Nie jestem spacjalistą w dialektologii języka polskiego, ale bardzo lubię obserwować dialekty, gwary i regionalne odmiany naszego języka (zresztą nie tylko naszego).
Na fali zainteresowania mediów grupami kibiców piłkarskich, wszedłem sobie na YouTube i zacząłem oglądać filmiki o tychże. Pominę wrażenia, jakie na mnie zrobiły, a zajmę się pewnym szczegółem, który mnie zaintrygował. Otoż w filmiku o kibicach Lecha Poznań w Portugalii, usłyszałem, że w jednej z piosenek powtarza się słowo "kolejorz" - chodzi oczywiście o robotnicze korzenie poznańskiego klubu.
Teraz do rzeczy. Chodzi mi o końcówkę "orz" zamiast literackiego "arz". Znając całkiem nieźle dialekty kieleckie (obecne woj. świętokrzyskie) i doskonle wiem, że tam również występuje takie przekształcenie. Podobnie jest w Małopolsce i na Śląsku. Wydaje mi się, choć pewny nie jestem, że podobnie dzieje się na Mazowszu. Na Śląsku "o" zamiast "a" występuje w pisowni nazwisk, np. Taron, zamiast Taran, podczas gdy na wsi kieleckiej takie nazwisko pisałoby się Taran, ale i tak każdy by je wymaiwał Taron.
To co mnie fascynuje to fakt, że mimo iż praktycznie wszystkie polskie dialekty (no w każdym razie ich zdecydowana większość) przekształca "a" w "o", zwłaszcza w końcówkach, fakt ten nigdy nie znalazł odzwierciedlenia w języku literackim. Oczywiście nie mam na myśli tych powieści, gdzie celowo używa się danego wariantu regionalnego.
Bardzo lubię dialekt, czy raczej dialekty śląskie. Lubię posłuchać swoich kuzynek z Cieszyna i ich znajomych. Lubię śląskich kabareciarzy, choć może nie każdy ich dowcip jest najwyższej próby. Lubię też Remigiusza Rączkę, który jest kucharzem Telewizji Śląsk, a przy tym niezwykle ciepłym i sympatycznym człowiekiem mówiącym z pięknym śląskim akcentem.
Śląscy kabareciarze lubią podkreślać swoją śląskość i bardzo dobrze. Kiedy jednak np. pan Grzegorz Poloczek zapowiada na scenie, że on nie będzie "mówił", tylko "godoł", bo on jest ze Śląska, to mam mieszane uczucia. Nie chodzi mi wcale o to, że skecz będzie w dialekcie śląskim, ale o to po prostu, że "godo się" praktycznie w każdym regionie Polski, a nie tylko na Śląsku. "Godajo" górale i mieszkańcy okolic Sandomierza. Myślę, że również Wielkopolanie. To dlatego uważam próbę uczynienia z dialektów śląskich odrębnego języka, to zabieg czysto polityczny, bo dla mnie są to przykłady starej i pięknej polszczyzny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz