Nieruchomość to w popularnym pojęciu ekonomicznych
ignorantów, takich jak ja, „solidna inwestycja”. Wśród wielu z nas panuje
przekonanie, że nieruchomości zawsze idą w górę i że na nich nie można stracić.
Co odważniejsi inwestują więc w ziemię, a ci, których na to stać, kupują
mieszkania i domy.
Niestety na budynki również przychodzi słaba koniunktura,
zwłaszcza w czasach, kiedy ludzi po prostu na nie nie stać. To dlatego mamy
obecnie nowoczesne bloki, w których wiele mieszkań stoi pustych, ponieważ nikt
nie chce ich kupić. Agenci nieruchomości sprzedają je po niskich cenach, za
miejsce sprzedaży obierając nawet obszerne korytarze galerii handlowych, a i
tak ich towar słabo „schodzi”.
Całe bogate ośrodki wczasowe z czasów komuny obróciły się w
ruinę, bo nikt nie był zainteresowany utrzymywaniem kompleksu budynków, które w
latach 70. ubiegłego stulecia kojarzyły się z luksusem. Podobnie się dzieje z
wieloma pięknymi budynkami, m.in. z willami w Konstancinie, na co niedawno
zwróciła na Facebooku moja koleżanka (http://www.flickr.com/photos/jelon71/7142281575/
).
Budynki, które w okresie prosperity prywatnych szkół
wyższych postawili ich właściciele, często ryzykując płynność finansową swoich
instytucji, najprawdopodobniej w najbliższej przyszłości będą świecić pustkami.
Szkoda niszczejących dworków i pałaców. Szkoda upadających
secesyjnych kamienic w miastach. Szkoda zabytkowych willi i pensjonatów. Szkoda
w końcu całkiem nowych budynków, co do których istnieje obawa, że niedługo po
ich pomieszczeniach będzie hulał wiatr.
Młodych ludzi nie stać na własne mieszkanie, więc banki
oferują kredyty. Nie jesteśmy chyba już aż tak skłonni do korzystania z tych
ofert, bo przecież wszyscy wiedzą, że pożyczki należy spłacać i to z odsetkami.
Przy obecnej sytuacji na rynku pracy jest to krok bardzo ryzykowny.
Na dodatek moje pokolenie nie okazało się tak skore do
płodzenia dzieci, co odbija się na nas m.in. tak, że mamy mało uczniów i
studentów, a w pewnej perspektywie czasowej nie będzie miał kto pracować na
nasze emerytury.
Jeszcze nie tak dawno nie w pełni uświadomieni seksualnie
ludzie płodzili mnóstwo dzieci. Podobnie czynili całkiem świadomi pobożni
katolicy, ponieważ wydanie potomstwa uważali za naturalny obowiązek. Obecnie
nawet ci najbardziej religijni narzekają na państwo, że im warunków do
wychowywania dzieci nie stwarza. A przecież ich babkom nikt takich warunków też
nie stwarzał. Przed wojną chyba nikomu by nie przyszło do głowy czekać z wydaniem
potomstwa na świat na pomoc finansową ze strony państwa.
Przedsiębiorstwa i instytucje, zarówno państwowe jak i
prywatne, ociągają się ze spłatą należności, ale w tym samym czasie inne
instytucje nie chcą czekać ani tygodnia ponad termin, więc grożąc sankcją
prawną, żądają pieniędzy, który nie może się doczekać na te, które mu się
należą. Zaciąga pożyczkę w banku (jeśli jeszcze może), u znajomych (jeśli ma na
tyle bogatych i życzliwych) lub w lichwiarskich spółkach i w ten sposób wpada w
spiralę zadłużenia.
Grekom władze wmówiły swego czasu, że jest byczo, a teraz
każe im się za tę wiarę płacić. Polska wpłaca swoje żelazne zapasy do
Międzynarodowego Funduszu Walutowego, żeby pomoc Grekom, podczas, gdy nie
wiadomo, czy wariant gorszy od greckiego nie zajrzy i nam w oczy. W końcu
wierzyciele zaczną bardziej zdecydowanie domagać się należności, a my nie
będziemy mieli jak ich spłacić.
Jako ekonomiczny ignorant czasami daję posłuch zwykłym
plotkom, bo nie umiem zweryfikować ich prawdziwości. Jedna z plotek powiada, że
w Grecji wszystko się posypało po Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004, na
które kraj ten „zastawił się, ale się postawił”. Oby się nie okazało, że
Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej przyniosą Polsce podobny efekt.
Bardzo chcę się mylić. Chcę, żeby ten piłkarski jubel był
już za nami i żeby nam przyniósł wymierne i długotrwałe korzyści. Nie mam na to
żadnego wpływu, więc nie pozostaje mi nic innego, jak czekać.
Tymczasem nie potrafię się pogodzić z sytuacją, że na
polskim rynku istnieje tyle marniejących budynków, a więc mieszkań, podczas gdy
tylu ludzi na nie po prostu nie stać. Miliarderem i laureatem Nobla powinien w
Polsce zostać ktoś, kto znajdzie sposób zagospodarowanie i wykorzystania
budynków, tudzież sposób na znalezienie przez młodych ludzi drogi do ich
upragnionych mieszkań.
Ano w Polsce też podobno jakoś posypało się po Olimpiadzie w Moskwie więc po Euro na Ukrainie a na dodatek jeszcze w Polsce może byc podobnie . Zresztą to na ręke rządowi obecnie bo moze ludziom zabierac i zabierac co czyni a ludzie jeszcze mówia jaki to madry rząd zamiast łobuz i szubrawiec i trzeba go na ....
OdpowiedzUsuń