Można zaryzykować twierdzenie, że nigdy nie jest tak, że któraś strona jest bez winy. Niezadowolenie społeczne nie bierze się znikąd. Walczący z Napoleonem kanclerz Austrii Metternich uważał, że rewolucje biorą się z ambicji jednostek żądnych władzy. To oczywiście też, ale przecież taka ambitna jednostka musi się na kimś oprzeć, a więc, gdyby większość była zadowolona ze swojego stanu, awanturnik nie miałby szans na poparcie. Inna sprawa, że inteligentni buntownicy potrafią wmówić tłumom, że jest im źle. Sytuacja ludu francuskiego w przededniu rewolucji 1789 r. wcale nie była tak tragiczna, jak ją potem propagandyści tejże rewolucji przedstawili. Problem polegał więc na czymś innym – na tragicznych błędach warstw rządzących, która prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji.
Porównując poziom życia w Rosji przed i po rewolucji bolszewickiej (długo po!), nie ma wątpliwości, że Rosjanie za cara cieszyli się względnym dobrobytem. Bolszewizm przyniósł masową bezdomność dzieci i (celowo „zorganizowany”) głód na Ukrainie. Jednakże trudno nie mówić o jakimś zaćmieniu umysłowym cara i jego otoczenia, którym okres 1905-1907 dał najwyraźniej za mało do myślenia. Demokratów rządzących po rewolucji lutowej również zgubił brak rozeznania w nastrojach tłumu i umiejętności wyjścia im naprzeciw. Lenin doskonale wykorzystał najniższe instynkty nie tylko proletariatu ale również lumpenproletariatu do sukcesu swojej partii, która wbrew nazwie, wcale nie miała poparcia większości.
Hitler zdobył władzę w wyniku demokratycznych wyborów, ale również w tym wypadku zwycięstwo populizmu nad, jak by się wydawało, zdrowym rozsądkiem, nie wzięło się z niczego. Oczywiście argumenty Hitlera, które do WIĘKSZOŚCI (warto to podkreślić) narodu niemieckiego dotarły, o tejże większości nie świadczą najlepiej („niesprawiedliwe” potraktowanie Niemiec w Wersalu, spisek żydowskiej finansjery). Niemniej poprzednie władze nie miały żadnego pomysłu na to, żeby dać ludziom pracę czy żeby ich czymkolwiek udobruchać. Działania lumpenproletariatu z SA z kolei pokazywały prostemu Niemcowi, że „coś” można zrobić. Nieważne, czy to było mądre czy szlachetne.
Kiedy człowiek zostaje wciągnięty w tłum i ulega czarowi przywódcy, ogarnia go poczucie szczęścia, bo oto nie musi już myśleć, a myślenie, wbrew popularnemu powiedzonku, wielu z nas BOLI, a po drugie i najważniejsze, nie czuje się już sam, a więc następuje w nim redukcja stresu spowodowanego powszednim strachem. Kto umie ten stan wykorzystać i umiejętnie manewrować tłumem, ten zdobywa wielką władzę.
Oczywiście dzieje ludzkości są skomplikowane. Ludzie ulegający psychologii tłumu mogą mieć różne poglądy. W przedwojennej Polsce istnieli zacięci lewicowcy (w tym stosunkowo niewielu komunistów – agentów Rosji Sowieckiej), jak i ONRowcy. Jednych i drugich Piłsudski wsadzał do więzień lub do Berezy Kartuskiej. Sam Piłsudski jako osobowość niezwykle silna, uważany jest przez niektórych za populistę. Jeżeli jednak tak nie było, to właśnie dlatego, że Piłsudski nie podlizywał się tłumowi. Popełniał jednak inne błędy. Nie interesował się szczegółami gospodarki. Kiedy się czyta o dwudziestoleciu międzywojennym, trudno oprzeć się wrażeniu, że chyba nikomu by wtedy nie przyszło do głowy hasło „gospodarka, głupcze”. Większość, jak się wydaje, żyła jakimiś romantycznymi koncepcjami politycznymi, które do najmądrzejszych nie należały. Reforma walutowa Grabskiego i budowa Gdyni przez Kwiatkowskiego, tudzież początek budowy COP, to były sukcesy, ale w codziennym życiu, w propagandzie prasowej, czy w szkole, uczono przede wszystkim o militarnej mocarstwowości Polski i jej świętej roli w boskim planie świata.
Rządy sanacji to była silna władza aparatu państwowego i niemal boskiej pozycji urzędnika i policjanta. Po śmierci Piłsudskiego, jego ludzie okazali się znowu zbyt oderwani od rzeczywistości, żeby kontrolować sytuację. Oczywiście jest dużym uproszczeniem twierdzenie, że „panowie się tylko bawili na balach”, ale z drugiej strony trudno się takiemu wrażeniu oprzeć.
Nie chcę powtarzać frazesów o naszej słabości podczas II wojny światowej, bo tutaj rzecz jest nader skomplikowana. W każdym razie od czasów Sikorskiego polski rząd emigracyjny niechętnie widzi u siebie polityków sanacyjnych. Propaganda bolszewicka jest oczywiście powszechnie znana.
Trzeba zaznaczyć jednak, że choć komunizm przyniesiony przez Armię Czerwoną do Polski, nie był popularny, to jednak sanacja tuż po wojnie była nadal niepopularna. Komuniści z jednej strony popełniali zbrodnie, a z drugiej zlikwidowali analfabetyzm, czego się nie udało zrobić przez całe dwudziestolecie międzywojenne, mimo szczerych wysiłków pewnych grup idealistów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz