczej dalecy."
OdpowiedzUsuńpodpisuję się pod tym obiema rękami...
piękne słowa Stefan, dzięki.
ja również
OdpowiedzUsuńciężko było dziś zorganizować się z pracą. robić cokolwiek.
oby tylko ta cała interwencja Realnego, coby użyć terminu Lacana, przekuła się na stałe na coś dobrego.
póki co, niestety, 'zaradność' niektórych Polaków już przeraża, widząc np. sprzedaż koszulek na Allegro...
Ja również, się podpisuję...
OdpowiedzUsuń