piątek, 26 listopada 2010

Sen o Rzymie

Powiadają, że podróże kształcą i myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać do tej starej jak świat prawdy. Ciemną stroną podróżowania jest jednak między innymi to, że podróże kosztują. Najczęściej niemało. Oczywiście wiem, że istnieją ludzie, którzy potrafią za 10 dolarów zwiedzić całą Azję (a może tylko jej część, nie pamiętam już dokładnie), ale prawda jest taka, że już samo przemieszczenie się z punktu A do punktu B wymaga zakupu biletu lub paliwa. Można podróżować rowerem lub pieszo, ale jest to opcja dla twardzieli i to raczej samotnych. Jeżeli ktoś lubi podróżować z całą rodziną, ten musi się liczyć z kosztami i to sporymi.

Biorąc pod uwagę fakt, że w tym roku akademickim zarabiam zdecydowanie mniej niż w zeszłym, niektóre uczelnie (a konkretnie ta państwowa) opóźnia się z wypłatą jeszcze za październik, optymizm co do możliwości podróżowania nie gości w moim umyśle zbyt często. Już w zeszłym roku zaplanowaliśmy z żoną, że na dwudziestolecie naszego małżeństwa pojedziemy do Rzymu. Ponieważ uwielbiamy podróżować z naszymi dziećmi, chcielibyśmy, żeby to była wyprawa czteroosobowa. Zmierzywszy jednak zamiary według sił, czyli wg możliwości finansowych, jakie zapewniają tegoroczne dochody, zacząłem powoli godzić się z tym, że ten nasz Rzym trzeba będzie przesunąć na dalszą perspektywę.

Tymczasem jadąc na Zjazd i Bal mojego łódzkiego liceum, na białostockim dworcu spotkaliśmy mojego byłego ucznia, a potem kolegę z pracy, który jest specjalistą od języków romańskich. Konrad jest w dodatku postacią niezwykle barwną i egocentryczną, co objawia się jednak w bardzo sympatyczny sposób, mianowicie taki, że nieustannie mówi - najczęściej o sobie. I znowu w jakimś innym przypadku towarzystwo kogoś takiego byłoby prawdopodobnie męczące. Dwie i pół godziny monologu Konrada (w Warszawie nasze drogi się rozeszły) być może były nieco kłopotliwe dla naszych współpasażerów z przedziału, ale dla nas wcale! A zmierzam do tego, że Konrad ciekawie i barwnie opowiada. Nawet, jeżeli koloryzuje, czy nawet zmyśla, to dobrze zmyśla i chwała mu za to. Znalazł natomiast w nas wdzięcznych słuchaczy, ponieważ lubimy ludzi, którzy mają swoje pasje i potrafią o nich opowiadać. Jedną z licznych pasji Konrada (obok śpiewu operowego - jest tenorem dramatycznym, języków obcych, czy ćwiczeń na siłowni) są podróże, przede wszystkim do krajów zwulgaryzowanej łaciny, a więc Włoch, Hiszpanii i Portugalii. W Rzymie natomiast jest zakochany, bo jak twierdzi, chyba żył tam w poprzednim wcieleniu. Lata do Rzymu często, bo czuje się tam jak w domu. Ma tam przyjaciół i wie, jak sie poruszać i jak z Rzymu wyciągnąć jak najwięcej pozytywnych doznań. Kiedy tak opowiadał o tym Rzymie, do którego potrafi polecieć zupełnie spontanicznie, przypomniał mi się mój nieżyjący przyjaciel Wojtek, który w taki sam sposób traktował Pragę. Na chandrę wsiadał do pociągu i jechał do Czech. A Konrad wsiada w samolot. No cóż, może też bym tak chciał, ale jakoś na razie nie widzę możliwości na takie spontaniczne decyzje.

W każdym razie tak nam ten Konrad o tym Rzymie naopowiadał, tak nam nakładł tej włoszczyzny do głowy, że znowu zaczęliśmy pałać wielką chęcią odwiedzenia Wiecznego Miasta, zjedzenia prawdziwego makaronu i prawdziwej pizzy, wypicia prawdziwych cappucino i macchiato tudzież Chianti czy innego wina z dobrą appelazione. Bilety lotnicze nie będą tanieć, ale jednak drożeć, więc jak je kupować to najlepiej już teraz, a tu kasy brak. Niemniej znowu naszła mnie ochota, żeby zmierzyć siły (finanse) na zamiary, a nie zamiar wg sił, co na dłuższą metę jest bardzo niebezpieczne. W każdym razie pozostaję w stanie natłoku myśli, z którego, jak mam nadzieję, wyjdzie coś pozytywnego.

3 komentarze:

  1. Życzę ci żeby się udało :) Mnie ciągnie do Florencji, byłam tylko raz, ale chyba tam mieszkałam w poprzednim życiu... Albo może jednak w Londynie. Nie jednak w Londynie, w dzielnicy Kuby Rozpruwacza :) Kurczę, zatęskniłam właśnie do londyńskich chips with vinegar...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, a ja jeszcze "po drodze" w lutym chcę wyskoczyć na tydzień do Londynu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Florencja, powiadasz. No właśnie! Człowiek mógłby życie spędzić zwiedzając Włochy. Wenecja, Mediolan, Rawenna, Bergamo, Neapol, Syrakuzy i Palermo, a ciekawych miejsc jest przecież jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń