czwartek, 5 sierpnia 2010

Rozmowy biesiadne...

Na nasz przyjazd, Justyna, która zorganizowała mój pobyt w Londynie zarówno w zeszłym roku, jak i w tym, zaprosiła do Marty, swojej najlepszej przyjaciółki, znajomych. Było to przyjęcie z grillem w ogrodzie, na którym oprócz Polaków, czyli Marty, jej starszego syna Norberta (chłopak załapał się na treningi Arsenalu!) Justyny i nas, przyszła Annette, którą poznałem w zeszłym roku (urodzona w Anglii, wychowana w Australii, od kilkunastu lat w Londynie) oraz Gregory, który pochodzi z Chester, a jego północnoangielski dialekt jest od razu słyszalny (np. tam, gdzie się pisze „u” to i się mówi „u” – genialne! Dlaczego północne dialekty angielskie nie stały się „standard English”?) oraz Frankie, Albańczyk z Kosowa.

W takim towarzystwie o różnym poziomie znajomości języka angielskiego bardzo miło spędziliśmy czas, a również okazało się, że z Anglikami spożywa się alkohol równie przyjemnie jak z Rosjanami, choć oczywiście nieco inaczej. W pewnym momencie Annette i Gregory weszli w namiętny spór na temat historii muzyki rozrywkowej. Przez pół godziny z okładem kłócili się o wartość muzyczną pewnych zespołów czy wręcz całych trendów (dodajmy, że Annette jest w moim wieku, a Greg dziesięć lat młodszy, co oznacza, że to nadal smarkacz, ale już nie taki młody ;)) Przy okazji Annette potwierdziła to, co kiedyś czytałem na temat genezy ruchu skinheadów, który pierwotnie wcale nie był rasistowski. Do tego dorzuciła całą garść interesujących informacji na temat modsów, rockersów, punków, hippisów oraz ich reprezentantów na muzycznej scenie Wielkiej Brytanii. Dała mi w dodatku listę lektur, z których będę mógł poszerzyć swoją wiedzę na temat historii muzyki pop.

Postanowiłem zrobić pewien eksperyment. Mianowicie widząc, że rozmowa ani trochę nie zbacza w stronę polityki (co przecież jest „normalne”), postanowiłem sprawdzić, czy moi Anglicy dadzą się sprowokować i podejmą temat. W polsko-zaczepno-„dowcipnym” stylu, spytałem Annette, dlaczego głosowała na Camerona. Gregory od razu zastrzegł, że on na wybory w ogóle nie poszedł. W związku z tym, stwierdziłem, że skoro na dwoje przedstawicieli poddanych Jej Królewskiej Mości, jedna osoba nie głosowała, to ta druga musiała głosować na Camerona. Wypadło na Annette! Na szczęście Anglicy mają poczucie humoru i Annette od razu wyczuła, że „I was just teasing her”. Faktycznie trochę o polityce porozmawialiśmy, nieco o Cameronie, dużo więcej o jego laburzystowskich poprzednikach – Gordonie Brownie i Tonym Blairze (tego ostatniego Annette nazwała ‘twat’, co nie świadczy o zbytniej ku niemu sympatii). Potem jakoś poszliśmy dalej w historię, zeszliśmy na Margaret Thatcher, a stamtąd, chronologicznie rzecz ujmując, blisko było do naszych ulubionych pod względem muzycznym lat 70. i jakoś tak naturalnie rozmowa wróciła na tematy artystyczno-rozrywkowe. Polityka nie wciągnęła Gregory’ego, choć oczywiście w rozmowie partycypował. Po kolejnych dwóch godzinach rozmów o literaturze i muzyce, udało mi się wyciągnąć od Annette nieco opinii (krytycznych!) na temat lokalnych władz Hackney. Pewnie, gdybym nadal drążył temat i zadawał kolejne pytania, zarówno Annette jak i Greg odpowiadaliby mi na nie, ale od razu widać było, że tematy polityczne nie są tym, co ich zbytnio ekscytuje. I tutaj chyba można zaobserwować jedną z podstawowych różnic kulturowych między naszym rejonem Europy a Wyspą. Z Frankiem bardzo ciekawie się rozmawiało na temat Bałkanów, idei wcielenia Kosowa do Albanii, w co Frankie wątpił, bo to oznaczałoby budowę Wielkiej Albanii, która musiałaby sięgnąć po pół Macedonii i kawał Czarnogóry, a na to społeczność międzynarodowa się nie zgodzi. Oczywiści powstrzymałem się od uwag na temat celowego osadnictwa albańskiego na ziemiach serbskich przez tureckich władców. Przy okazji dowiedziałem się, że dialekty południowoalbańskie są trudne do zrozumienia dla Albańczyków kosowskich.

Natomiast w Łodzi, gdzie wsiedliśmy do autokaru do Londynu (zdecydowałem się na ten środek lokomocji, ponieważ decyzję o podróży podjęliśmy dość późno i spontanicznie, więc i bilety lotnicze nie należały do najtańszych), usiedliśmy obok rosyjskojęzycznej Ukrainki (która „zapadników” czyli Ukraińców z okolic Lwowa nienawidzi) z Kijowa, która od 20 lat mieszka w Szwecji. Ludzie ze wschodu bywają bezpośredni (chcę się tu ustrzec stereotypu) i owa pani bezpośrednia była. Kiedy się zorientowała, że uprzejmie się uśmiechami i staram się grzecznie odpowiadać na jej pytania (o paradoksie, podróż do stolicy Anglii rozpocząłem od odkurzania mojego zardzewiałego rosyjskiego!), uznała to za zachętę do konwersacji na tematy polityczne! Dowiedziałem się m.in. tego, że „piękna Julia”, czyli Julia Tymoszenko, przywódczyni jednego z ugrupowań „pomarańczowych” wcale nie jest żadną Ukrainką, ale to „gruzinskaja jewrejka”, że ś.p. Lech Kaczyński dlatego był tak wielkim przyjacielem prezydenta Gruzji, Saakaszwilego, ponieważ razem studiowali w Stanach Zjednoczonych. „Zapadnikow” moja rozmówczyni nie lubiła, bo to po prostu naziści gloryfikujący Stepana Banderę, ale Janukowycza wcale nie uważała za człowieka Moskwy, tylko za dobrego ukraińskiego patriotę. Co do przywódców Rosji też miała swoje zdanie – Putin i Miedwiedwiew to po prostu „jewrei”, a to przecież wyjaśnia wszystko.

Ponieważ szwedzka kijowianka była bardzo miłą starszą panią, nie miałem siły się na nią oburzać, zwłaszcza, że jej poglądy były bardzo podobne do wielu opinii wygłaszanych przez naszych rodaków w jej wieku. W dodatku chwaliła nasze autostrady, mówiąc, że teraz w Polsce jest już „kak w Szwecji”, a do tego uważała, że narody słowiańskie powinny ze sobą trzymać, żeby stać się światową potęgą. No cóż, panslawizm to idea nienowa. Problem w tym, że na panslawizmie najlepiej wychodzi Rosja, ale to już osobny temat.

Ostatniego dnia przed naszym odjazdem z Londynu, znowu przyszli goście. Deszcz i chłód nie sprzyjał grillowaniu w ogrodzie, więc siedzieliśmy pod dachem. Gregory wymyślał ciągle zabawy typu: ustalamy listę 20 filmów/książek/filozofów/ itp. itd. wszechczasów. Czasami stosuję tę zabawę na kursach języka angielskiego, kiedy chcę wywołać dyskusję z użyciem przymiotników w stopniu wyższym i najwyższym, a tu nagle znalazłem się w jej centrum w celach zupełnie rozrywkowych! Siedzieliśmy i rozmawialiśmy ze sobą ładnych kilka godzin, ale w ogóle nie rozmawialiśmy o polityce!

Norbert is standing in the doorway, behind me Justyna and Greg, Annette's smoking a cigarette and Marta's taking a photo

I'm playing the harmonica and singing the blues "Hootchie Cootchie Man", Marta's taking a photo. Annette's sneering sarcastically ;)

Justyna's having a good swig while Greg's smiling nicely...

Finally, we decided to drink the 'oldschool' Polish way - pure vodka, no cola, juice or whatever... Greg proved to be quite a Slav!

Big thank you, guys! We're missing you so much!

1 komentarz:

  1. Nasze tegoroczne rozmowy biesiadne z przyjacielem urodzonym i mieszkającym w Irlandii Północnej były bardzo, ale to bardzo polityczne. Może to przez to, że Irlandczykom (tym z północy) trudno się jeszcze odciąć od bolesnych wydarzeń. Ich historia ciągle żyje i nadal nie do każdego pubu Katolik/Protestant może wejść. Kevin akurat jest mocno zaangażowany w ruchy integracyjne i antysektariańskie, ale nie wszyscy jeszcze myślą w ten sposób.

    OdpowiedzUsuń