piątek, 19 czerwca 2009

Cieszyn Jaromira Nohavicy

Niedawno dostałem od kuzyna płytę z piosenkami Jaromira Nohavicy w wykonaniu polskich artystów. Wiedział, że mi się spodoba, a to z trzech powodów. Mam słabość do naszych południowych sąsiadów, uwielbiam Cieszyn i lubię nostalgiczny nastrój wywołany wspomnieniem światów, których już nie ma. Do pewnego stopnia jest to pewnie tani sentymentalizm, ale z drugiej strony to, czym teraz żyjemy też niedługo stanie się czymś śmiesznym i nieważnym bo po prostu odejdzie w niebyt. O ile możemy jeszcze podziwiać jakieś zachowane artefakty czy budynki, a także możemy czytać teksty z dawnych czasów, atmosfery i odczuć ludzi wtedy żyjących nigdy nie będziemy w stanie odtworzyć. Dlatego wszelkie próby artystyczne mające na celu wniknięcie w sposób odczuwania tych, którzy w znanym nam miejscu żyli przed wielu laty, zawsze witam z ciekawością.
W Cieszynie ożenił się mój nieżyjący już wujek. Nadal mieszkają tam moje trzy siostry cioteczne i ich dzieci. Kiedy tylko jest mi po drodze, odwiedzam to miasto. Kiedy byłem tam po raz pierwszy granica czeska była otwarta dla mieszkańców Cieszyna, którzy mogli przechodzić na drugą stronę na dowód osobisty. Był to taki eksperyment gierkowski, który zresztą długo nie potrwał. Potem odwiedziłem wujka i jego rodzinę, kiedy byłem po trzecim roku studiów i granica była zamknięta, a o paszport niełatwo. Po 1989 roku można było wreszcie przechodzić przez granicę swobodnie, ponieważ otrzymanie paszportu nie było już problemem. Obecnie jesteśmy w systemie Schengen i Cieszyn powoli zaczyna dostrzegać szansę stania się jednym organizmem miejskim. Oczywiście istnieją wzajemne animozje wynikłe ze znajomości historii, ale uważam, że jak rzadko gdzie, tak w Cieszynie ludzie powinni się dogadać dla wspólnego dobra. Po czeskiej stronie oczywiście mówią po czesku, ale w sklepach można bez problemu dogadać się po polsku. Nie wiem, czy to samo mógłbym powiedzieć o polskiej stronie miasta. Pamiętam kiedy wybraliśmy się z żoną do restauracji dworcowej w czeskim Cieszynie, ponieważ mieli tam najlepsze „ohnive maso”, czyli bardzo pikantny paprykarz mięsny z knedlikami. Obsługująca nas kelnerka mówiła piękną śląską mową, która wg mnie jest polskim dialektem, ale to samo mogą o niej powiedzieć Czesi. Ja upieram się przy swoim, bo o ile Ślązaków jestem w stanie zrozumieć, to Czechów już niekoniecznie, choć wydaje nam się, że ich język jest naszemu bardzo bliski. Ale to już inny temat. W każdym razie jest wielka szansa, że mimo innej przynależności państwowej ludzie będą żyli w prawdziwej (a nie tylko deklarowanej politycznie) przyjaźni i, jak już wspomniałem, ku obopólnej korzyści.
Nie umieszczę wersji Artura Andrusa w języku polskim, bo musiałbym ją przerobić na mp3, potem umieścić w jakimś internetowym magazynie plików itd., a przy tym pewnie złamałbym prawo. Skorzystam więc z tego, że ktoś już prawo autorskie chyba naruszył i umieścił oryginał na YouTube.
A teraz Jaromir Nohavica




Kdybych se narodil před sto lety
v tomhle městě
u Larischů na zahradě trhal bych květy
své nevěstě

Moje nevěsta by byla dcera ševcova
z domu Kamińskich odněkud ze Lvova
kochał bym ją i pieśćił
chyba lat dwieśćie

Bydleli bychom na Sachsenbergu
v domě u žida Kohna
nejhezčí ze všech těšínských šperků
byla by ona

Mluvila by polsky a trochu česky
pár slov německy a smála by se hezky
jednou za sto let zázrak se koná
zázrak se koná

Kdybych se narodil před sto lety
byl bych vazačem knih
u Prohazků dělal bych od pěti do pěti
a sedm zlatek za to bral bych

Měl bych krásnou ženu a tři děti
zdraví bych měl a bylo by mi kolem třiceti
celý dlouhý život před sebou
celé krásné dvacáté století

Kdybych se narodil před sto lety
v jinačí době
u Larischů na zahradě trhal bych květy
má lásko tobě

Tramvaj by jezdila přes řeku nahoru
slunce by zvedalo hraniční závoru
a z oken voněl by
sváteční oběd

Večer by zněla od Mojzese
melodie dávnověká
bylo by léto tisíc devět set deset
za domem by tekla řeka

Vidím to jako dnes šťastného sebe
ženu a děti a těšínské nebe
ještě že člověk nikdy neví
co ho čeká

1 komentarz:

  1. trafiłem przypadkiem, nie po raz ostatni

    pozdrawiam

    Bartek!

    OdpowiedzUsuń