piątek, 21 lutego 2014

Płacze matka Ukraina a ty jeno śpisz... Europo



Dwa tygodnie temu zacząłem pisać tekst, który chciałem umieścić na blogu. Miał on dotyczyć Ukrainy z perspektywy historycznej. Głowna teza miała wyrażać moją nieufność co do stałości Ukraińców w swoich poglądach. Wszyscy pamiętamy, że Ukraińcy zrobili pomarańczową rewolucję, żeby kilka lat później demokratycznie wybrać Janukowycza, o którym od samego początku wiedziano, że jest wasalem Moskwy. Chciałem wspomnieć o rozdarciu Ukrainy między opcję moskiewską a polską (i jeszcze turecką po drodze) w XVII wieku, rozdarciu między zwolennikami ugody w Perejasławiu a zwolennikami ugody w Hadziaczu itd. itp. O banderowcach też chciałem napisać, choć może nie w duchu księdza Isakowicza-Zaleskiego i bez typowego dla polskiej prawicy żądania przeprosin za Wołyń, choć skłamałbym, gdybym napisał, że nie chciałbym, żeby na Ukrainie przestano czcić sprawców rzezi na Polakach. To jednak chciałem odłożyć na bok w obliczu bieżących wydarzeń. Rozumowania przez pryzmat historii nie można, a nawet nie wolno wyeliminować, ale przywoływanie animozji z przeszłości wobec bieżącej sytuacji najczęściej prowadzi do impasu, w którym nie można podjąć żadnego pozytywnego kroku.

Tymczasem sytuacja się zmieniła, bo oto zaczęto mordować ludzi. Znowu można by powiedzieć, że przecież to nic nowego, bo poplecznicy Moskwy mordowali już ludzi Wyhowskiego i tych, którzy popierali ugodę hadziacką. Refleksja historyczna w takim momencie jest jednak czymś kompletnie nie na miejscu i świadczyłaby o małoduszności i braku elementarnych ludzkich uczuć. Nauczyliśmy się, że w cywilizowanym świecie nie strzela się do ludzi tak, żeby zabić. To wszystko na ten temat. Kropka, Zero dyskusji.

Jeżeli do akcji wprowadzono już nie tylko oddziały policji wyspecjalizowane w rozpędzaniu demonstracji, ale snajperów strzelających do wybranych przez siebie ludzi po to, żeby zabić, cywilizowany świat nie może stać z założonymi rękami. W Europie nie może być miejsca na kolejnych Stalinów czy Hitlerów.

Doskonale wiemy, że sznurkami Janukowycza pociąga ten, który niedawno wyraził „zaniepokojenie” sytuacją, car przeszkolony w najlepszej szkole tajnych służb na świecie, a mianowicie KGB. Jest to jedyny obecnie człowiek w Europie, a może i na świecie, który, jak na razie, bardzo umiejętnie prowadzi politykę taką, jaką chce, ponieważ w samej Rosji nikt go nie jest w stanie powstrzymać. Jeżeli komuś się wydaje, że z Władimira Putina można ugłaskać pojednawczymi gestami, to wykazuje się kosmiczną naiwnością, ponieważ jest to człowiek, który doskonale zna wszystkie mechanizmy, w tym psychologiczne, rządzące działaniami polityków. Każde ustępstwo na jego rzecz, jest przyjmowane jako oznaka słabości, a nie dobrej woli. Jeżeli zaś dzisiaj w Unii Europejskiej nie słyszymy o żadnych zdecydowanych krokach wobec Rosji, to tylko dlatego, że rządzą nią ludzie o mentalności premiera Francji Edouarda Daladiera i premiera Wielkiej Brytanii Neville’a Chamberlain’a, którzy za cenę kruchego pokoju sprzedali Czechosłowację hitlerowskim Niemcom. Nie ma się co łudzić. Tzw. Zachód palcem nie kiwnął podczas polskich powstań narodowych w XIX w., sprzedał nas Stalinowi w Jałcie, nie pomógł Węgrom w 1956 ani Czechosłowacji w 1968.

Chciałbym być dobrze zrozumiany, więc wyjaśniam, że obecnie, inaczej niż w tamtych czasach, nie chodzi o to, żeby ogłaszać mobilizację i grozić Putinowi wojną.  Myślę, że zdecydowany protest ze strony mówiących jednym głosem przywódców państw europejskich i USA mogłoby dużo zdziałać. Gdyby zaś Europa umiała zdobyć się na wysiłek i wyrzeczenie w postaci wstrzymania importu rosyjskiej ropy i gazu (po prostu przestać za nie płacić), wielkomocarstwowe zakusy moskiewskiego cara musiałyby się zawalić, ponieważ gospodarka Rosji gospodarowaniem surowcami energetycznymi stoi.

Niestety na to raczej nie ma szans, bo na czas nikt nie opracował jeszcze metod wykorzystania alternatywnych paliw.

Można jednak natychmiast wyjechać z Soczi. Sportowcy oczywiście niczemu nie są winni, a pozbawianie ich szans na medal byłoby dla nich okrutne, ale z drugiej strony, kiedy państwo-gospodarz gwałci święto zasadę pokoju olimpijskiego, taki gest byłby bardzo na miejscu.

Tymczasem wszyscy wolą „duraka waliat’” i udawać, że to tylko wewnętrzna sprawa Ukrainy.
Już w latach 90. można było poczytać wywiady z rosyjskimi bojówkarzami, których wynajmowano i wysyłano nie tylko do różnych miast rosyjskich w celu zastraszenia elektoratu, ale również do takich krajów, jak Ukraina, żeby popierali Leonida Kuczmę. Rosyjskojęzyczny łysy bandzior nikogo na Ukrainie nie dziwi, bo tym językiem posługuje się na co dzień duży procent obywateli samej Ukrainy, więc trudno sprawdzić ilu znalazło się tam rosyjskich zadymiarzy.

Prezydent Lech Kaczyński, na którego nigdy nie głosowałem i nigdy bym nie zagłosował,  uratował Gruzję i jej prezydenta, kiedy zorganizował „wycieczkę” do Tbilisi przywódców europejskich państw. Wtedy Putin nie zaryzykował ataku. Obecnie nie ma nikogo, kto byłby gotów ryzykować życie dla Ukraińców.

Często uważam, że ataki na Donalda Tuska ze strony tych, którzy oskarżają go o chodzenie na pasku Putina i Merkel, są grubo przesadzone, ponieważ sam uważam, że powinniśmy mieć jak najlepsze stosunki z Rosją i Niemcami. Bardzo lubię rosyjską literaturę i kulturę, lubię Rosjan z ich skokami nastrojów od słowiańskiej rzewnej melancholii do radosnego entuzjazmu do tańca i śpiewu, ale niestety nie lubię ich przywódców o mentalności cynicznych enkawudzistów, czyli po prostu zimnych bandytów. Znam osobiście kilku współczesnych Niemców – wspaniałych ludzi, poza tym podziwiam niemiecką myśl filozoficzną i również literaturę. Uważam też, że dobre stosunki z Rosją i Niemcami to ogromna szansa dla naszej gospodarki. Dlatego polityka równowagi i dobrych stosunków z tymi krajami wydaje mi się bardzo rozsądna. Są jednak sytuacje, gdzie trzeba po pierwsze przede wszystkim pilnować własnych interesów, czego żaden polski polityk nie umie zrobić, i są również takie sytuacje, w których trzeba stanowczo i głośno wyartykułować swój sprzeciw przeciwko zbrodni. Na to jednak jakoś nikt w Unii Europejskiej nie potrafi się zdobyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz