piątek, 26 lutego 2010

O Wschodzie, który jest nam Bliski a nie Środkowy

Na śniadanie przeczytałem artykuł w Onecie pt. W imię Hitlera i Allacha (http://portalwiedzy.onet.pl/4869,68489,1599933,1,czasopisma.html) o oddziałach Waffen-SS składających się z Bośniaków i Kosowskich Albańczyków. Tekst ciekawy, szczegółowy (co trochę męczy przy czytaniu), historycznie obiektywny, ale… czy aby na pewno? Sam tytuł, a potem wyjaśnienie jak hitlerowcy w imię uzupełniania szeregów mięsem armatnim zmodyfikowali swoją rasistowską koncepcję jest swego rodzaju manipulacją. Chodzi o wskazanie podobieństw między narodowym socjalizmem a islamem, rolą agresji w obu ideologiach, takim samym pojmowaniu roli kobiety itd. Po przeczytaniu artykułu o faktach (m.in. o udziale Wielkiego Muftiego Jerozolimy w formowaniu tych oddziałów i o jego permanentnej współpracy z nazistowskimi Niemcami) czytelnik mniej krytyczny wobec tekstu po prostu postawi znak równości między hitlerowcami a muzułmanami, a to jest już niebezpieczne przekłamanie.

Ponieważ w języku polskim coraz częściej „uwierają” mnie pewne wyrażenia, których w latach mojej młodości nie używano (znak starzenia się!), moją uwagę przykuł fragment, gdzie autor pisze, że po wojnie część żołnierzy muzułmańskich oddziałów SS osiedliło się w krajach „Środkowego Wschodu”, w Turcji i Palestynie. Na „Środkowy Wschód” w polskim tekście nóż mi się otwiera w kieszeni, bo jest to nie tylko błąd jeśli chodzi o przyjętą nomenklaturę, ale jest to również brak elementarnej logiki. Jeżeli Palestyna leży gdzieś w „środku”, to co jest Bliskim Wschodem? Grecja? Włochy?

Tak sobie ironizuję, ale dobrze wiem, że jest to zwrot dosłownie przetłumaczony z angielskiego, gdzie „Middle East” obejmuje właśnie tereny Egiptu, Palestyny, Jordanii, Syrii i Libanu. Problem w tym, że po angielsku jest to też bez sensu. Można zauważyć, że książki naukowe pisane przez historyków używają nadal tradycyjnego „Near East”, podczas gdy dziennikarze konsekwentnie piszą „Middle”. Niestety to dziennikarze narzucają normy językowe i trudno coś na to poradzić. W krajach anglosaskich niemożliwe jest zorganizowanie wielkiego warsztatu dla ludzi mediów w celu wyszkolenia ich w prawidłowym użyciu ich języka ojczystego, ponieważ żaden anglosaski profesor nie przyjmie na siebie roli naszego profesora Miodka czy profesora Bralczyka.

Pal licho Anglików czy Amerykanów. Dlaczego jednak my mamy przyjmować tę geograficzną niedorzeczność na grunt języka polskiego? Niestety „Środkowy Wschód” w kontekście bynajmniej nie Iraku i Iranu, pojawia się w mediach coraz częściej. Proponuję każdy taki przykład piętnować w imię już nie tylko czystości polszczyzny (bo co to jest ta „czystość”?), ale w imię elementarnej logiki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz