Alicja pewnym krokiem wkroczyła
przez szklane drzwi do jasno oświetlonego holu. Zatrzymała się na ułamek
sekundy, żeby się rozejrzeć, ale od razu dostrzegła Grzegorza.
Trzydziestodwuletni przystojny mężczyzna w ciemnogranatowym garniturze i
błękitnej koszuli podszedł do niej odsłaniając w uśmiechu dwa rzędy
śnieżnobiałych zębów, które lśniły niczym klawisze nowego fortepianu.
- Dzień dobry, pani Alicjo –
odezwał się jeszcze w ruchu, ale już zwalniając.
- Dzień dobry panu –
odpowiedziała szczupła brunetka średniego wzrostu, której urodę można było
określić jako klasyczną. Na wargach pokrytych delikatną szminką koloru
malinowego zaczaił się tajemniczy uśmiech.
- Zapraszam na kawę.
Propozycja
Grzegorza spotkała się z podniesieniem kącików zmysłowych warg Alicji, której
krótkie „Z przyjemnością” mogło oznaczać dosłownie wszystko.
- Basiu, dwie kawy poproszę do
mojego biurka – wykrzyknął Grzegorz do koleżanki, którą akurat mijali.
Dotarłszy
do stanowiska pracy Grzegorza, ten wprawnym ruchem odsunął krzesło od biurka w
taki sposób, żeby Alicja mogła swobodnie usiąść. Kiedy sam zajął swoje miejsce,
zapytał:
- Co sprowadza moją najlepszą
klientkę?
Alicja
nadal się uśmiechała, ale jakby mniej tajemniczo, ponieważ wesołe iskierki w
jej oczach wskazywały na coś pomiędzy rozbawieniem a tryumfem.
- Czy przypomina pan sobie naszą
ostatnią rozmowę, panie Grzegorzu?
Zapytany
uniósł wysoko brwi, co sprawiło, że zaczął przypominać niewinne dziecko, które
jest bezradne wobec trudnego pytania. Po chwili jednak przybrał zwyczajny wyraz
twarzy, co wskazywało, że odzyskał pewność siebie, a może raczej że ta
poprzednia zdziwiona mina była tylko pewnym rodzajem kokieterii z jego strony.
- Rozmawialiśmy na temat
oprocentowania mojego kredytu, panie Grzegorzu – powiedziała Alicja aksamitnym
altem, który każdego mężczyznę wprawiał w stan pośredni między onieśmieleniem a
niepohamowanym pożądaniem.
- Naturalnie, przypominam sobie –
odpowiedział Grzegorz głośno przedtem przełknąwszy ślinę. Po chwili,
odzyskawszy pewną równowagę, ciągnął już pewniej:
- Naturalnie mówiliśmy o tym, że oprocentowanie
w naszym banku jest najniższe.
- Właśnie! – Alicja aż klasnęła w
dłonie. – Mówił pan coś jeszcze. Przypomina pan sobie?
Tym razem Grzegorz odzyskał już
poczucie równowagi i z wielkim rezonem odpowiedział:
- Ależ oczywiście, pani Alicjo! –
znowu uśmiechał się szeroko czarując kobietę blaskiem swoich doskonale
wypielęgnowanych zębów. – Powiedziałem wówczas, że jeśli znajdzie pani niższe
oprocentowanie pożyczki niż w naszym banku, my natychmiast zmniejszymy nasze
oprocentowanie do poziomu tegoż!
Koniec swojej wypowiedzi
zwieńczył uśmiechem tak szerokim, że ponad bielą jego zębów ukazała się
czerwień dziąseł, co w chwili jego największego tryumfu sprawiło, że nagle
wydał się Alicji żałosny.
Bez słowa
wyjęła z torebki złożoną na pół kartkę i wręczyła ją nadal uśmiechającemu się
szeroko mężczyźnie.
- C…cc…co to jest? – spytał rozkładając
papier. Widok zamierającego uśmiechu na jego twarzy wydał się Alicji bezcenny.
- Jeśli pan pamięta, jestem
nauczycielką.
- Taaak – Grzegorz odpowiedział
przeciągle, jakby przeczuwając jakieś niebezpieczeństwo i chcąc je odwlec.
- Ten dokument, który pan ma
przed sobą, to decyzja przyznania mi pożyczki z kasy zapomogowo-pożyczkowej.
Oprocentowanie zero! Słyszy pan? Z e r o ! – ostatnie słowo wypowiedziała
akcentując każdą głoskę.
Uśmiech Grzegorza dawno gdzieś
przepadł, zaś mężczyzna w granatowym garniturze i błękitnej koszuli zaczął
zrazu delikatnie, a potem już bardzo wyraźnie się trząść. Nie trzęsły mu się
ręce czy głowa. Cały się trząsł, a po chwili całą jego twarz, która zrobiła się
czerwona, pokryły krople potu. Ku swojemu przerażeniu Alicja zauważyła, że
włosy Grzegorza najpierw zrobiły się szare, by zaraz przejść w biel. Młody
mężczyzna, którego skóra nagle się pomarszczyła, wypuścił papier, zaś obie jego
dłonie powędrowały w kierunku głowy. Chwyciwszy w nie nagle posiwiałe włosy,
zaczął je wyrywać całymi garściami.
Alicja była
tak zdziwiona i zarazem zafascynowana niespodziewaną transformacją Grzegorza,
że nawet nie zauważyła, że sąsiednie biurka również zaczęły się trząść. Dziewczyna
nazwana przez Grzegorza Basią leżała na podłodze, zaś przed nią leżały skorupy
potłuczonych filiżanek w czarnej kałuży kawy.
Grzegorz,
wyrwawszy sobie wszystkie włosy, zaczął zrywać z siebie całe płaty skóry oraz
krwiste kawały mięśni i organów wewnętrznych, odsłaniając biel kości. Alicja
wstała. Tym razem odwróciła głowę, żeby zobaczyć co się wokół niej dzieje.
Ujrzawszy ludzkie szkielety przy sąsiednich biurkach, oraz same biurka
rozsypujące się najpierw w drzazgi a potem dosłownie w proch, ponownie uniosła kąciki
zmysłowych warg.
Stała
dumnie pośród walących się murów przygniatających to, co jeszcze niedawno
wydawało się wszechpotężną świątynią Mamony. Ohydny gruby wąż w okularach, w
którym rozpoznała dyrektora banku, resztką sił czołgał się w jej kierunku.
- Teraz
zwyciężyłaś – zasyczał. – Ale to nie koniec. Z nami nie można wygrać.
W miarę
syczenia jego objętość malała, tak że w końcu stał się niewielkim sznurkiem
wielkości zaskrońca. Alicja przestała się uśmiechać. Na jej twarz wstąpił wyraz
śmiertelnej powagi i siły. W końcu się ruszyła. Rozdeptawszy węża, wolnym i
dumnym krokiem wyszła na ulicę bez słowa mijając przechodniów, którzy stali jak
zaczarowani, nie mogąc się nadziwić upadkowi potężnej instytucji, która jeszcze
niedawno kusiła ich tanimi kredytami.
Zza chmur wyjrzało słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz