sobota, 11 kwietnia 2009

O religiach słów kilka

Jestem agnostykiem, co oznacza, że na takie tematy, jak życie pozagrobowe, rzeczywistość transcendentalna itd. mam za mało danych, żeby cokolwiek o nich twierdzić, natomiast mam zbyt mało wiary, żeby po prostu przyjąć bezkrytycznie to, co głoszą jakiekolwiek religie. Podobnie jak niedawno zmarły profesor Religa nie jestem wojującym ateistą i wśród chrześcijan, podobnie jak wśród innych porządnych ludzi czuję się dobrze. Wcale nie zależy mi, żeby kogokolwiek przekonywać, że moje wątpliwości są lepsze od ich wiary. Ateiści mają z kolei niezachwianą wiarę,  że poza światem materialnym nie ma nic. Ja takiej wiary też nie mam.  Wbrew temu, co mogą myśleć zarówno ludzie wierzący, jak i zdeklarowani ateiści, nie czuję specjalnego dyskomfortu psychicznego spowodowanego moim nie do końca określonym światopoglądem. Myślę, że kieruję się w życiu kilkoma prostymi zasadami, które uważam za etyczne i jedynie przypadki, kiedy zdarza się, że je łamię, sprawiają, że czuję się źle sam ze sobą.

Co to za zasady? Można powiedzieć uniwersalne. Problem w tym, że uniwersalna jest chęć życia (choć i tu można znaleźć szereg wyjątków spowodowanych zarówno warunkami kulturowymi jak i innymi czynnikami), a co za tym idzie zdobywanie pożywienia, okrycia ciała i dachu nad głową oraz dążenie do rozmnożenia się i związane z nim dążenie do przyjemności. Najlepiej jest przetrwać w grupie, więc dążymy do kontaktów z innymi ludźmi, ale zarówno w sposobie jedzenia, układania stosunków międzyludzkich, zależnościami między partnerami seksualnymi,  dziećmi i rodzicami itd. itp., daje o sobie znać kultura, która tworzyła się pierwotnie we w miarę zamkniętych środowiskach, żeby potem na skutek zarówno wojen jak i kontaktów handlowych ulegać modyfikacjom, powolnym lub gwałtownym zmianom, a także mieszaniu się i syntezie.

Orhan Pamuk opisuje siebie jako „kulturowego muzułmanina”, tzn. jest chyba niewierzący (do końca to trudno stwierdzić), ale uważa się za spadkobiercę i w jakimś stopniu część sposobu myślenia, jaki odziedziczył po muzułmańskich przodkach. Oriana Fallaci była zdeklarowaną ateistką, ale przy tym bardzo silnie związana emocjonalnie z chrześcijańską tradycją kultury europejskiej. Chyba odczuwam coś podobnego. Jestem „kulturowym chrześcijaninem” mimo, że nie wierzę ani w kościelne czy w ogóle religijne dogmaty, ani nie odczuwam konieczności uczestniczenia w obrządkach religijnych. Jestem krytyczny wobec kleru katolickiego,  ale równocześnie drażni mnie agresywny i często prymitywny antyklerykalizm rozmaitych grup związanych z szeroko pojętą „lewicą”. Sam do kościoła nie chodzę, ale chyba czułbym się nieswojo w Polsce, w której większość obywateli poszłaby w moje ślady. Ludzie religijni to po prostu część kulturowego krajobrazu, wśród którego czuję się dobrze i bezpiecznie. Jakiekolwiek jednak przegięcie w drugą stronę, coraz większa obecność kleru w mediach i oświacie, również odczuwam za trend niebezpieczny. Religia, podobnie zresztą jak inne zjawiska, sama w sobie nie musi być zła. Często wręcz przeciwnie, dla starszych osób, które zostały przez „nowy ład”, jaki nastał w Polsce po roku 1989, "odstawione na boczny tor”, Radio Maryja może mieć bardzo dobry wpływ na stan ich psychiki.  Wszelkie działania, które wydobywają człowieka z depresji, są dobre. Równocześnie te same działania mogą u innych ludzi potęgować zgorzknienie i nienawiść do innych, postrzeganych w Radiu Maryja (i przedstawianych) jako wrogowie. 

Prawdopodobnie podobnie jest z islamem. Dla wielu ludzi to po prostu busola etycznego postępowania i w tym wypadku jest czynnikiem niezwykle pozytywnym.  Inni będą eksponować konieczność walki z niewiernymi i religia stanie się czynnikiem niebezpiecznym. Założywszy jednak, że ludzie pojmujący islam jako nakaz agresji wobec innych znajdują się w mniejszości, pozostaje różnica w samym założeniu doktrynalnym, z którego wypływa cała kultura, która mimo szeregu podobieństw, nosi w sobie poważne różnice. Założenia katolicyzmu, wbrew temu co można obserwować w zachowaniu polityków typu Antoni Macierewicz, czy Jarosław Kaczyński, to tolerancja wobec ludzkich słabości. To nieustanna szansa na wybaczenie. Jasne, że praktyka najczęściej nie miała z tym nic wspólnego. Wiemy też, że ta praktyka jak najściślej była związana ze sposobem sprawowania władzy oraz z zaspokajaniem potrzeb ekonomicznych za pomocą rabunku. Mimo całej rozbudowanej obrzędowości i dewocyjnej stronie kultu, chrześcijaństwo nie jest rygorystyczną relgią-prawem w takim stopniu, jak judaizm czy islam. Od samego początku sfera sacrum była oddzielona od świeckiego aspektu życia społecznego, choć wpływ tej pierwszej bywał niezwykle silny. Z pewnością inkwizytorzy, nakazujący władzom świeckim wykonać „mokrą robotę”, nie kierowali się miłosierdziem, ale my ich właśnie za to potępiamy, bo wiemy, że miłosierdziem kierować się powinni, bo miłosierdzie jest nakazem samego Jezusa.

            Niedawno dyskutowaliśmy na forum naszej-klasy o przestrzeganiu prawa. Niewątpliwie prawo jest uchwalane po to, by go przestrzegać (interpretacje typu „żeby je łamać” jest oczywiście żartem i to w dodatku głupawym). Niemniej istnieje sfera naszej świadomości, która prawom przychodzącym do nas z zewnątrz przeciwstawia albo zdrowy rozsądek, albo coś, co nazywamy „bycie ludzkim”, czyli wyrozumiałość i tolerancję wobec słabości innych. Różnicę między chrześcijaństwem a islamem w tym względzie najlepiej ilustrują dwie historie. Jedna pochodzi z Ewangelii wg św. Jana (bardzo dobrze znana, jak mniemam), a druga jest Hadissą, czyli częścią Sunny proroka Muhammada.

 

Tekst z Ewangelii:

 

„Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Wszystek lud schodził się do Niego, a On usiadłszy nauczał. Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz»? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: «Niewiasto, gdzie oni są? Nikt cię nie potępił?» a ona odrzekła: «Nikt Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz».”

 

A teraz dwie opowieści o Muhammadzie:

 

„Przyszła do Proroka Muhammada PZN kobieta z  plemienia Gamid i powiedziała: O Proroku, popełniłam cudzołóstwo i pragnę od ciebie oczyszczenia. Prorok PZN udał, iż nie usłyszał jej. Na drugi dzień owa kobieta znów przybyła do Proroka PZN i zapytała go: Czy chcesz mnie zlekceważyć tak jak Maiza bnu Malika? Na Allaha, cudzołożyłam z tym człowiekiem i jestem w ciąży. Słysząc to Prorok PZN rzekł: Jeśli tak, to wróć tu po urodzeniu dziecka. Po dziewięciu miesiącach kobieta zjawiła się u Proroka PZN z nowonarodzonym dzieckiem. Prorok PZN  na to: Idź i wykarm go i wróć gdy minie okres karmienia(dwa lata). Po wykarmieniu dziecka owa kobieta przyszła do Proroka ze swoim dzieckiem trzymającym w dłoni kawałek chleba. Powiedziała: O Proroku już wykarmiłam swoje dziecko. Prorok PZN wziął od niej dziecko i oddał go jednemu z muzułmanów a następnie nakazał ukamienować ową kobietę. Wśród świadków kamienowania był towarzysz Proroka Chalid bnu Łalid(RAA), który rzucając kamieniami w kobietę mówił źle o niej. Prorok PZN słysząc to powiedział: Przestań Chalid! Na Allaha, w którego ręku spoczywa moja dusza, ta kobieta okazała tak dużą skruchę, która wystarczy na przebaczenie dla człowieka, który popełnił największy grzech na świecie. Allah wybaczy mu. Po ukamienowaniu Prorok PZN odmówił modlitwę pogrzebową nad ciałem zmarłej kobiety i kazał ją pochować”.

 

Przyszedł do Proroka PZN Maiz bnu Malik i rzekł: O Proroku, oczyść mnie! Wysłannik Allaha odrzekł: Co ty mówisz? Wróć do domu i proś  Allaha o wybaczenie  i okaż skruchę. Mężczyzna odszedł, ale po pewnym czasie wrócił i powiedział: O Proroku, oczyść mnie! Wysłannik PZN odpowiedział: Biada ci, idź i okaż skruchę!  Maiz odszedł, ale zaraz wrócił i powiedział to samo: O Proroku, oczyść mnie! Za czwartym razem Wysłannik PZN zapytał:  Z czego mam cię oczyścić? Mężczyzna odpowiedział: Z cudzołóstwa. Prorok pytał się ludzi, czy czasem  Maiz bnu Malik nie jest chory psychicznie. Wszyscy zapytani odpowiadali, że nie. Pytał się, zatem czy nie wypił wina? Jeden z towarzyszy wstał by sprawdzić czy nie czuć z jego ust zapachu wina. Okazało się, że nie był pod wpływem alkoholu. Następnie Prorok(AS) zapytał Maiza: Czy cudzołożyłeś? Odrzekł: Tak. Prorok wydał wyrok ukamienowania go… Dwa dni po jego śmierci Prorok PZN przemówił: Proście o przebaczenie dla Maiza bnu Malika. Odpowiedzieli: Niech Allah wybaczy mu. Prorok PZN rzekł: On okazał tak wielką skruchę, że można obdzielić nią całą wspólnotę.”

źródło: http://www.muzulmanka.pl/pytanie.htm

 

            Jak widać, Muhammad nie czuł się panem prawa (choć przecież nim był), a tylko jego wiernym i konsekwentnym wykonawcą, podczas gdy Jezus po prostu doprowadził do tego, że żydowskie prawo nie zostało wyegzekwowane. Można nawet dojść do wniosku, że opowieść o twórcy islamu wskazuje na to, że lepiej już się do grzechu nie przyznawać i nie prosić o wybaczenie, bo żadna łaska nie jest po prostu możliwa. Nie ukrywam, że bliższe jest mi podejście Jezusa do problemu przestępstwa i żalu za niego.

             Śmieszy mnie, kiedy Bronisław Wildstein czy inni tropiciele komunistycznych przestępców eksponują swoje chrześcijaństwo. Nie dlatego, że jestem przeciwnikiem rozliczenia esbeckich zbrodniarzy, albo że jestem przeciwnikiem etyki chrześcijańskiej. Śmieszność polega na tym, że te dwa podejścia nie przystają do siebie. Nie jest prawdą, że w chrześcijaństwie, żeby nastąpiło przebaczenie, najpierw musi nastąpić szczere przyznanie się do winy, a następnie żal za grzechy i skrucha. Jezus nie powiedział (wg Ewangelii oczywiście, bo to jedyne nasze źródła), „niechaj moi oprawcy przyznają się do mordu na mnie, potem niech okażą żal i skruchę, a dopiero potem wybacz im, Ojcze”, ale po prostu mówi „wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Biskupi polscy na 1000-lecie chrztu Polski nie wzywali Niemców do skruchy, ale „wybaczyli” i jeszcze w dodatku „poprosili o wybaczenie”, czym narazili się całemu społeczeństwu pamiętającemu zbrodnie niemieckie i podłożyli się gomułkowskim specom od propagandy, którzy nie omieszkali tego faktu wykorzystać. Inna sprawa, że jestem przeciwnikiem wszelkich publicznych, czynionych w imieniu całych narodów, aktów przeprosin czy wybaczeń.

            Zgadzam się, że dla oczyszczenia życia publicznego w Polsce, należałoby wyeliminować ludzi skompromitowanych udziałem w totalitarnych zbrodniach. Tutaj powoływałbym się jednak na jakieś rzymskie tradycje swojej postawy („Dura lex sed lex” itp.), bo na muzułmańskie raczej nie. Konsekwentnie i ślepo działające prawo to domena zupełnie odmienna duchem idei nauczyciela z Nazaretu, dlatego wolałbym gdyby się nie powoływano na niego, gdy postępuje się bardziej w duchu XII tablic rzymskich,  niż zasadzie „miłuj bliźniego swego”.

            Pomimo ogromu zbrodni, jakie popełniono w Europie i na całym świecie w imieniu chrześcijaństwa, były one w świetle podstaw tejże religii czymś złym. Podstawy islamu są mało „ludzkie”. Prezentują żelazną konsekwencję wobec czynów uznanych za grzechy, przy tym prawo, które decyduje co grzechem jest, a co nie jest, nie pozostawia marginesu na ludzkie słabości.

            Nie mam nic przeciwko islamowi, ani ludziom go wyznającym. Nie chciałbym tylko, żeby ludzie rozumujący w sposób typowo legalistyczny, narzucali w Europie swój tak odmienny od naszego sposób myślenia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz