Dr Maciej Tramer tłumaczył się prawdopodobnie (nie mogę
stwierdzić tego z całą pewnością, ponieważ na jego głównym wystąpienie nie
dotarłem) z nazwania Lwowa polskim miastem, lub być może jedynie z
niewystarczającego zaznaczenia, że Lwów jest miastem ukraińskim. Jak przyznał
na początku swojego wyjaśnienia, po swoim wystąpieniu spodziewał się raczej
ataku ze strony kogoś o poglądach nacjonalistycznych (na co prowadzący sesję
dowcipnie zauważył, że w Białymstoku nacjonalistów nie ma, co prawdopodobnie
było sarkazmem), niż od strony ukraińskiej. Niedawno UEFA tłumaczyła się z
czegoś dokładnie odwrotnego – i słusznie! Jak się bowiem zorientowałem, cała
wypowiedź adresowana była do potężnego mężczyzny ze szpakowatą brodą odzianego
w zieloną (o ile dobrze pamiętam) rubaszkę, czyli koszulę popularną wśród
narodów „ruskich” (Rosjan, Białorusinów, Ukraińców). Mężczyzna prawdopodobnie
był Ukraińcem lubiącym wtrącić swoje trzy grosze.
Dr Tramer rozpoczął wyjaśnienia, niczym Biały Dom po wpadce
Baracka Obamy, tłumacząc, że trudno być geografem i historykiem równocześnie.
Czując lekkie zażenowanie całą sytuacją, wyszedłem. Następnie wychodzili inni
uczestnicy konferencji wyrażając zniecierpliwienie zachowaniem „mąciwody”.
Po przerwie nastąpiła wreszcie sesja, na którą czekałem, a
którą rozpoczął profesor Bogdan Burdziej wspaniałym referetem na temat
opowiadania Chałat Wiktora
Gomulickiego. Oprócz Wspomnień
niebieskiego mundurka współczesny czytelnik (tzn. taki w moim wieku) raczej
żadnych innych utworów tego autora nie zna, tym bardziej więc z
zainteresowaniem wysłuchałem wystąpienia profesora Burdzieja. Była to perełka,
jaką potrafią przygotować prawdziwi erudyci z talentem literackim. Koncepcja
literatury „krawieckiej” wywiedziona z Thomasa Carlyle’a, nawiązanie do Płaszcza Gogola, a zwieńczenie całości
opowieścią o młodym Admie Mickiewiczu, który, podobnie jak młodzieniec z Chałata Gomulickiego, był wieziony przez
żydowskiego woźnicę, to była dla słuchacza nie tylko przygoda intelektualna,
ale równocześnie czysta literacka rozkosz, ponieważ tego typu wykłady wg mnie mają
o wiele więcej wspólnego ze sztuką niż nauką, co w tym wypadku jest ogromnym
plusem! Gdyby podręczniki do języka polskiego były pisane w taki sposób, w jaki
zaprezentował swój temat profesor Bogdan Burdziej, jestem przekonany, że
mielibyśmy o wiele więcej miłośników literatury wśród młodzieży.
Mężczyzna w rubaszce nie zawiódł i tym razem, wtrącając
swoje trzy grosze. Pan profesor wspominając Mikołaja Gogola, nazwał go pisarzem
rosyjskim. Akurat wiedziałem, że twórca Rewizora był Ukraińcem, ponieważ jakieś
2 lata temu fakt ten uświadomił mi kolega rusycysta, który dyplom swego czasu
robił z literatury ukraińskiej. Ponieważ mam lekkie ADHD (prawdopodobnie),
odwróciłem się do koleżanek i kolegów, żeby po cichu zauważyć, że Gogol to
pisarz ukraiński. Zdążyłem wyszeptać te słowa, kiedy nagle je usłyszałem wypowiedziane
głośno! Jeżeli znacie reklamę z Edytą Górniak śpiewającą w pociągu, to pewnie
domyślacie się jak się mogłem w pierwszej chwili poczuć. Przecież nikt z moich
znajomych nie miał ukrytego mikrofonu.
- Mikołaj Gogol był pisarzem ukraińskim! – to stwierdzenie
oczywiście należało do mężczyzny w rubaszce.
Dr Jacek Partyka opowiadał o poecie, o którego istnieniu
dowiedziałem się dnia poprzedniego, przez co było mi bardzo wstyd, ale jak się
okazało, nie byłem w swojej ignorancji odosobniony, gdyż nawet prowadzący sesję
przeczytał błędnie nazwisko Reznikoff, zaś późniejsze pytania z sali pokazały,
że prawie nikt wcześniej o tym amerykańskim poecie nie słyszał.
Sesję zamknęła mgr Grażyna Dawidowicz z Białegostoku swoim wystąpieniem na temat doświadczenia
Holokaustu w życiu i twórczości Sary Nomberg-Przytyk. W tejże sesji było to
jedyne wystąpienie dotyczące Polski wschodniej, jako że Sara Nomberg-Przytyk
była białostoczanką, przedwojenną komunistką, więźniarką Auschwitz, a po wojnie
białostocką dziennikarką.
Żałuję, że nie wybrałem się na odczyty dnia poprzedniego,
oraz że nie spędziłem całego dnia w czytelni Książnicy Podlaskiej, ponieważ
sądząc po prelegentach i tytułach ich wystąpień, musiało to być spotkanie
ciekawe, inspirujące, ze sporą dozą kontrowersji.
Ja chyba najbardziej zapamiętam wystąpienie profesora
Burdzieja, ponieważ, kiedy zacytował Carlyle’a Sartor Resartus, stwierdziłem, że szkocki myśliciel w 1831 roku
stał się jednym z prekursorów lingwistyki kognitywnej, formułując tezę o
metaforyczności języka ponad sto lat wcześniej nim zrobił to Goerge Lakoff.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz