niedziela, 28 lipca 2013

Wakacje w Berlinie; dzień piąty. Poczdam (cz. I)



W piątek (12 lipca) rano wyruszyliśmy do Poczdamu. RE1 z Erkner dojeżdża bezpośrednio z Erkner do stacji Potsdam-Sans Souci, więc w przeciągu ok. godziny przecięliśmy cały Berlin i wysiedliśmy tuż przy pałacowym parku.

Kto zna Białystok, ten wie, że pałac Branickich często nazywa się Wersalem północy lub polskim Wersalem, ale są to porównania strasznie naciągane. Biorąc pod uwagę powierzchnię całego założenia i rozmiar pałacowych budynków, białostocki pałac Branickich porównałbym raczej do berlińskiego pałacu w Charlottenburgu, natomiast do Wersalu można porównać zespół pałacowy Sans Souci w Poczdamie (czy też pod Poczdamem, w zależności od podejścia do tematu), choć budynki są tu rozproszone na ogromnej przestrzeni parku.

Wszedłszy na teren pałacowego parku od strony stacji kolejowej dochodzi się do miejsca, gdzie po lewej widzi się okazałe budynki dla pałacowej służby, gdzie obecnie ma siedzibę Uniwersytet Poczdamski, zaś po prawej ogromny barokowy Neues Palais (mieszanka niemczyzny z francuszczyzną – Nowy Pałac), zbudowany w latach 60. XVIII wieku jako dom dla gości pruskich władców, ale od 1871 służący jako rezydencja cesarzy niemieckich. Kierując się na prawo i przechodząc na drugą stronę Nowego Pałacu, doszliśmy do głównej alei parku, skręciwszy w którą, ruszyliśmy na spotkanie innych perełek architektury.

Wkrótce po lewej wyłonił się malowniczy widok położonej na wzniesieniu Oranżerii, w kierunku której się skierowaliśmy, odpocząwszy nieco na jednej z kamiennych ław otaczających klomby na niższym poziomie. Następnie wzdłuż ulicy o wdzięcznej nazwie Maulbeeralee (Aleja Morwowa) doszliśmy do starego wiatraka patrzącego na park ze szczytu pagórka po lewej stronie ulicy, ale my skręciliśmy z powrotem w prawo, przechodząc obok budynku, który wydał nam się uroczym dworkiem-pałacykiem, ale którego na turystycznych planach parku nawet się nie zaznacza, więc pewnie był to jakiś budynek gospodarczy. Wróciwszy do głównej alei, skręciliśmy w nią tym razem w lewo, by po kilku minutach wolnego spaceru dotrzeć do wielkiej fontanny i „wiszących ogrodów”, czyli do tarasów pokrytych bujną roślinnością po naszej lewej stronie. Wzgórze z tak założonym ogrodem wieńczył sam Schloss Sanssouci, czyli stary pałac (dosł. zamek) „bez trosk”.

Uroczy rokokowy parterowy budynek został zbudowany na zlecenie Fryderyka II (Wielkiego) w latach 1746-1747 jako królewska letnia rezydencja. Ponieważ jest to niejako serce całego kompleksu, miejsce to zgromadziło tłumy międzynarodowych wycieczek, wśród których, być może akurat tego dnia i o tej porze, dominował język rosyjski.

W parku było jeszcze kilka punktów do odwiedzenia, w związku z czym zeszliśmy z powrotem między tarasowymi ogrodami, zostawiwszy Jolę przy pałacu, ponieważ ona już te obiekty poznała wcześniej. Podeszliśmy więc do „ogrodów Marty” w kierunku Friedenskirche (kościół Pokoju), którego widoczna z daleka wieża momentalnie wywołała we mnie wspomnienia z Rzymu, gdzie tego typu romańskie konstrukcje były niezwykle częste. Faktycznie Fryderyk Wilhelm IV kazał zbudować kościół wzorowany na włoskich wzorcach.

Następnie udaliśmy się w kierunku przeciwnym, do pawilonu chińskiego (Chinesisches Haus), który jest jednak budynkiem bardziej po europejsku rokokowym, niż chińskim, i (wg mnie) dość kiczowatym, z każdej strony otoczonym złoconymi figurami „Chińczyków” grających na raczej europejskich instrumentach. O ile uważa się, że saksofon, wynaleziony w 1840 roku nie miał swojego „poprzednika”, z którego się rozwinął, to spojrzawszy na osiemnastowieczną figurę jednego z „chińskich” muzyków, trudno się oprzeć wrażeniu, że jej autor antycypował powstanie tego instrumentu w przyszłości.
Ruszywszy dalej dotarliśmy do  Römischen Bäder, czyli łaźni rzymskich, do których droga wiedzie przez jakieś stare zabudowania, o których przewodniki milczą. Same łaźnie, czyli starorzymska willa zbudowana w latach 30. XIX wieku, to kolejny hołd złożony przez Fryderyka Wilhelma IV italskiej klasyce.

Nie doszliśmy do samego pałacyku Charlottenhof, zadowoliwszy się jedynie zdjęciem z daleka tej klasycystycznej rezydencji. W drodze powrotnej do Starego Pałacu poprosiłem żonę o zrobienie zdjęcia z flecistą w osiemnastowiecznym stroju, a następnie zakupiliśmy kilka pamiątek w sklepie mieszczącym się w pałacu. Razem z Jolą udaliśmy się na parking przy wiatraku, gdzie umówiliśmy się z Ronniem, który miał nas stamtąd zabrać. 


 Budynki dla służby naprzeciw Neues Palais



 Neues Palais




Neues Palais od strony głownej alei


Oranżeria
Kamienna ława
 Wiatrak na wzniesieniu

Nieopisany budynek na teranie pałacowego parku
 "Wanna" niewątpliwie wzorowana na rzymskich
 Wielka fontanna



Schloss Sanssouci (Stary Pałac)
Widok na fontannę z wysokości pałacu
Ażurowa altana przy pałacu


Pałac Sanssouci od strony dziedzińca frontowego
Friedkirche - charakterystyczna "rzymska" wieża
"Ociekający złotem" pawilon chiński
"Chiński saksofonista" (prawie sto lat przed wynalezieniem saksofonu)
W drodze ku "łaźniom rzymskim"







Willa w stylu starorzymskim zwana "łaźniami rzymskimi"
Pałacyk Charlottenhof
Wiatrak raz jeszcze
Z "osiemnastowiecznym pruskim" flecistą

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz