Interesuje mnie wszystko, co przyczynia się do tego, żeby
proces uczenia się, a zwłaszcza uczenia się języków obcych, uczynić łatwym,
przyjemnym, a przy tym diabelnie skutecznym, dlatego rzucam się na wszelkie
nowości w tej dziedzinie, w tym na metody, o których nie słyszałem na studiach,
ponieważ zostały opracowane dopiero niedawno.
Jak to wśród Polaków, każda z takich nowych (lub „nowych”) metod,
spotyka z jednej strony fanatycznych wyznawców, a z drugiej bezlitosnych
hejterów (bo określenie „krytyk” jest tutaj zbyt słabe).
Do pewnego stopnia śmieszą mnie rozmaici specjaliści od rozwoju osobistego
(często samozwańczy, ale UWAGA! To nie znaczy, że zaraz wszyscy oni są gorsi),
którzy m.in. przechwalają się swoimi umiejętnościami nabytymi na rozmaitych
kursach i szkoleniach, ale broń Boże nie w szkole! Tak naprawdę wszystkich ich
łączy jedno – krytyka metod stosowanych w państwowej szkole. Chciałbym być w
stanie z całą mocą wyśmiać tę ich krytykę systemu edukacji i kłam zadać ich zarzutom,
ale niestety tak do końca nie mogę. Jest dużo prawdy w tym, ze kładzie się
nacisk na formułki gramatyczne, że robi się testy z wydumanych zdań – takich,
żeby na siłę użyć jakiejś struktury gramatycznej, a nie daje się okazji młodym
ludziom, żeby się nacieszyli faktem, że potrafią coś powiedzieć w obcym języku. Natomiast sprawdzanie co trzy lata znajomości języka przy pomocy standardowych testów, tworzy system, który jest w ogóle zbrodnią na radości uczenia się.
Dlatego z jednej strony internetowe tyrady domorosłych „specjalistów”
mogą drażnić, bo kiedy mówią „w mojej metodzie nie będzie gramatyki”, to od
razu pokazują, że nie mają pojęcia, o czym mówią, ponieważ bez gramatyki nie ma
języka, natomiast oni nie do końca rozumieją znaczenie tego słowa, ponieważ mówiąc
„gramatyka” mają na myśli wiedzę o gramatyce, która faktycznie jest zbędna, a to zupełnie coś innego.
Twórcy nowych „metod” z kolei, nawet ci z solidnymi
podstawami naukowymi, najczęściej gubią po drodze kilka czynników, jak np. dr James
Asher, twórca metody TPR (Total Physical Response), który opracował metodę dla
kinestetyków i być może dotykowców, ale niekoniecznie dla wzrokowców. Swego
czasu triumfy święciła sugestopedia i oparta na niej SITA (podobno stosowana w
zachodnich armiach), ale moda na te metody chyba już przeszła. Czy słusznie?
Trudno powiedzieć. Jestem niemal przekonany, że są ludzie, którzy dzięki
metodzie głębokiej relaksacji potrafili przyswoić wiele słów języka docelowego,
ale czy poszło im szybciej niż tym, którzy wybrali inną metodę? Tutaj już bym
polemizował. Podobnie jest z metodą zwaną dziś Direct, która jest niczym innym,
jak zmodyfikowanym Callanem. Z całą pewnością przynosi ona bardzo szybkie
efekty w pierwszym roku nauki. Około trzeciego/czwartego roku, beneficjenci
wszystkich metod spotykają się mniej więcej w tym samym punkcie, dlatego trudno
jest ocenić wyższość jednej metody nad drugą, zwłaszcza, że, jak wiemy,
istnieją różne typy uczących się, na których oddziałują różne bodźce.
Warto interesować się różnymi metodami i przemyśleniami
poliglotów, ponieważ z każdego źródła możemy wyciągnąć coś dla siebie. Cenna
jest uwaga Piotra Marta (twórcy metody 5S), że od wielokrotnego mechanicznego
powtarzania nowych słów, o wiele ważniejsze jest ich sprzężenie z konkretnymi
emocjami. Niemniej trudno powiedzieć, czy na wszystkich ta metoda zadziała
równie skutecznie. W TPR rolę takiej emocji miał odegrać fizyczny ruch. Niemniej,
niczego nie powinniśmy lekceważyć. Osobiście uważam, że każda metoda jest
dobra, dopóki w nią wierzymy. Kiedy zaczynamy wątpić, czy nauka przy jej pomocy
przynosi efekty, rozpoczyna się proces samospełniającej się wróżby – te efekty
faktycznie zaczynają słabnąć.
Oprócz autentycznie sprawdzonych (przynajmniej przez
twórców) metod, pojawiają się od czasu do czasu typowe twory marketingowe
opakowane w chwytliwą nazwę, a kryjące w sobie jakąś eklektyczną kompilację
elementów z innych metod. Nie znaczy to wcale, że taki twór nie może przynosić
efektów. Ostatnio np. trafiłem na stronę tzw. metody Krebsa. Stało się tak
dzięki wszędzie się wciskającym reklamom. Ponieważ nauka języków niezmiernie
mnie interesuje, oczywiście na taką reklamę musiałem kliknąć.
Dzięki niej dowiedziałem się o Emilu Krebsie
niemiecko-śląskim poliglocie, który biegle władał 48 językami. Wszystko
wspaniale, ale wczytując się w opis metody, trudno nie dojść do wniosku, że to
wszystko może być skuteczne, ale nie ma nic wspólnego z samym Emilem Krebsem. W
opisie metody rozpoznamy znane od dawna koncepcje, że języka obcego należy się
uczyć najpierw przede wszystkim ze słuchu, oraz teorię Noama Chomsky’ego uniwersalnego
narzędzia językowego, w jaki podobno wyposażony jest umysł każdego człowieka
(tzn. każdy człowiek np. tworzy zdania z podmiotem i orzeczeniem). Nie ma,
mówiąc szczerze, żadnego fizycznego dowodu na istnienie takich wrodzonych „kolein”
gramatycznych (właśnie – przypomnijmy sobie, że bez gramatyki nie ma języka) w
naszym mózgu, ale w teorii ładnie to się prezentuje. Wszystko pięknie, ale tego
wszystkiego nie mógł opracować Emil Krebs, bo jak się dowiadujemy, francuskiego
nauczył się z jakiejś przypadkowo znalezionej książki, a kolejnych języków też
nie mógł się przecież nauczyć ze słuchu, bo w latach młodości ze Śląska się nie
ruszał, a nośniki dźwięku nie były jeszcze rozpowszechnione. Owszem później
dużo jeździł, bo był dyplomatą, więc np. przy swoich zdolnościach językowych
mógł faktycznie opanować różne dialekty chińskiego ze słuchu. Tak czy inaczej,
nie mamy żadnych zapisków Krebsa nt. jego własnej metody przyswajania obcych
języków. Wniosek z tego, że grupa anonimowych biznesmenów stworzyła produkt z
kompilacji elementów z różnych, głównie nowszych metod, natomiast nazwisko
Krebsa służy im za szyld i element mający przyciągnąć ewentualnych nabywców
pakietu do nauki danego języka. Przyznam, że powstrzymałem się od zakupu
pakietu do niemieckiego i francuskiego, mając na względzie pewne uprzedzenie,
jakie wyrobiłem sobie na podstawie tego typu materiałów z kursów opracowanych
metodami, które były swego czasu modne. Otóż przeważnie same teksty języka
docelowego są dość „drętwe” i mało mające wspólnego z żywą jego wersją. Nie
twierdzę, że tak samo jest w tym wypadku, ale wolę nie sprawdzać.
Prawda jest bowiem dość banalna – języka, jak i wielu innych
przedmiotów, nauczy się ten, kto naprawdę chce się nauczyć i posiada
wystarczającą motywację. Taki człowiek sam sobie znajdzie metodę najlepszą dla
siebie. Z doświadczenia wiem, że słuchacze/studenci/uczniowie, którzy lubią
rozprawiać o (nie)skuteczności metod
nauki języków, albo którzy z mądrą miną pytają o najlepsze metody, w 90% są
ludźmi, którzy lubią się pokazać jako ci, którzy się naprawdę interesują, ale
tak naprawdę tylko zawracają głowę i przede wszystkim oszukują samych siebie. Kto
chce się języka nauczyć, ten po prostu szuka dotąd, aż znajdzie metodę
najlepszą dla siebie, ale przede wszystkim daje z siebie wszystko, żeby z
każdego ćwiczenia wyciągnąć najwięcej dla siebie. Metod uniwersalnych raczej
nie ma.
Z przyjemnością przeczytałam Pana rzeczowe uwagi. Mnie tez śmieszą oferty typu nauczę cie mówić w obcym języku w: najpierw była moda na trzy miesiące, potem na tysiąc slow a teraz na 10 dni. Cuda cuda i pomyśleć, ze jest ktoś zapewne, kto da się skusić takim ofertom, a przecież to nic innego, jak przyjść do noworodka i powiedzieć mu: będziesz nie tylko chodzić, ale biegać i to już za 10 dni dzięki mojej metodzie. Pozwalam sobie zabrać głos, bo interesują mnie języki obce, znam ledwie sześć i bujam się na poziomie miedzy B2 i C1 w każdym, i cóż, każdego uczyłam się inna metoda (raczej z konieczności niż świadomego wyboru, wyjątkiem jest hiszpański) i na podstawie mojego doświadczenia mogę powiedzieć jedno, ze nie ma jednej metody uniwersalnej dla wszystkich języków- mam na uwadze efektywność i relatywnie krotki czas nauki. Spektakularny wynik osiągnęłam ucząc się hiszpańskiego od zero do B2 w sześc tygodni, ale mam niezłą, całkiem przyzwoita znajomość łaciny, i bardzo dobra znajomość francuskiego i tylko dlatego poszło gładko. Bardzo szybko można dojść do progowego poziomu B2 ale dalej to już jak długa podróż bo i od tego poziomu zaczyna się indywidualizowanie naszych wypowiedzi.
OdpowiedzUsuńNo i te bajeczki, ze gramatyka to niepotrzebny balast, moim zdaniem tak samo niepotrzebny jak fundamenty pod budowę domu, ale jeśli ktoś chce wierzyć, cóż. Moja pasja pochlania mnie już od ponad trzydziestu lat, ile książek przewinęło się przez moje ręce trudno powiedzieć; ostatnio dla zabawy wchodzę do księgarni i przeglądam podręczniki nowej fali-śmiecia za niemałe pieniądze jest niebywale dużo i pewnie z 90% to jakieś potworki, z których na pewno nie da się nauczyć języka.
A co do nauki w szkole, to wada leży prawdopodobnie w tym, ze nauczyciele maja zrealizować program (a nie cel), maja przeprowadzić ileś lekcji z wybranego podręcznika w określonym czasie, a efekty nie interesują nikogo. I tak w klasie 30osobowej mamy kilku uczniów zainteresowanych i zdolnych, kilku niezainteresowanych i pozostałych przeciętnych, a czy tak trudno byłoby podzielić klasy (wszystkie w danej szkole według stopnia opanowania nauki)? Ale ja tu o jakichś utopiach...
Sześć języków na poziomie B2/C1 to, jak dla mnie, imponujący wynik. Szczerze podziwiam.
UsuńMyślę, że w szkole naprawdę można byłoby nauczyć młodych ludzi języka, ale to wymagałoby przede wszystkim autentycznej woli ze strony tych, którzy podejmują decyzje. Oczywiście potrzebna jest odpowiednia kadra (nie poddająca się rutynie narzuconej przez wymagania egzaminacyjne), ale tej bez zapału ze strony polityków decydujących o oświacie raczej nie będzie.
Nareszcie jakiś sensowny artykuł i komentarz! Aż miło czytać po tych wszechobecnych bełkotach wciskających ludziom do głowy, że można łatwo i bez wysiłku nauczyć się mówić biegle jakimkolwiek językiem... Ja dotychczas uczyłam się 4 języków, z czego angielski całe życie, studia filologiczne (na których co nieco o metodach też było), potem studia tłumaczeniowe i co? Jeszcze daleko mi do biegłości. Do tego hiszpański na poziomie ok B2 i niemiecki i rosyjski od zera. Najważniejsze w nauce to naprawdę tego chcieć i tak jak piszesz, każdy w procesie uczenia wypracowuje sobie własną metodę. Najważniejsze to ciągle uczyć się, powtarzać, stymulować mózg, bo sama po sobie widzę, że każdy nieużywany język wyparowuje z głowy w tempie dużo szybszym niż jego nauka... Pozdrawiam i powodzenia w opanowaniu języków metodą "ciężkiej pracy" ;)
UsuńTrafiłam na stronę bo zainteresował mnie kurs "Metoda Emila Krebsa".
OdpowiedzUsuńDostałam ten kurs, na razie wysłuchałam 2 lekcje, jeszcze nic nie umiem bo nie da się tak szybko, ale sam kurs bardzo ciekawy i dociera do mnie. Nie wierzę aby w ciągu 10 dni nauczyć się języka, ale zamierzam przerobić te 40 lekcji w 40 dni, na jedną lekcję chcę poświęcić dużo czasu, ile? - nie wiem bo to zależy na ile moja pamięć jest dobra. W tej nauce nie ma pisania, jest same mówienie, wolałabym widzieć tekst, ale myślę, że ważne aby się uczyć. Spróbuję, mam akurat wolny czas, nic nie tracę.
Proszę za mnie trzymać kciuki,
pozdrawiam,
Alicja
Trzymam kciuki!
UsuńWitam czytałam pani wpis waham się czy kupić ten kurs i była bym wdzięczna za podzielenie się swoją opinią jak wyglądają postępy na dzień dzisiejszy.
UsuńWitam, uczę się dalej, nie mam nawet jak sprawdzić ile umiem, ale niektóre lekcje przerabiam nawet przez 3 dni. Jestem dopiero przy 11 lekcji, 3 dni miałam przerwę, tak wypadło. Nie ma mowy aby szybko się nauczyć. Wszystkie przerobione lekcje rozumiem to co jest powiedziane, ale na pewno nie powtórzę wszystkie zdania, tak mi się wydaje.
UsuńW tym kursie zawarte są zdania proste, częste powtórki, ale to dobrze. Brak tekstu więc nie można zweryfikować to co jest powiedziane a nie wszystkich zdań jestem pewna na początku, denerwuję się, że tracę czas aby odkryć jaki to tam wyraz, przecież dziecko jak źle coś powie to rodzice poprawiają, samemu nie ma jak się poprawić i w tym wypadku ważny jest tekst, ale niestety nie ma. W jednej lekcji kilka podobnych zdań, nie jest to "rozwinięty" kurs z dużą ilością słówek. Myślę, że warto go przerobić, tylko tak jak napisałam, problem jest gdy się nie za bardzo słyszy co powiedziane bo zdania niektóre brzmią jak z translatora.
Dostałam na imieniny ten kurs, ale nie wiem, czy kupiłabym wiedząc, że nie ma tekstu, trudno mi poradzić, odpowiada mi ten kurs, polubiłam go, nie jest zły tylko wkurza mnie brak tekstu.
Moim zdaniem warto od niego zacząć naukę angielskiego.
Pozdrawiam.
Witaj Alicjo,
UsuńJa też zakupiłam kurs metodą Krebsa jakiś miesiąc temu. Zawzięłam się i codziennie przerabiałam po jednej lekcji. Muszę przyznać, że efekty są znakomite. Wiadomo, nie na każdego te same metody działają jednakowo szybko, ale mi ten kurs wyjątkowo przypasował.
Kupiłam płytę, bo zatrudniono u nas w firmie obcokrajowców i zawsze się bałam, że podejdą do mnie i o coś zapytają. Teraz już spokojnie powoli z nimi rozmawiam:) A minęło dopiero z 30 dni!
Witaj Olu,
Usuńno właśnie, w zależności kto jak szybko się uczy :)
Natomiast gdybym ja się zawzięła myślę, że szybciej poszłaby mi nauka.
Kurs dostałam od osoby, która zna angielski. Tak jak mi powiedziała, to najlepiej abym od tego kursu zaczęła bo ona gdzieś wysłuchała fragmenty i uznała, ze będzie dla mnie dobry. Jeśli ktoś zna angielski i radzi aby tego się uczyć to myślę, że się nie myli.
Z Krebsa dobrze mi się uczy, ale brakuje mi tekstu. Przeglądam strony internetowe aby przeczytać co piszą inni na temat tej metody i dla mnie te niektóre wypowiedzi są niesprawiedliwe, nawet krzywdzące. Już napisałam wcześniej, nie jest ważna dla mnie czyja metoda, ważne aby mi się chciało korzystać z takiego kursu, aby się uczyć, aby rozumieć to co się nauczyło i powtórzyć, jeśli lektor mówi powtórz, nie mam z trym problemu, powtórzę płynnie. Nie wiem czy wszystko powtórzę bo się nie sprawdzę, ale wszystko rozumiem to co przerobiłam, niektóre zdania zaczynają być dla mnie oczywiste takie naturalne.
Zawsze od czegoś się uzależniam, kiedyś byłam od telewizji, obecnie nie oglądam, byłam uzależniona od czytania, od osoby, od jedzenia cukierków (zawsze musiały być w szufladzie), teraz pracuje nad uzależnieniem od angielskiego :)
Najpierw ten cały kurs, potem dalej zamierzam się uczyć (pisanie też ważne) i oby mi tylko starczyło chęci.
Pozdrawiam,
Alicja
Witaj Alicjo
UsuńNapisz proszę jakie są efekty po zakończeniu tej metody.
Witam,
Usuńkurs skończyłam pod koniec września, ale jeszcze powtarzam niektóre lekcje. Nie jestem w stanie ocenić jak z wymową, ale na pewno bardzo dużo się nauczyłam, zdania powtarzam płynie, wiem co mówię, wszystko rozumie z tego kursu, ale się obsłuchałam :)
Co zaobserwowałam w tej nauce:
- Zdania są fajne. każda lekcja ma dwa krótkie dialogi, nowe zdania, nowe słówka więc nauka jest ciekawa.
- Ponieważ dla mnie lekcje były za długie to odpowiednim programem podzieliłam każdą lekcję na 2 części, czyli mam 80 lekcji :) Męczy mnie takie długie słuchanie, to jednak średnio 40 min. Wolę więcej razy krótsze lekcje słuchać niż mniej razy długo słuchać. Lekcje swobodnie można podzielić, bo każda składa się z dwóch części, które są powiązane tematycznie ze sobą.
- Tekstu brak, gdyby był pomógłby dużo.
Czasem, mimo że wielokrotnie słuchałam zdania, nie byłam w stanie zrozumieć wymowę, nie byłam w stanie bo nie pasował mi wypowiedziany tekst, słyszę i nie pasuje, inaczej tłumaczy zdania lektor, a wcześniej podobne zdanie (fragment) inaczej był tłumaczony. Zaczęłam dochodzić co to może być. Czasem myślałam, że to kurs dla tych którzy już znają angielski, czasem klęłam :D
Gdyby był tekst to po skończonej nauce można by uczyć się pisania, z tej metody nikt się nie nauczy pisać.
- Uważam, że nie potrzeba gramatyki, wystarczą całe zdania i można załapać o co chodzi. Oczywiście nie zastanawiam się dlaczego zdanie takie a takie, po jakimś czasie zdania stają się naturalne. Czasem lektor podpowiada coś i te podpowiedzi dla mnie są wystarczające. Broniarek nie uczył się gramatyki, więc ja też nie mam zamiaru.
- Głosy lektorów przenikliwe, przyjemne, fajnie się słucha, naprawdę fajnie.
To nie kurs aby posłuchać i umieć, ja musiałam się przyłożyć do nauki. Często zatrzymywałam tekst i powtarzałam zdanie kilka razy.
Mimo, że miałam potknięcia spowodowane z niezrozumieniem, z niedosłyszeniem,co jest mówione to uważam, że warto przerobić te zdania, nic się nie traci a tylko zyska i osobiście uważam, ze nie da się ten kurs przerobić w 10 dni (o tym należy zapomnieć), mnie się nie udało nawet w 40 dni, tzn przerobiłabym, ale ile z tego umiałabym?
Pozdrawiam,
Alicja
Ma być pod koniec sierpnia, nie września :)
UsuńCzyli potrzeba dwa miesiące aby przerobić te lekcje, oczywiście dla mnie. To nie wiem, czy jest podobny kurs? Jakby ktoś znał to proszę o informacje. Chętnie przerobię następny.
Pozdrawiam,
Alicja
dwa miesiące... mi pewnie zzajęło by to trochę więcej, bo czasowo mam mniejsze możliwości.
UsuńDzięki, dzisiaj zaczęłam się uczyć :)
OdpowiedzUsuń3 x odsłuchałam, powtarzałam, jutro sprawdzę ile będę umiała, musi się odleżeć. 1 lekcja rwa ponad 40 min, zajmuje czas, ale w sensie dobrym.
Mam odczucie, że mało się uczyłam, czegoś mi brakuje, jeszcze nie wiem czego.
Za ileś lekcji odezwę się.
Pozdrawiam,
Alicja
Jestem po kilku lekcjach. Kurs muszę przyznać jest dobry, profesjonalne nagrania i jest mi obojętne, czy to metoda Emila Kriebsa, czy myszki Miki, ja chcę się nauczyć, tym bardziej, że czeka mnie wyjazd za granicę i mam czas na naukę.
OdpowiedzUsuńMimo, ze jest wyraźna wymowa, kilkanaście razy wysłuchuję i nie jestem pewna czy dobrze słyszę. W takiej sytuacji przydałby się tekst, wystarczyłby w j.angielskim. Brak tekstu powoduje, że ten program do nauki nie jest do końca w pełni wartościowy. Ale pierwsza nauka, gdzie mi wychodzi do głowy i chwaliłabym ten program, ale jak nie mogę "wykryć" jakie zdanie to coś nie tak.
W każdej nowej lekcji są powtórki z poprzedniej, plus duży. Nie da się tak szybko zapomnieć.
Spróbowałam jedną lekcję prawie cały dzień miętolić no i nauczyłam się :) Ale w 10 dni cały kurs, nie dla mnie, po co tak informują, że w 10 dni? Przecież to ściema. Nawet 40 dni to za mało, tak mi się wydaje, raczej przez 40 dni nie przerobię, a ile zostanie w głowie, nie wiem.
W każdym bądź razie jestem zadowolona z tego kursu, dla mnie fajny i jeśli chociaż nauczę się to co jest zawarte w lekcjach to będzie dużo.
Pozdrawiam.
Pani Alu, myślę, że to zależy od indywidualnych predyspozycji. Ja osobiście przeszłam cały kurs Krebsa i faktycznie po 10 dniach widziałam pierwsze zadowalające efekty :-) Ogólny bilans kursu - bardzo pozytywny. Jestem usatysfakcjonowana, jak dla mnie ta metoda jest bardzo dobrze skonstruowana - podobało mi się szczególnie, że kurs tworzy jedną całość - lekcje nawiązują do siebie, jest zbudowany system powtórek i utrwalania wiedzy. Powodzenia :-)
UsuńJa próbuję uczyć się niemieckiego z supermemo, też myślałem o metodzie Krebsa, ale w pełni zgadzam się z wypowiedzią pana Stefana. Nie ma cudów, nie ma cudownego kursu, wszystko zależy od nas samych na ile jesteśmy zdeterminowani. Jeżeli ktoś się chce nauczyć to tradycyjny kurs w szkole w zupełności starczy, plus jakiś kurs komputerowy dla odsłuchiwania i tyle. Ten kurs Krebsa to chyba coś podobnego do supermemo, ale jak mówię, nauka języka zależy w pełni od naszego zdeterminowania i tyle. W cuda nie wierzcie, zapytajcie pierwszego lepszego nauczyciela od języków z czego oni się uczyli, zdziwicie się żaden nie korzystał z "cudownych metod", a język zna perfekcyjnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem na czym dokladnie polega ta metoda, pewnie to jakas kompilacja roznych metod. Pimsleur, ktory jest wg mnie najlepszym kursem od zera pozwala dojsc do poziomu B1 w minimum 3 miesiace. Ale nawet od zakonczenia takiego kursu to brakuje jeszcze 100 lat świetlnych do prawdziwej znajomosci jezyka której najlepszym sprawdzianem jest rozumienie filmów ze słuchu. Nawet najlepsza na świecie metoda nie pozwoli komunikatywnie rozmawiac po 10 dniach, nie ma się co łudzić, ze wrzucenie 200 słów do pamięci krótkotrwałej pozwoli komunikatywnie rozmawiac. Żeby komunikatywnie rozmawiać i rozumieć filmy trzeba fanatycznie słuchać języka przez minimum kilka lat, a jeśli ktoś ma IQ 160 i super talent do języków to w 1-2 lata.
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten głos! Jestem dokładnie tego samego zdania. Mam wielu znajomych, którzy twierdzą, że wszystko w obcym języku rozumieją, tylko nie potrafią wyartykułować własnej wypowiedzi. Jestem sceptyczny co do pierwszej części takiego twierdzenia. Żeby "wszystko rozumieć" trzeba naprawdę "fanatycznie" trenować rozumienie ze słuchu. Na dodatek w takim treningu niczego nie da się przyspieszyć, bo jest to umiejętność bierna więc trzeba ćwiczyć dużo, a na efekty trzeba długo czekać. Niemniej warto to robić i się nie zniechęcać.
UsuńPrawie uległam reklamie. Ćzerwona lampka zapaliła się w mojej głowie, gdy przemiły pan z infolinii poinformował mnie, że za odbiór darmowego kursu mam zapłacić kurierowi 80 zł. tytułem kosztów przesyłki z Niemiec. Może popełniłam błąd, a może nie...
OdpowiedzUsuń80 zł za cały kurs? To strasznie mało :P Ja zapłaciłem 137 zł. Musieli mieć jakąś promocję sporą.
OdpowiedzUsuńUczyłem się z metodą Emila Krebsa angielskiego i niemieckiego. Super sprawa. Tyle lat uczyłem się języków w szkole, ale w języku mówionym byłem słaby. Stałem jak słup soli i nie wiedziałem co powiedzieć. A po tych kursach coś się odblokowało. Może tez dlatego, że jest okazja, żeby poćwiczyć język w domu w spokoju. Nie ma tego stresu, ze ktoś będzie cię oceniał. No i cały czas pracuje się z tym materiałem, bo trzeba coś odpowiadać temu lektorowi. Pomysł na taki kurs na prawdę fajny. Chapeau bas.
Niemozliwe i widzę że jeszcze francuski bezwiednie opanowaleś.Coś mi się wydaje ze niedługo bedzie nauka metoda Huberta Junaka.
UsuńWidzę, że co kawałek pojawia się jakiś"przypadkowy" miłośnik tego kursu, który nigdy nie mógł się niczego nauczyć a tu ciach - 40 lekcji po 40 minut i śmigamy:)
OdpowiedzUsuńCzytając niektóre komentarze mam wrażenie, że zostały napisane przez marketingowców od "metody krebsa", tak słodzą tej metodzie. Niedawno dostałem ten kurs, angielskiego uczę się od podstawówki, przy czym zawsze miałem ogromne opory - wolałem niemiecki, angielski mnie odrzucał. Po wielu latach, nastąpił przełom jakoś przemogłem się i od roku zacząłem stawiać tak naprawdę pierwsze kroki, trochę uczyłem się gramatyki, trochę słówek, jednak mój zasób słów jest mały, zwłaszcza jeżeli mam coś powiedzieć, a nie zrozumieć.
OdpowiedzUsuńPrzerobiłem 5 lekcji z tego kursu, naiwnie odstawiając inne formy nauki angielskiego (fiszki, gramatyka) po oglądnięciu instruktażowego filmiku. Z każdą kolejną lekcją kursu rośnie we mnie frustracja, lektor jest zdecydowanie za szybki, czasami 6 razy muszę słuchać nagrania, aby wyłapać w tekście końcówki czasowników, usłyszeć, że w zdaniu jest słówko np. "liked", a nie "like". I już wiem, że mój tata, nie znający w ogóle języka, raczej nie nauczy się za wiele z tym kursem. Albo sytuacja z 4 albo 5 lekcji - brak wytłumaczenia, różnicy między 'want' i 'would like', a w lekcji naprzemiennie jest to używane. Oczywiście wujek google przyszedł mi tutaj z pomocą i szybko wytłumaczył tę banalną różnice, jednak przez całą lekcję zastanawiałem się o co chodzi. Naprawdę wiele problemów rozwiązałoby udostępnienie listy słówek i zdań występujących w każdej lekcji oraz czasami wolniejsze powtarzanie zdania przez lektora.
Czas pójść po rozum do głowy i wrócić do starych metod nauki (dużo poświęconego czasu na słówka, gramatyka i zadania z nimi związane) - oczywiście tego kursu nie zostawiam, bo ma też kilka plusów. Teraz będzie trochę "miodu" dla "metody krebsa", plusy jakie moim zdaniem są zauważalne:
- wielokrotne powtarzanie tych samych słówek przez kilka kolejnych lekcji sprawia, że zapamiętuję je na bardzo długo, dodatkowo mam szansę nauczenia się ich poprawnej wymowy
- pozytywny wpływ na wypracowaniem sobie odpowiedniego akcentu
- pozwala na wyrobienie instynktownego odpowiadania na dane pytanie, zamiast po usłyszeniu pytania zastanawiać się minutę o co ktoś nas zapytał, a przez kolejną minutę jak odpowiedzieć komuś na to pytanie.
- kolejny plus za niską cenę, 100 parę złotych (cały czas robią "promocje") to bardzo niska cena, wartość 2 podręczników do nauki języka.
Podsumowując, moim zdaniem "metoda Krebsa", jest dobrą formą nauki, ale pod warunkiem, że nie jest jedyną metodą nauki. Chyba, że chodzi komuś o nauczenie się angielskiego na poziomie kali jeść kali pić nie patrząc na wypowiadane końcówki słówek itd. Jeśli ktoś zastanawia się nad jego zakupem, zna jakieś podstawy języka i dysponuje 40 minutami dziennie na przerobienie lekcji to polecam, ale radzę też oprócz tego uczyć się tradycyjnymi metodami.
[D.]
a ja znalazłem pzrez przypadek http://allegro.pl/org-plyta-dvd-kurs-angielski-metoda-krebsa-x-2015-i5792545192.html może komuś sie przyda
OdpowiedzUsuńCo prawda wpis jak internetowe standardy jest już wiekowy, ale może czasami Autor tu zagląda. Cytując: "Około trzeciego/czwartego roku, beneficjenci wszystkich metod spotykają się mniej więcej w tym samym punkcie" - czy jest jakaś metoda szczególnie polecana, bardziej skuteczna, na początku nauki a inna lepiej sprawdzi się na późniejszym etapie, co uczyniłoby naukę bardziej efektywną?
OdpowiedzUsuńNa poziomie początkującym, jak osobiście uważam, najlepsze są metody stawiające od początku na komunikację, na natychmiastowe integrowanie i aktywizowanie nowego słownictwa i struktur. Zastrzegam jednak, że bardzo wiele zależy od osobowości uczącego się. Są tacy, którzy długo nie mogą się przełamać do mówienia, ale dużo generują w głowie! Tak czy inaczej uważam, że język musi się kojarzyć z komunikacją, wymianą informacji, nawiązywaniem kontaktów itd.
UsuńNatomiast po drugim/trzecim roku nauki, to już nie jest kwestia metody. Wtedy trzeba po prostu korzystać z każdej okazji do wykorzystywania języka - rozmawiać z cudzoziemcami, oglądać seriale, czytać artykuły i książki w języku docelowym, a potem o przeczytanych tekstach rozmawiać w tym języku. Po prostu zachowywać się tak, jakbyśmy już ten język znali (po drodze sprawdzamy nowe słówka i idziemy dalej). Jest to trochę jak trening sportowy - codziennie trzeba podtrzymywać formę poprzez wszelki kontakt z językiem. Na tym etapie dobre jest np. poświęcenie czasu opanowaniu słownictwa z dziedziny, która nas szczególnie interesuje, o której lubimy rozmawiać, czytać i pisać.
Uwaga na stronę krebsmethod.com. Po zapłaceniu nie dostarczają kursu. Na infolinii mówią, że prześlą link za 48 godzin i tak w kółko. Kursu nie otrzymuje się nigdy. Odradzam.
OdpowiedzUsuńMasz rację co do motywacji. Bez niej nie sposób nauczyć sie języka. Ja nie należę do uczniów szczególnie zmotywowanych. Jestem dość leniwy. Dopiero, kiedy mama zapisała mnie do szkoły Demostenes (http://demostenes.com.pl/) we Wrocławiu, wziąłem się za siebie. Nie wiem czy to zasługa nauczycieli czy systemu nauczania opartego na komunikacji, ale nauka przychodzi mi dużo łatwiej... i przede wszystkim przyjemniej!
OdpowiedzUsuńFajny artykuł ale pobierz sobie program antyplagiatowy ze strony www.antyplagiat.net bo widziałem że ktoś kopiuje twoje teksty.
OdpowiedzUsuńPlusem tych nagran jest brak niekończącej sie muzyki na początku kazdego nagrania jak i w srodku jak to bywa w przypadku niektorych kursow.
OdpowiedzUsuńPoza tym dla upartych mozna sie nauczyc podstaw i formulowania podstawowych zwrotow. Niestety kurs ten jest malo przydatny w zyciu codziennym, tematyka kierowana jest dla osob podrozujacych rekreacyjnie (wczasy, wycieczki). Do pracy i zalatwiania codziennych spraw np. w banku, poczcie itp po prostu sie nie nadaje. Po ukonczeniu tego kursu nie kupisz telefonu na abonament, nie zalozysz konta w banku i nie zalatwisz sobie pracy. Poznasz za to slowa o pogodzie, kinie, spacerach, kaczkach i innych bzdetach ktore normalnie uzywane sa sporadycznie nawet w jezyku ojczystym.
Przez dwa miesiące można nauczyć sie tekstu, ale jak ktoś uczy się całymi dniami. Nauczy się z błędami bo potem okazuje sie, że coś się nie dosłyszało, miało być inaczej, nie było jak sprawdzić i po ptokach.
OdpowiedzUsuńKilka razy musiałam odsłuchać, nie ma jak się z tego kursu nauczyć pisania.
Wpakowałam się w tą naukę, ale to przez reklamę. Mam wrażenie, że w większości w internecie wypowiadają się ci co tworzyli ta metodę.
Musze wrócić do metody jeszcze raz, jednak wiele zapomniałam, chociaż i tak dużo pamiętam.
Nie w porządku jest, że informuje się, ze kurs można przerobić w ciągu 10 dni, nie w porządku jest że informują, że nie potrzeba tekstu i nie w porządku jest, ze można po tym kursie zdać maturę z angielskiego :D
Wszystkie te informacje krebsowe to tylko po po aby naciągnąć ludzi na kupno metody, metody Krebsa, i tu zaskoczenie, nawet nie wiedziałam, ze ten facet wymyślił metodę :)
Czeka mnie powtórka i szukam jakieś inne metody, ale tym razem z tekstem.
Ta metoda wykończyła mnie.
Autor strony fajny tekst napisał.
Pozdrawiam Wszystkich :)
Pyza.
Metod jest tyle, ilu jest ludzi. Wybór podręcznika na etapie początkowym to sprawa bardzo indywidualna.
OdpowiedzUsuńW nauce języka liczy się systematyczność. Lepiej poświęcić 15-20 minut dziennie, niż przysiąść raz w tygodniu na godzinę czy dwie.
Nieprawda, że gramatyka jest niepotrzebnym balastem.
N.B. Za kompletny bezsens uważam ćwiczenia polegające na wskazaniu błędów (utrwala się błędna forma zamiast poprawnej).
Dokładnie. Metodę należy dobierać do indywidualnych predyspozycji. Dlatego nie można mówić, że jedna metoda jest lepsza, a inna gorsza... Wszystko zależy od nas samych. :)
OdpowiedzUsuńPolecam program http://Aztekium.pl/1000
OdpowiedzUsuńFajny do nauki różnych języków
W ogóle na
http://Aztekium.pl
Jest więcej różnych programów
www.przeglady-budowlane24.pl
OdpowiedzUsuńPodobno skuteczna w tym względzie jest metoda 5s, próbowałam stosować kiedyś na próbę i dała spoko efekty. Myślę czy nie wrócić do tego, bardziej intensywnie.
OdpowiedzUsuńUczę się języków przy użyciu https://preply.com/pl/Leipzig/korepetycje-z-angielskiego.Chciałbym znaleźć dodatkowe źródła, aby ćwiczyć i poprawiać swoją wiedzę i zacząć naukę nowych języków. Jak możesz mi pomóc?
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepszą metodą nauki języka niemieckiego było zapisanie się do szkoły https://lincoln.edu.pl/krakow/jezyk-niemiecki i rozpoczęcie prawdziwej nauki. Oczywiście wspieram się telewizją, internetem i książkami.
OdpowiedzUsuńMetod jest tak dużo jak i samych nauczycieli języków obcych. Jednak najważniejsze jest zacząć od dobrych podstaw gramatycznych https://www.jezykiobce.pl/77-gramatyki bo to właśnie od nich będzie zależała nasza dalsza nauka języka obcego.
OdpowiedzUsuńSamych metod na pewno jest bardzo dużo i to de facto zależy najbardziej od nas na jaką się zdecydujemy. Wiem, ze bardzo dobre efekty w przypadku dzieci i młodzieży daje nauka w szkole językowej https://earlystage.pl/ na kursach języka angielskiego.
OdpowiedzUsuńJa również jestem zdania, ze bardzo wiele zależy od tego czy ktoś chce się uczyć języków obcych. Odkąd pamiętam ja zawsze uczyłem się języka angielskiego. Teraz jak miałem okazję przeczytać artykuł https://www.sukcesjestkobieta.pl/zalozenie-wlasnej-szkoly-jezyka-angielskiego-to-nie-jest-trudne/ to wiem, że założenie szkoły językowej jest w zasięgu ręki.
OdpowiedzUsuńDla mnie najlepszą metodą na naukę języków obcych było skorzystanie z kursów, przynajmniej na poziomie podstawowym. Później zacząłem czytać książki i słuchać zagranicznych kanałów to również przyniosło efekty.
OdpowiedzUsuńhttps://www.speaklanguages.pl/
Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńZanim zdecydujecie się na naukę jeżyka obcego, warto zastanowić się nad tym dlaczego w ogóle warto zacząć nowy kurs. Odpowiedź na to pytanie znajdziecie na stronie internetowej http://angielski-elk.pl/dlaczego-warto-uczyc-sie-jezyka-angielskiego-w-obecnych-czasach/.
OdpowiedzUsuń