W piątek (12 lipca) rano wyruszyliśmy do Poczdamu. RE1 z
Erkner dojeżdża bezpośrednio z Erkner do stacji Potsdam-Sans Souci, więc w
przeciągu ok. godziny przecięliśmy cały Berlin i wysiedliśmy tuż przy pałacowym
parku.
Kto zna Białystok, ten wie, że pałac Branickich często
nazywa się Wersalem północy lub polskim Wersalem, ale są to porównania
strasznie naciągane. Biorąc pod uwagę powierzchnię całego założenia i rozmiar
pałacowych budynków, białostocki pałac Branickich porównałbym raczej do
berlińskiego pałacu w Charlottenburgu, natomiast do Wersalu można porównać
zespół pałacowy Sans Souci w Poczdamie (czy też pod Poczdamem, w zależności od
podejścia do tematu), choć budynki są tu rozproszone na ogromnej przestrzeni
parku.
Wszedłszy na teren pałacowego parku od strony stacji
kolejowej dochodzi się do miejsca, gdzie po lewej widzi się okazałe budynki dla
pałacowej służby, gdzie obecnie ma siedzibę Uniwersytet Poczdamski, zaś po
prawej ogromny barokowy Neues Palais (mieszanka niemczyzny z francuszczyzną –
Nowy Pałac), zbudowany w latach 60. XVIII wieku jako dom dla gości pruskich
władców, ale od 1871 służący jako rezydencja cesarzy niemieckich. Kierując się
na prawo i przechodząc na drugą stronę Nowego Pałacu, doszliśmy do głównej alei
parku, skręciwszy w którą, ruszyliśmy na spotkanie innych perełek architektury.
Wkrótce po lewej wyłonił się malowniczy widok położonej na
wzniesieniu Oranżerii, w kierunku której się skierowaliśmy, odpocząwszy nieco
na jednej z kamiennych ław otaczających klomby na niższym poziomie. Następnie
wzdłuż ulicy o wdzięcznej nazwie Maulbeeralee (Aleja Morwowa) doszliśmy do
starego wiatraka patrzącego na park ze szczytu pagórka po lewej stronie ulicy,
ale my skręciliśmy z powrotem w prawo, przechodząc obok budynku, który wydał
nam się uroczym dworkiem-pałacykiem, ale którego na turystycznych planach parku
nawet się nie zaznacza, więc pewnie był to jakiś budynek gospodarczy. Wróciwszy
do głównej alei, skręciliśmy w nią tym razem w lewo, by po kilku minutach
wolnego spaceru dotrzeć do wielkiej fontanny i „wiszących ogrodów”, czyli do
tarasów pokrytych bujną roślinnością po naszej lewej stronie. Wzgórze z tak
założonym ogrodem wieńczył sam Schloss Sanssouci, czyli stary pałac (dosł. zamek)
„bez trosk”.
Uroczy rokokowy parterowy budynek został zbudowany na
zlecenie Fryderyka II (Wielkiego) w latach 1746-1747 jako królewska letnia
rezydencja. Ponieważ jest to niejako serce całego kompleksu, miejsce to
zgromadziło tłumy międzynarodowych wycieczek, wśród których, być może akurat
tego dnia i o tej porze, dominował język rosyjski.
W parku było jeszcze kilka punktów do odwiedzenia, w związku
z czym zeszliśmy z powrotem między tarasowymi ogrodami, zostawiwszy Jolę przy
pałacu, ponieważ ona już te obiekty poznała wcześniej. Podeszliśmy więc do „ogrodów
Marty” w kierunku Friedenskirche (kościół Pokoju), którego widoczna z daleka
wieża momentalnie wywołała we mnie wspomnienia z Rzymu, gdzie tego typu
romańskie konstrukcje były niezwykle częste. Faktycznie Fryderyk Wilhelm IV
kazał zbudować kościół wzorowany na włoskich wzorcach.
Następnie udaliśmy się w kierunku przeciwnym, do pawilonu
chińskiego (Chinesisches Haus), który jest jednak budynkiem bardziej po
europejsku rokokowym, niż chińskim, i (wg mnie) dość kiczowatym, z każdej
strony otoczonym złoconymi figurami „Chińczyków” grających na raczej
europejskich instrumentach. O ile uważa się, że saksofon, wynaleziony w 1840
roku nie miał swojego „poprzednika”, z którego się rozwinął, to spojrzawszy na
osiemnastowieczną figurę jednego z „chińskich” muzyków, trudno się oprzeć
wrażeniu, że jej autor antycypował powstanie tego instrumentu w przyszłości.
Ruszywszy dalej dotarliśmy do Römischen
Bäder, czyli łaźni rzymskich, do których droga wiedzie przez jakieś stare
zabudowania, o których przewodniki milczą. Same łaźnie, czyli starorzymska
willa zbudowana w latach 30. XIX wieku, to kolejny hołd złożony przez Fryderyka
Wilhelma IV italskiej klasyce.
Nie doszliśmy do
samego pałacyku Charlottenhof, zadowoliwszy się jedynie zdjęciem z daleka tej
klasycystycznej rezydencji. W drodze powrotnej do Starego Pałacu poprosiłem
żonę o zrobienie zdjęcia z flecistą w osiemnastowiecznym stroju, a następnie
zakupiliśmy kilka pamiątek w sklepie mieszczącym się w pałacu. Razem z Jolą
udaliśmy się na parking przy wiatraku, gdzie umówiliśmy się z Ronniem, który
miał nas stamtąd zabrać.
Budynki dla służby naprzeciw Neues Palais
Neues Palais
Neues Palais od strony głownej alei
Oranżeria
Kamienna ława
Wiatrak na wzniesieniu
Nieopisany budynek na teranie pałacowego parku
"Wanna" niewątpliwie wzorowana na rzymskich
Wielka fontanna
Schloss Sanssouci (Stary Pałac)
Widok na fontannę z wysokości pałacu
Ażurowa altana przy pałacu
Pałac Sanssouci od strony dziedzińca frontowego
Friedkirche - charakterystyczna "rzymska" wieża
"Ociekający złotem" pawilon chiński
"Chiński saksofonista" (prawie sto lat przed wynalezieniem saksofonu)
W drodze ku "łaźniom rzymskim"
Willa w stylu starorzymskim zwana "łaźniami rzymskimi"
Pałacyk Charlottenhof
Wiatrak raz jeszcze
Z "osiemnastowiecznym pruskim" flecistą
Wielka fontanna
Schloss Sanssouci (Stary Pałac)
Widok na fontannę z wysokości pałacu
Ażurowa altana przy pałacu
Pałac Sanssouci od strony dziedzińca frontowego
Friedkirche - charakterystyczna "rzymska" wieża
"Ociekający złotem" pawilon chiński
"Chiński saksofonista" (prawie sto lat przed wynalezieniem saksofonu)
W drodze ku "łaźniom rzymskim"
Willa w stylu starorzymskim zwana "łaźniami rzymskimi"
Pałacyk Charlottenhof
Wiatrak raz jeszcze
Z "osiemnastowiecznym pruskim" flecistą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz