Polityka zagraniczna to jedno, a wewnętrzna to drugie. Po Peryklesie nastąpiła stopniowa degradacja demokracji w Atenach, a to z tego powodu, że zabrakło człowieka o geniuszu Peryklesa, który rządził praktycznie jak jedynowładca, a nikomu przy tym nie przyszło do głowy, żeby go nazywać tyranem! Ateny miały w swojej historii tyranów – populistów, którzy w oparciu o najniższe warstwy społeczne i ludzi uzbrojonych w kije, obejmowali władzę dyktatorską nad miastem. Peryklesa nikt nie kojarzył z Pizystratem. Wydaje się, że zadowoleni byli i bogacze i biedota. Oczywiście tak do końca też nie było. Tam, gdzie popularność tam i zaciekli wrogowie, więc istnieli też krytycy Peryklesa. Póki jednak ludzie byli syci, miasto silne i bogate, nie dawano im większego posłuchu.
Później, z braku jakichś wybitnych osobowości w polityce ateńskiej, można zaobserwować działanie demokracji w czystej postaci. Rządy większości kierowane przez domorosłych przywódców wywodzących się z warstw niekoniecznie wykwalifikowanych, jak handlarze oliwą, producenci lamp czy kiełbas). Tępe doktrynerstwo i biurokracja doprowadziły do zbrodni na wolności słowa w postaci wyroku śmierci na Sokratesa. Platon i inni krytycy systemu nazwali ustrój Aten „ochlokracją”, czyli rządami motłochu. Nie wiem, na ile arystokrata i bogacz Platon był obiektywny. To co sam z kolei zaproponował w swoim „Państwie” to przerażający totalitaryzm, ale to już inny temat. W każdym razie prawdziwa demokracja (nie sterowana przez mądrą elitę) zamienia się proste rządy większości, a przykra prawda jest taka, że tzw. większość najczęściej rozumem nie grzeszy.
Wracając do sinusoidy, można się pokusić o stwierdzenie, że okresy wzniesień i upadków faktycznie w historii występują, choć wcale niekoniecznie w kulturze jako zjawisku oderwanym od polityki. Przede wszystkim sinusoida odnosi się do rzeczywistości politycznej i działa nie na zasadzie jakiegoś metafizycznego prawa, ale na podstawie dość prostego mechanizmu, w którym ambicje jednostek, niezadowolenie jednostek zebranych w tłum, oraz rozleniwienie rządzących doprowadzają do rewolt lub rewolucji.
Załóżmy, że w jakimś państwie krystalizuje się i stabilizuje system władzy. Załóżmy też, że władza ta nie jest tyranią, a ma bardzo szerokie poparcie społeczne. Wśród warstwy rządzącej wykształca się poczucie samozadowolenia i poczucia o własnej wysokiej wartości. Rządzący czują się lepsi od rządzonych, może ich jawnie nie lekceważą, ale we własnym zamkniętym gronie na pewno tak. Tracą kontakt z rzeczywistością, a tymczasem pojawiają się samorodni i samozwańczy trybuni ludowi, którzy przebierają nogami, żeby korzystając z coraz większego niezadowolenia nizin społecznych, władzę przejąć. Jeżeli w dodatku dotychczas rządzący popełnią po drodze szereg błędów (z czego najgorszy to grzech zaniedbania), wtedy taki Pizystrates bierze gromadę „pałkarzy” i obejmuje władzę w państwie. System, który stworzył po pewnym czasie się degeneruje (zresztą od początku do najszlachetniejszych nie należał), a jego następcy są obaleni przez przeciwników tyranii, przez ludzi, którzy lubią mieć złudzenie, że rządzą wszyscy razem (a tak przecież nigdy nie jest!). Oligarchie, czyli rządy szlachetnych arystokratów również jednak ulegają degeneracji przez samozadowolenie władzy i oderwanie od rzeczywistości i następuje jakaś nowa tyrania oparta na nienawiści mas wobec dotychczas rządzących.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz