niedziela, 17 lutego 2013

Niebezpieczne alianse (1)



Angażując się we wszelkie działania o charakterze publicznym – czy to społeczne, czy polityczne, czy choćby towarzyskie – zawsze narażamy się na kontakt z ludźmi, którzy są wobec nas mili i sympatyczni, ale którzy mogą okazać się mieć zupełnie odmienne od naszych poglądy. Mogą też okazać się kompletnymi dziwolągami i wręcz szaleńcami, ale my nie mamy możliwości się o tym przekonać, dopóki ktoś taki nie odkryje swojego prawdziwego oblicza.

Ponieważ uważam się za pragmatyka, jestem zdania, że wszyscy w Polsce powinniśmy nauczyć się jednoczyć wokół załatwienia jednej sprawy, podczas gdy przy załatwianiu innej możemy przystąpić do zupełnie innej konfiguracji. Sztuka ta jest jednak niezwykle trudna, ponieważ jeżeli przy załatwianiu jednej sprawy wybijają się jednostki o poglądach, które nam skrajnie nie odpowiadają, zaczyna być mało ciekawie, ponieważ jednostki owe co i rusz przemycają, lub wręcz otwartym tekstem głoszą hasła, z którymi się nie zgadzamy. Trudno jest wytrwać w towarzystwie ludzi o skrajnie odmiennych poglądach na jakąś sprawę, choć łączy nas poparcie dla tej jednej.

Mamy w Polsce piękną kartę w postaci ruchu egzekucyjnego z XVI wieku, kiedy to średnia szlachta wykazywała się niespotykanym w ówczesnej Europie rozsądkiem politycznym, myśleniem państwotwórczym i obywatelskim. Oczywiście byłoby wierutnym kłamstwem gloryfikowanie wszystkich posunięć szlachty zgromadzonej pod jego sztandarem, bo np. utrwalanie przywilejów szlachty kosztem chłopstwa i mieszczaństwa niestety mądre nie było, a później fatalnie odbiło się na sytuacji całego kraju. Rozgrywanie kupców żydowskich przeciwko mieszczanom pochodzenia niemieckiego też nie przyczyniło się do rozwoju nowoczesnego społeczeństwa. Generalnie jednak myślenie obywatelskie ruchu egzekucyjnego, obejmujące odebranie nieprawnie zagarniętych przez magnatów królewszczyzn, zniesienia uprzywilejowania magnaterii i duchowieństwa, uporządkowanie skarbu, stworzenie stałej armii, zagwarantowanie wolności wyznania i, bardzo ważne z punktu widzenia rozwoju gospodarki, zniesienia wewnętrznych ceł i myt.

Przykład ruchu egzekucyjnego pokazuje, że nasi przodkowie potrafili myśleć po obywatelsku, potrafili się łączyć w pozytywnym działaniu, i kierować się wspólnym dobrem kraju. Wszystko to działo się w warunkach szczytu potęgi Rzeczypospolitej, co oznacza, że tej polskiej szlachty nie zdeterminował do działania jakiś bodziec zewnętrzny. Pomimo kilku słabych punktów, generalnie ruch egzekucyjny był jedynym na taką skalę przed drugą końcem XVIII wieku, kiedy to do działań na rzecz wspólnoty państwowej przymusiły szlachtę bardzo złe okoliczności zewnętrzne.

Później, jeżeli Polacy działali w większej grupie na rzecz wspólnego dobra, było to zawsze stymulowane czynnikami zewnętrznymi, czego ostatnim przykładem była „Solidarność”, która m.in sprzeciwiła się sowieckiej dominacji w Polsce. Jak wszyscy wiemy, po osiągnięciu zwycięstwa i obaleniu ustroju narzuconego przez wschodnie mocarstwo (a wszystko wskazuje na to, że już wcześniej), w ruchu tym nastąpiły takie podziały, że sama myśl o współdziałaniu dawnych kolegów z lat 80. ubiegłego wieku wydaje się kompletną utopią.

Trudno się ludziom łączyć wokół jednego celu, ponieważ czasami pomocnicy, jacy się do nas przyłączają, mogą nam zepsuć pozytywny wizerunek. Metody przez nich proponowane mogą się okazać lekarstwem gorszym od choroby. Jeżeli natomiast ktoś chciałby ich wykorzystać instrumentalnie i doraźnie, to może później przeżyć wielkie rozczarowanie, bo pewne grupy, raz nobilitowane, tak łatwo nie zechcę z powrotem zejść do roli marginesu.

Wszelkie porównania z Hitlerem i jego Niemcami są dzisiaj nudne, a nawet mają swoją negatywną nazwę – prawo Godwina, wg którego uważa się, że jeżeli ktoś w dyskusji użył takiego porównania, praktycznie już ją przegrał. Dość kontrowersyjna to teza, choć podejrzewam, że wiem, skąd się bierze. Otóż Hitler i nazizm przestał być już argumentem ostatecznym i synonimem zła absolutnego. Sprowadzenie bowiem każdej dyskusji do porównania propozycji czy poglądów przeciwnika do nazistowskich powinno bowiem całkowicie przeciwnika skompromitować i pogrążyć. Użycie tego argumentu przez nieuczciwego dyskutanta faktycznie sprowadza całą dyskusję do absurdu, ale zakaz jego używania z kolei sprawia, że hitlerowskie zbrodnie się relatywizuje, co może zaowocować wnioskiem, że jednak nie wszystko w tych działaniach nazistów było takie złe. A skoro nie było, bo budował np. autostrady, to może i w innych sprawach warto byłoby zrewidować naszą negatywną ocenę ich polityki. Brniemy w ten sposób w bardzo grząski i niebezpieczny grunt.

Jeżeli dzisiejsze ruchy nacjonalistyczne w Polsce, nawet jeśli nie nawiązują do Hitlera (bo są i takie!), ale do podobnych ruchów w II Rzeczypospolitej, to okazywanie sympatii czy choćby zrozumienia ich hasłom, staje się bardzo niebezpieczne. To, że np. rodziny z dziećmi biorą udział w pochodach nacjonalistów, nie tylko nie świadczy o tym, że ruch ten nie jest niebezpieczny (wydawałoby się, że jest wręcz sielankowy w takim razie, skoro biorą w nim udział mamusie, tatusiowie i dzieci), a tylko o braku wyobraźni tych rodziców.

Niewątpliwie w warunkach frustracji spowodowanej niesprzyjającymi warunkami życia, ruch „dziarskich chłopców” obiecujących proste rozwiązania na problemy, które wcale proste nie są, wielu może wydawać się bardzo atrakcyjny. Kiedyś sfrustrowany koniecznością dania satysfakcji zwykłemu kupcowi (Wokulskiemu), hrabia Krzeszowski wołała „a niechże już przyjdzie ta rewolucja socjalna”. Obecnie niektórzy sfrustrowani bezrobociem, niskimi zarobkami, czy kiepską kondycją własnego biznesu, myślą pewnie sobie „a niech tych zadowolonych z siebie dupków, przez których jest jak jest, pogonią choćby i faszyści”. Ci sami ludzie, albo inni, którzy się do takiej manifestacji przyłączyli, mogą się kierować typowo nazistowską wykładnią dziejów – „wszystkiemu winni są Żydzi, a więc niech żyje Polska dla Polaków”. I już w głowach swoich rozwiązali cały problem bezrobocia, niskich pensji, niepewnego zatrudnienia i szeregu innych. Kiedy się dziarsko maszeruje w tłumie, mózg człowieka odpoczywa, a wszystko nagle wydaje się takie proste.

Przy obalaniu niepopularnych rządów grupy „dziarskich chłopców” (posługuję się tutaj terminologią z „Szewców” Witkacego) bywają bardzo przydatne. W ten sposób rozumowali niemieccy przedsiębiorcy finansując pana Hitlera, którego sami uważali za jakiegoś ulicznego chłystka. Kiedy już pomogli mu objąć władzę, nie było odwrotu, a Hitlera nie można się było pozbyć. Stało się wręcz przeciwnie, to Hitler narzucił im swój sposób myślenia o gospodarce, i to on pozbywał się tych, którym było z nim nie po drodze. O tym naprawdę warto pamiętać.

Kiedy Rafał Ziemkiewicz, który odżegnuje się od faszyzmu i antysemityzmu, mówi, że skoro przed lewakami bronią go skrajni nacjonaliści, to on przecież nie powie im, żeby go nie bronili, to w jakimś minimalnym stopniu jestem w stanie go zrozumieć, ale jednak brakuje mi stanowczego odcięcia się od tychże ekstremistów. Kiedy brytyjski działacz muzułmański mówi, że jego współwyznawcy generalnie są pokój miłujący, że zabijanie ludzi jest złe itp., a równocześnie niczym piskorz wyślizguje się od wyraźnego potępienia ataków terrorystycznych, bo to „przecież moi bracia i nie mogę przeciwko nim występować”, to przekaz wydaje się dość jasny. Są sytuacje, kiedy trzeba przyjąć jasne stanowisko i stanowczo odciąć się od zła. 

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz