Jest czas świąteczny, więc i temat powinien być lekki i
radosny. Wychodzę jednak z założenia, że każdy tekst powinien być pewną
prowokacją do przemyśleń, więc tak gładko to nie będzie, choć spróbuję zakończyć
optymistycznie. Wigilia i Święta to m.in. wspaniałe potrawy, z których wiele
jadamy tylko raz w roku. Od potraw moja wewnętrzna narracja przeszła do
gotowania, a jak gotowanie to gastronomia, Magda Gessler i polskie restauracje itd. itp.
Kiedyś już poruszałem temat braku w Polsce restauracji
prowadzonych przez autentycznych pasjonatów gotowania. Całkiem niedawno
natomiast wypowiedziałem się na temat motywacji wewnętrznej. Przypomnę, że
chodzi w niej o to, żeby robić coś tylko z wewnętrznej potrzeby zupełnie bez
nastawienia na zapłatę czy nagrodę. Myślę, że to, co nasi przodkowie nazwali
powołaniem to właśnie ta przepotężna siła każąca robić nam pewne rzeczy
niezależnie od tego, czy ktoś nas za nie wynagradza, czy nie. Dlatego prawdziwy
aktor to nie jakaś gwiazda i celebryta, ale ktoś, komu reżyser każe grać przez
cały sezon kij od szczotki, a ten robi to z ochotą, ponieważ gra na scenie
jest jego sensem życia. Wszyscy się chyba zgadzamy, że istnieją zawody, do
których powołanie, czyli ta przemożna motywacja wewnętrzna, jest niezbędne,
ponieważ bez tego ludzie wybierający taki zawód będą go zawsze wykonywać źle.
Widać to najlepiej na przykładzie lekarzy, nauczycieli i duchownych rozmaitych
wyznań. W innych zawodach brak autentycznego powołania może nie spowoduje
wielkich szkód, ale za to bez trudu rozpoznamy mechanika czy kucharza, którzy
się nim kierują.
Kiedy idę do polskiej restauracji mogę się spodziewać
dosłownie wszystkiego, od fatalnej jakości jedzenia po potrawy bardzo smaczne,
ale doprawdy trudno znaleźć miejsce, gdzie wszyscy wykonują swoją pracę z
autentyczną pasją. Wspominałem już kiedyś programy podróżniczo-kulinarne
pokazujące często niewielkie restauracyjki w prowincjonalnych miasteczkach
Francji lub Włoch, gdzie kucharze po prostu żyją gotowaniem, gdzie mają
wypracowane potrawy, które mogliby z powodzeniem podawać w prestiżowych
paryskich lokalach, ale również codziennie wyżywają się twórczo bawiąc się w
nowe kombinacje składników, przypraw i sposobów obróbki cieplnej.
Oglądając „Kuchenne rewolucje” pani Magdy Gessler, która metody
może stosuje kontrowersyjne, ale z całą pewnością ma jak najlepsze intencje
wobec odwiedzanych restauracji, można doznać szoku i depresji w jednym, kiedy
się widzi ludzi rzekomo zawodowo zajmujących się przygotowaniem posiłków dla
ludzi, którzy robią to byle jak, często bez przygotowania zawodowego, ale
przede wszystkim bez serca do takiej pracy.
Z radością oglądam zmiany na lepsze, a już najbardziej mnie
cieszą zmiany w osobowości kucharzy, którzy z niepewnych siebie partaczy powoli
zmieniają się w ludzi zaangażowanych w swoją pracę, a właściwie sztukę. Niestety
takich przypadków nie ma zbyt wiele. Częściej pomaga odkrycie przez panią Magdę
talentu nie docenionego przez szefostwo i koleżeństwo i ustawienie takiej osoby
na należnym jej miejscu. Przykro jest czasami oglądać ludzi, którzy po prostu
muszą zostać zastąpieni przez kogoś zupełnie z zewnątrz, co oznacza, że tracą
pracę. Przykro, bo zawsze jest jakiś żal, że ktoś traci źródło utrzymania.
Niemniej widok tych ludzi przy pracy nie nastawia widza pozytywnie. Jako klient
z pewnością nikt nie chciałby kosztować kiepsko przez nich przygotowanych
potraw.
Życzyłbym w nadchodzącym roku naszemu krajowi, żeby pojawiło
się więcej restauracji prowadzonych przez autentycznych pasjonatów dobrej
kuchni, w których pracują kucharze-artyści, a jeśli nie od razu artyści, to w
każdym razie ludzie, którzy po prostu kochają gotować i mogliby to robić,
choćby im nikt za to nie płacił. Oczywiście im życzę, żeby ich pracę doceniano
i jak najbardziej płacono i to dobrze!
Nie trzeba być wielkim filozofem, żeby dostrzec, że rzeczy,
w przygotowanie których włożymy więcej pracy, zazwyczaj (bo oczywiście są
wyjątki) cechują się wyższą jakością od rzeczy zrobionych byle jak. Doskonale
wiem, że nie wszyscy lubią gotować. Dla nich przygotowanie potraw wigilijnych
oraz przysmaków na dwa następne dni świąt to ciężka próba, a przede wszystkim
męka. Ponieważ w naszym wciąż jeszcze bardzo tradycyjnym społeczeństwie to od
kobiet oczekuje się prac związanych z kuchnią, niejedna żona i matka po wielu
godzinach w kuchennych oparach ma serdecznie dość samych świąt. W takim
przypadku lepiej już chyba zakupić dobrej jakości potrawy gotowe, niż przeklinać
Boże Narodzenie. Idealna sytuacja to oczywiście taka, kiedy wszyscy domownicy
dzielą pasję gotowania i biorą udział w przygotowaniu świątecznych smakołyków. Wtedy
bowiem radość świętowania zaczyna się jeszcze długo zanim zasiądziemy do stołu.
Święta z całą pewnością powinny być czasem relaksu i
rozluźnienia. Jeżeli samo ich przygotowanie ma nam zepsuć radość z ich
przeżywania, to myślę, że nie ma się co napinać na siłę. Równocześnie jestem
przekonany, że czym więcej serca, twórczej inwencji i pracy włożymy w ich
przygotowanie, tym lepiej wypadną i wszystkim dadzą więcej satysfakcji. Takiego
podejścia wszystkim życzę!
W dzisiejszy wieczór wszystkim życzę wspaniałego stołu
pełnego potraw, które są tradycyjnie po polsku postne, ale które chciałoby się
jadać częściej! W pierwszy i drugi dzień Bożego Narodzenia również życzę
smacznych potraw i trunków na stole, choć oczywiście do tego niezbędne jest
idealne zdrowie, żeby je wszystkie przyswoić. Dlatego właśnie życzę również i
zdrowia! (Nareszcie wiadomo, dlaczego tak często tego zdrowia sobie nawzajem
życzymy).
Wiele wskazuje na to, że nadchodzący rok może być dla nas
wszystkich wielkim wyzwaniem, jeśli chodzi o warunki życia. Pewnie nie będzie
lekko, ale myślę, że w każdych warunkach warto zawalczyć o to, żeby poprawić jakość
tego, co robimy. Sam mam w tym względzie wiele do zrobienia, więc i sobie życzę
bardziej pozytywnego podejścia do wszystkiego, czym się zajmuję. Jeżeli
popracujemy nad jakością własnych działań nie licząc zbytnio na gratyfikację
finansową, istnieje duże prawdopodobieństwo, że polepszy się jakość naszego
życia. Najpierw subiektywnie a potem całkiem obiektywnie.
Nie powinniśmy jednak zapominać, że w naszym kraju żyją
setki tysięcy ludzi, dla których wszystkie te zagadnienia, które poruszyłem
powyżej, nie mają najmniejszego sensu, ponieważ nie stać ich na podstawowe
artykuły żywnościowe, a o świątecznych smakołykach nawet nie marzą. Należy
oddać wielką chwałę wszystkim organizacjom charytatywnym i ludziom dobrej woli,
którzy o nich pamiętają i organizują spotkania wigilijne. Życzę wszystkim,
żebyśmy nie musieli się wstydzić jako społeczeństwo, że w kraju, gdzie sklepy
są pełne dóbr wszelakich, ludzi obok nas nie stać na jedzenie.
Wszystkiego najlepszego, moi drodzy! Cieszmy się tym, co nas
otacza, bliskimi ludźmi, dobrymi potrawami, prezentami. Wesołych Świąt!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz