środa, 24 listopada 2010

Co zrobią media, czyli pierwszy czarnoskóry poseł w polskim Sejmie

Rozmawiam sobie z pewnym kolegą, który jest członkiem polskiego odpowiednika meksykańskiej Partii Rewolucyjno-Instytucjonalnej, czyli tej obecnie „jedynie słusznej” o wyborach samorządowych. Rozmowa ma miejsce w ich przeddzień. Nie wiem, czy łamiemy ciszę wyborczą, bo gadamy dość głośno, ale chyba szerszej publiki naszą dyskusją nie zainteresowaliśmy, więc może jednak nie łamiemy.

Kolega zwraca mi uwagę na fakt, że jeżeli jego koleżanka partyjna, która obecnie jest posłanką na Sejm, zostanie wybrana na prezydenta pewnego miasta, na jej miejsce do Sejmu wejdzie człowiek, który był drugi na liście wyborczej (sejmowej) jego partii w tymże mieście. No taka jest procedura. Poseł rezygnuje z mandatu, więc na jego (w tym wypadku jej) miejsce wchodzi osoba z tej samej partii, która była druga na liście.

Niby nic wielkiego – choć być może takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często, to jednak nie pierwszy to, ani ostatni raz. Dlaczego jednak rozmowa o tym przypadku tak nas zajmuje i o wypieki przyprawia? Otóż wszystko za sprawą naszych przewidywań zachowań mediów.

Wszyscy wiemy, że tak naprawdę w dzisiejszych czasach media nie tyle mówią nam jak mamy myśleć (to oczywiście też, choć w mniej lub bardziej zawoalowany sposób… no, niektóre walą wprost, ale to osobny temat), ale przede wszystkim O CZYM mamy myśleć, czym się mamy zajmować, w co pakować nasze szlachetne emocje. Jeżeli coś chwalimy lub ganimy w życiu publicznym, to tylko dlatego, że o tym wiemy, a wiemy, ponieważ media zechciały nam tę sprawę przedstawić. Jeżeli nie zechciały, to się nie podniecamy, bo nie mamy czym. Tysiące ciekawych spraw dzieje się wokół nas, a my przechodzimy obok nich obojętnie, bo nie dostały się do mediów, a raczej media nie zwróciły na nie swego łaskawego oka.

To, że media karmią się sensacjami, wiemy od dawna i jest to zupełnie zrozumiałe. Jeśli sensacji nawet nie ma, to media je wymyślą przy pomocy prymitywnych bo prymitywnych, ale jakichś środków retorycznych i już ludzie mają czym żyć, o co się kłócić u przysłowiowej cioci na imieninach, o czym rozprawiać podczas długich podróży pociągiem itd.. itp. Gdyby nie media, partia posła Palikota, czy obecnie tworzony nie-kaczyński klon Pis, w ogóle nikogo by nie zainteresowały, bo jak pokazują wyniki wyborów, czy sondaży, ugrupowania te nie cieszą się jakąś szaloną popularnością wśród wyborców. Tzw. celebryci, czyli ludzie, których wielka część miała swoje pięć minut, jak np. Norbi ze swoim przebojem „Kobiety są gorące, aha aha”, jakoś tak już w mediach zostały, mimo, że potem już ani nie zaśpiewały jakiegoś przeboju, nie napisały książki ani nic w ogóle. Media je pokazują i to wystarczy.

Typową kreaturą (czyli „tworem”, przypominam oryginalne znaczenie słowa) mediów jest grupa muzyczna („rockowa”? nie, „popowa”, no może) „Leszcze”. Nie przypominam sobie żadnego konkursu, w którym ci muzycy wystartowali jako młodzi ludzie, ani festiwalu, na którym zadebiutowali z oryginalnym repertuarem, ani w ogóle żadnej „normalnej” drogi na wyżyny show businessu, jaką przechodzi szereg kapel. Oni od razu pojawili się w telewizji i tak już zostali. Co więcej kolorowa prasa od razu zaczęła o nich pisać, a życie wokalisty (na wygląd bardzo sympatycznego człowieka) stało się tematem plotkarskich artykułów. Nie wiem, czy ktoś takie artykuły czyta, ale to jest najmniej ważne – skoro już dziennikarze namaścili cię na swojego pupilka, to obecność w centrum zainteresowania szeroko pojętej publiczności masz zapewnioną.

Co w takim razie jest takiego dziwnego w tym, że jeden polityk zastąpi drugiego na stanowisku posła na Sejm? Otóż ten polityk jest czarnoskóry. Nie wiem, czy jest jeszcze poprawnie mówić i pisać „Murzyn”, a chyba jeszcze nikt nie używa zwrotu „Afro-Polak”, „czarnoskóry” pozostanie chyba słowem najwłaściwszym. Jest członkiem „jedynie słusznej” obecnie partii, więc większość mediów już z tego tytułu będzie go lubić. Pewni ludzie nazywają go „oszołomem”, bo jest duchownym pewnego Kościoła. Większość „oszołomem” go nie nazwie, bo jest to rzeczownik zarezerwowany dla katolików. Jest człowiekiem wykształconym. Ci, którzy go znają, mówią, że również kontrowersyjnym. Czy mediom potrzeba czegoś więcej? Już sam fakt, że nowy poseł będzie czarnoskóry wystarczy, żeby wszystkie Palikoty, Ziobry i inne maskotki mediów zeszły na plan dalszy. Jeżeli do tego poseł będzie mówił kontrowersyjne rzeczy (za co media kochają Nelly Rokitę?), to mamy co najmniej pół roku festiwalu jednego aktora. Nie wiem, czy będzie się w tym czasie budowało autostrady i czy znajdą się pieniądze na załatanie dziury budżetowej i spłacanie długu publicznego. To dla mediów będzie najmniej istotne. Jak podejrzewamy z kolegą, po kuluarach sejmowych będzie się odbywało nieustanne polowanie gości z mikrofonami na czarnoskórego posła, a to, co on powie od razu znajdzie się we wszystkich mediach.

Puszczamy z kolegą wodze fantazji dalej i już sobie wyobrażamy pienia zachwytu „Gazety Wyborczej”, a z drugiej strony ostrzeżenia przed końcem białej rasy na łamach „Naszego Dziennika”. Być może do swoich programów zaproszą go Kuba Wojewódzki i Jan Pospieszalski – każdy oczywiście z innego powodu. „Oj będzie się działo!”, jak to ostatnio mówią dziennikarze (że to niby tak po młodzieżowemu; dziennikarze wymyślili a młodzież sama uwierzyła, że tak mówi).

Radnemu miasta, o którym mowa, który ma szansę stać się polskim posłem, życzę wszystkiego najlepszego. To, co się będzie z nim i dookoła niego działo, nie będzie w żadnym stopniu jego winą. Media, jak przewidujemy, stworzą „nową jakość” w polskiej polityce, a wierni czytelnicy, słuchacze i widzowie, będą się do niej ustosunkowywać.

2 komentarze:

  1. Toteż i http://lodz.gazeta.pl/lodz/1,35136,8778000,John_Godson__Pierwszy_polski_posel_pochodzacy_z_Afryki.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałem, a jakże ;)
    Podobał mi się też wywiad na wczorajszym Onecie (6.12.2010).

    OdpowiedzUsuń