Doktor Piotr Nowak podczas debaty na temat „Burzy” Szekspira
zdecydowanie przyjął założenie, że Kaliban, (postać, która w dyskusji pojawiła
się dość późno – aż się nie mogłem doczekać) dzikie monstrum zmuszane przez
Prospera do ciężkiej pracy i boleśnie karane przezeń za każde najmniejsze
przewinienie, to po prostu personifikacja cielesności samego Prospera. Głęboko
to freudowska interpretacja, zwłaszcza w świetle próby gwałtu na Mirandzie,
córce Prospera, po której Kaliban stracił łaskę tegoż.
Piotr Kamiński, autor najnowszego tłumaczenia „Burzy” przy
okazji rozmowy o Kalibanie bardzo krótko potraktował post-kolonialną
interpretację tej postaci jako prymitywną i najwyraźniej niewartą dyskusji.
Kiedy później zabrałem głos i mu to wypomniałem, całkiem słusznie stwierdził,
ze chodziło mu o to, żeby nie przenosić naszego myślenia wynikającego z
czterech stuleci kolonializmu i okresu post-kolonialnego na czasy Szekspira i
nie przypisywać mu takiego myślenia. Niewątpliwie jest to racja, ale generalnie
ta odpowiedź mnie nie zadowoliła i nadal nie zadawala, bowiem wcale nie trzeba
mieć wiedzy na temat kolonializmu oraz wcale nie trzeba myśleć jak liberalny
demokrata XXI wieku, żeby docenić geniusz obserwacyjny Szekspira.
„Burza” została napisana w 1612 roku, a więc pięć lat po
założeniu osady Jamestown w Wirginii, przed którym zresztą żeglarze angielscy
zdobyli już niemałe doświadczenie w kontaktach z ludnością tubylczą Ameryki i
nie tylko. W 1584 kapitanowie Philip Amadas i Arthur Barlow zabiorą do Londynu
dwóch Indian z wysp Hatteras i Roanoke o imionach zapisanych jako Manteo i
Wanchese. W „Burzy” zresztą wspomina się Indian jako atrakcji dla ludu. Pojawia
się arcyciekawe zagadnienie do przemyślenia – problem człowieka nieskażonego
cywilizacją. Konfrontacja społeczeństwa żyjącego na innym poziomie rozwoju
kultury materialnej z ludźmi, którzy żyli tak, jak być może przodkowie tych
pierwszych, musiało zmuszać inteligentne i wrażliwe jednostki do refleksji. Nie
oszukujmy się jednak, ludność Anglii, tak samo zresztą jak i innych
europejskich krajów, nie była w stanie myśleć o ludności tubylczej Afryki czy
Ameryki inaczej niż jako o dzikusach. Naturalnie anachronicznym przeniesieniem
naszego sposobu myślenia na początek XVII wieku byłoby wystąpienie z
pretensjami do ówczesnych Europejczyków, że nie byli bardziej szlachetni,
empatyczni czy z powodu tego, że nie traktowali mieszkańców kolonizowanych
kontynentów jak równych sobie. Niemniej pogardliwe odrzucenie koncepcji, ze
Szekspir wypowiedział się na temat kontaktu ludzi cywilizacji europejskiej z
pierwotnymi mieszkańcami podbijanych ziem, wydaje się nieuzasadnione.
Doktor Nowak, który z uporem godnym lepszej sprawy forsował
ideę Kalibana jako cielesności (może powinniśmy od razu użyć jungowskiego
konceptu „cienia”), również z pogardą skwitował interpretację stosunków
Prospero-Kaliban jako kolonisty, który bije biednego mieszkańca kolonii.
Oczywiście debaty mają to do siebie, że przy pomocy chwytów erystycznych można wznieść
na wyżyny najbardziej wydumaną i naciąganą koncepcję, a logiczną przedstawić
jako niewartą dyskusji i właśnie coś takiego udało się doktorowi Piotrowi
Nowakowi (przedtem panu Piotrowi Kamińskiemu) – krótkie zdanie wypowiedziane
odpowiednim tonem przez postaci, które już zdobyły pozycję autorytetu (mam tu
na myśli trójkę dyskutantów) i publiczność już wie, że taką a taką koncepcją
nie ma sobie nawet co głowy zawracać.
Tymczasem pomysł, że Kaliban jest jednak pierwotnym
mieszkańcem wyspy rządzonej przy pomocy magii przez Prospera, jest najbardziej
naturalny ze wszystkim możliwych interpretacji tej postaci, co nie znaczy, że
jest prymitywny. Problem ludzi „dzikich”, a zwłaszcza koncepcja „szlachetnego
dzikusa” jest o wiele starsza od Jana Jakuba Rousseau, ponieważ już sto lat
przed Szekspirem Montaigne wymyślił „szlachetnego kanibala”. Szekspirowski
Kaliban to nie tylko anagram słowa „kanibal”, ale możliwe, że satyra na tę
rzekomą szlachetność pierwotnych mieszkańców terenów zamorskich, jaką
przypisyał im Montaigne. Być może mamy tu do czynienia z trzeźwym pragmatyzmem
przeciwstawionym europejskiemu idealizmowi zblazowanemu własną cywilizacją.
Kiedy Kaliban wypomina Prosperowi, że przecież kiedyś ten
traktował go bardzo dobrze, a potem sprowadził go do roli okrutnie
wykorzystywanego niewolnika, to przecież mamy sytuację, którą Szekspir bardzo
łatwo mógł sobie wyobrazić. Pierwsze kontakty z ludnością miejscową prawie
zawsze były przyjazne, zaś kiedy tylko biali czuli się pewniej na nowym gruncie
stosunki się pogarszały – nawet niekoniecznie z powodu agresywnych zachowań ze
strony Europejczyków, ale po prostu z poczucia zagrożenia rodzimych mieszkańców
kolonii przez rozrastające się osady kolonistów. Tak przecież było z plemieniem
Powhatan, z którego pochodziła Pocahontas, o czym wieści mogły już do Szekspira
dojść.
Nawet jeśli założymy, że Szekspir nie interesował się
bezpośrednio doniesieniami z kolonii, jako człowiek o niezwykłej przenikliwości
mógł wręcz antycypować pewne schematy zachowań na styku odmiennych kultur, z
których jedna uważana jest za wyraźnie gorszą od drugiej. Osiem lat po
wystawieniu „Burzy” do Ameryki wyruszy „Mayflower”, zaś w kolejnych latach
purytańscy „pielgrzymi” przejdą te same etapy w kontaktach z tubylcami
(zwłaszcza plemieniem Wampanoag) – od przyjaźni i wzajemnej pomocy (stąd
przecież tradycja Dnia Dziękczynienia) do jawnej wrogości, kiedy to Indianie
przeklinają swoich ojców, że nie wyrżnęli białych, kiedy tych było jeszcze
mało.
Żeby było wszystko jasne, to sympatia Szekspira pozostaje
jednak po stronie Prospera, pomimo pewnych cech, które pozwalają nam na jego
krytykę. Kaliban jest dzikusem i to w tym jak najbardziej negatywnym znaczeniu
tego słowa (żadnym tam „szlachetnym”). Owszem, autor rozumie jego punkt
widzenia – pięknie go wykłada w formie monologu Kalibana, który skarży się na
swój niesprawiedliwy los, bo oto przecież miał być jedynym władcą wyspy po
śmierci swojej matki, a tu zjawił się jakiś Prospero, najpierw go obłaskawił, a
potem zniewolił. Podczas tego monologu widz/czytelnik może nawet zacząć
współczuć nieszczęśnikowi, ale przecież nie pozostajemy w tym stanie zbyt
długo, ponieważ wiemy, że Kaliban jest synem czarownicy, a więc jest niejako z
góry skazany na potępienie. Naturę ma nieokiełznaną, bo przecież chciał
zgwałcić niewinne dziewczę (jedyną kobietę na wyspie, jeśli nie liczyć istot
bezcielesnych), za co jej ojciec miał prawo brzydala ukarać. Właśnie, bo na
dodatek Kaliban jest brzydki.
Przypisanie Szekspirowi prostego rasizmu byłoby niewątpliwie
projektowaniem pojęć współczesnych na czasy nam odległe, co nie miałoby
większego sensu. Nie ma się co oszukiwać – do całkiem niedawna (a zresztą i
dzisiaj) ludzie jak najbardziej życzliwi przedstawicielom innych typów
antropologicznych i grup językowych nie mieli wątpliwości, że sami stoją na
wyższym poziomie cywilizacji. Dla Anglika początku XVII wieku ludność pierwotna
terytoriów zamorskich to były okrutne dzikusy, wśród których może trafiały się
jednostki szlachetne, ale generalnie niczego pozytywnego nie można się było w
nich doszukać, ponieważ zła była ich natura. Taki właśnie jest Kaliban.
Przychodzi mi przy okazji na myśl Shylock, żydowski kupiec z
Wenecji, bohater innego dramatu stradfordczyka. On również wygłasza monolog, w
którym bardzo logicznie wykłada przyczyny swojego systemu wartości – odrzucanie
i pogarda ze strony ludności chrześcijańskiej kształtuje taką a nie inną
postawę Żydów. Szekspir rozumie, ale nie pochwala, bo Shylock jest i tak
postacią negatywną. Nazwanie Szekspira antysemitą jest znowu rzutowaniem naszej
siatki pojęciowej na czasy sprzed czterystu lat. Niewątpliwie jego stosunek do Żydów nie jest
życzliwy. Jednakowoż fakt, że w usta Kalibana i Shylocka wkłada monologi, w
których ci wykładają swój punkt widzenia, to ogromny wkład Szekspira do rozwoju
literatury opartej na pogłębionej analizie sytuacji. Szekspir nie przełamuje
jeszcze pewnych stereotypów, ale przygląda im się bardzo uważnie i kładzie
podwaliny pod refleksję na ich temat, co jest krokiem niezbędnym do rozwoju
naszego podejścia do nich w kierunku humanitarnej empatii. Zasiewa w widzu
pewne wątpliwości, choć moralnie ocenia jednoznacznie. To, na tle tradycji
literackiej, która rozwinie się jeszcze po nim, stanowi wielką wartość i
świadczy o geniuszu twórcy komercyjnych hitów teatralnych znanego jako William
Szekspir.
Na temat Kalibana i innych postaci "Burzy" polecam www.temp-est.pl
OdpowiedzUsuń