Pozwolę sobie dzisiaj przytoczyć dłuższy fragment Rzeczpospolitej rzymskiej wielkiego polskiego historyka Tadeusza Zielińskiego. Uważam, że wbrew temu, co twierdzą różnego rodzaju mądrale, do szkół powinno powrócić wykształcenie oparte na źródłach naszej cywilizacji. Nie dlatego, że "bo tak i już", że historia jest wartością samą w sobie, ale dlatego, że historia starożytna pokazuje jak działa społeczeństwo, jak działają jednostki, jak działają mechanizmy polityczne. Nawet nie dlatego, że historia się powtarza, bo nigdy się nie powtarza, ale powtarzają się podobne zjawiska, gdyż natura ludzka się praktycznie nie zmienia. Historia starożytnego Rzymu, zwłaszcza końcówka republiki i całe cesarstwo niewiele ma wspólnego z przysłowiowymi "cnotami rzymskimi", te bowiem występowały w okresie wczesnej i średniej republiki. Dlaczego nie mielibyśmy pewnych wzorów zachowań nie postawić za przykład do naśladowania i dzisiaj. Ja wiem, że to naiwność, ale może warto spróbować. Oddaję głos pięknej polszczyźnie Tadeusza Zielińskiego.
"[Pyrrus w]yprawił Kineasa jako posła do senatu rzymskiego z propozycją pokoju honorowego. Żądaniem jego była niezależność Tarentu i innych kolonii greckich, rozwiązanie sojuszu Rzymu z Lukańczykami, Apulami i Samnitami i powrót kolonistów rzymskich, zwłaszcza w Wenuzji. Nie było to bynajmniej to, o czym marzył w rozmowie z Kineasem, ale każdym razie -- coś. Zapewniwszy sobie Italię południową, mógł odpłynąć na Sycylię, która mu się zdawała łatwiejszą zdobyczą, a później znalazłaby się okazja prowadzenia sprawy przerwanej w Italii. Kineas udał się do Rzymu. Podług obyczaju wschodniego przede wszystkim posłał w imieniu króla cenne dary głównym senatorom rzymskim oraz ich żonom i był niezwykle zdziwiony, gdy mu to wszystko zwrócono. Ale w senacie jego przemówienie ludzkie i przekonywające wywarło wpływ niemały; większość senatorów wtedy już rozumiała po grecku; bardzo wielu uważało, że warunki pokoju są możliwe do przyjęcia; zwłaszcza cieszyła wszystkich możność otrzymania z powrotem jeńców wojennych, śród których prawie każdy senator miał syna lub krewniaka.
"Jeszcze prowadzono dyskusję, gdy nagle śród senatorów powstało zamieszanie. Patrzą -- a oto do sali zgromadzenia wnoszą w lektyce ślepego starca. Był to Appiusz Klaudiusz, ten sam, który przed trzydziestu laty, już i wówczas niemłody, jako cenzor zbudował drogę Appiuszową i wodociąg Appiuszowy. Od dawna skutkiem sędziwego wieku nie bywał na zebraniach senatu, ale teraz niebezpieczeństwo zmusiło go do przyjścia na posiedzenie. Wszyscy zamilkli, gdy starzec, podtrzymywany przez synów i zięcia, powoli ruszył ku ławce przedniej, gdzie siadywali dawni konsulowie i nie czekając kolei zaczął mowę.
" -- Dotychczas -- rzekł -- skarżyłem się na swoją ślepotę; ale teraz chciałbym być również i głuchy, aby nie słyszeć o waszych haniebnych rozprawach. -- I dalej płyęła fala starczych słów o tym, jaki to wstyd przyjmować pokój z rąk zwycięzcy, jaka to hańba mówić o pokoju, dopóki nieprzyjaciele są w granicach Italii. Appiusz Klaudiusz słynął zawsze jako znakomity mówca, ale teraz przewyższył sam siebie. Mowa jego "Przeciw pokojowi z Pyrrusem" została zapisana przez słuchaczy i ogłoszona publicznie; od niej Rzymianie zaczynali historię swego krasomówstwa. Do nas jednak mowa ta nie doszła. Prostota pierwszego rzecznika rzymskiego zwyciężyła sztukę ucznia Demostenesa: pokój odrzucono. Powróciwszy do Pyrrusa, Kineas opisał mu wrażenie, jakie na nim uczynił senat rzymski.
"-- Zdawało mi się -- rzekł -- że znajduję się na zebraniu królów.
" Wkrótce i sam Pyrrus mógł się o tym przekonać.
"Rzymianie wysłali do niego jako legata niejakiego Gajusza Fabrycjusza, o którym wiedział już przez swego posła Kineasa, że jest to człowiek mężny i zacny, ale zarazem bardzo biedny. Polecone mu było wykupić jeńców rzymskich. Pyrrus sam był do tego skłonny, ale układy przeciągał, chcąc bliżej zaznajomić się z posłem. Naprzód dla przyjaźni zaproponował mu znaczną sumę; Fabrycjusz nie chciał jej przyjąć. Nazajutrz przyjął go w namiocie przed zasłoną, za którą znajdował się słoń bojowy; na rozkaz króla niewolnik podniósł nagle zasłonę i Fabrycjusz ujrzał przed sobą groźnie wzniesioną trąbę zwierza. Ale Rzymianin z uśmiechem rzekł do króla: -- Ani twe złoto wczoraj mnie nie skusiło, ani twój potwór dziś mnie nie przestrasza.
"Innym razem przy obiedzie król zapytał Fabrycjusza:
-- A czyś ty słyszał o naszych myślicielach?
-- Znam Pitagorasa; postawiliśmy mu niedawno posąg na Forum.
-- Nie, my teraz mamy nowego -- Epikura.
-- Czegóż on uczy?
-- Uczy, że głównym celem życia jest przyjemność; że bogowie żyją w ciągłej rozkoszy, i dlatego nie troszczą się o sprawy ludzkie, gdyż w trosce nie ma rozkoszy.
-- Niechaj on tego uczy naszych wrogów; nasi ojcowie uczyli nas, że celem życia jest cnota i że bogowie miłują dobrych, a karzą złych.
"Wkrótce i Pyrrus się przekonał, do jakiego stopnia miał słuszność Fabrycjusz. Własny lekarz Pyrrusa napisał do Rzymianina list takiej treści: "Mogę wyzwolić was od dalszej wojny, trując króla; ile mi za to dacie?" Fabrycjusz list ten odesłał Pyrrusowi, dodając od siebie: "Zważ o ile twoi wrogowie są lepsi od twoich przyjaciół!" Pyrrus był wzruszony; uważając się za dłużnika Fabrycjusza, wypuścił na wolność wszystkich jeńców rzymskich, nie przyjąwszy za nich okupu. "
Tadeusz Zieliński, Rzeczpospolita rzymska, Katowice 1989, ss. 111-113
Dlaczego studiować historię Rzymu, skoro być może wystarczyłaby historia własnego kraju? Otóż co najmniej od XVI wieku, polscy senatorowie nie gardzili podarkami od poselstw zagranicznych, zwłaszcza w okresach poprzedzających elekcje królów. W XVIII wieku prawdopodobnie nie znaleźlibyśmy żadnego magnata, który nie brałby pieniędzy od obcych dworów. Do wieków wcześniejszych nie ma co nawiązywać, bo czasy Piastów trudno porównywać do republikańskiego Rzymu. Niemniej od epoki Mistrza Wincentego zwanego Kadłubkiem, wykształceni Polacy fascynowali się starożytnym Rzymem. Szkoda tylko, że najlepsze jego wzory trwały dość krótko (ruch egzekucyjny). Wróćmy do źródeł i uczmy się kultury politycznej, etycznej postawy i lojalności wobec wspólnego dobra (res publica, ang. common wealth), jakim jest własny kraj, od Rzymian z epoki walki z królem Epiru, Pyrrusem. Historia, bowiem, magistra vitae est.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz