piątek, 26 lutego 2010

O braku problemu Artura Domosławskiego

Dwa wpisy temu poruszyłem problem jaki ma Artur Domosławski z życiorysem Ryszarda Kapuścińskiego. W międzyczasie podano nowe szczegóły, np. to, że Kapuściński nieobiektywnie przedstawiał wydarzenia w Afryce, po prostu stając po stronie komunistów (i pomagających im oddziałów kubańskich). Nie napisał też o potwornej masakrze ludności arabskiej dokonanej przez ludność czarną Zanzibaru. W dodatku Domosławski stwierdził, że zdaje sobie sprawę z tego, że gdyby Kapuściński nie współpracował z komunistycznymi polskimi służbami specjalnymi, nie miałby takich możliwości podróżowania po całym świecie.

Pomyślałem sobie, że Artur Domosławski ma pewien moralny dylemat co do Kapuścińskiego, bo z jednej strony chce rzetelnie napisać od „gigancie” polskiego (i światowego) reportażu, a z drugiej pojawiają się te niewygodne fakty. Jako dziennikarz „Gazety Wyborczej” reprezentuje linię „wybaczania” i bagatelizowania zbrodni komunistycznych, a z drugiej chce napisać prawdę.

Okazuje się, że wielkiego dylematu nie ma. Artur Domosławski wykazuje po prostu zrozumienie dla Ryszarda Kapuścińskiego, dla jego wiary w komunizm i lojalność wobec swojego państwa, jakim była PRL. Pojawiają się więc pierwsze jaskółki (a może nie pierwsze) rehabilitacji systemu komunistycznego. Nie uważam się za bezkompromisowego lustratora, i poglądy A.Macierewicza w tych sprawach są mi obce, ale próby przemycenia takiej wolty w myśleniu o PRLu to przesada w drugą stronę. Nie brakuje dziś głosów krytykujących całość przemian, jakie się dokonały w Polsce po roku 1989. Obawiam się, że mogą się wkrótce przerodzić w gloryfikację reżimu komunistycznego, co byłoby katastrofą.

Jeśli chodzi o Kapuścińskiego, to podobnie jak w przypadku generała Jaruzelskiego, nie chcę zrozumieć ludzi, którzy przeżyli piekło sowieckich łagrów czy choćby poniewierki o głodzie wśród mrozów Rosji, a potem wiernie służyli oprawcom. Rozumiałbym Ryszarda Kapuścińskiego, gdyby był zachodnim pięknoduchem, jakimś amerykańskim czy francuskim intelektualistą zafascynowanym Stalinem w latach 40. i 50. XX wieku. Człowiek, który napisał „Imperium” nie mógł powiedzieć, że nie wiedział czym są Sowieci, do czego są zdolni i co przynoszą światu.

Dodam tylko, że Kapuścińskiego nadal będę czytał i polecał do czytania, choć z równą chęcią przeczytam jego życiorys autorstwa Artura Domosławskiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz