sobota, 22 czerwca 2013

Katar sienny, czyli zmora czerwcowa (2)



Fakt, że nasze ciało wpływa na nasz funkcjonowanie mózgu, a przez to na sposób odczuwania i myślenia, znany był już w starożytności, co ilustruje znane łacińskie przysłowie „mens sana in corpore sano”. Obecnie niektórzy uczeni uważają, że ciało determinuje nasze myśli do tego stopnia, że praktycznie coś takiego jak wolna wola nie istnieje. Mózg o wiele szybciej odczytuje bodźce z ciała, przetwarza je i podejmuje decyzje niż nasza świadomość je sformułuje. Niemniej, jak da się czasami (niestety niezbyt często) zaobserwować, niektórzy potrafią przy pomocy siły świadomości sterować swoim ciałem i to nie tylko mięśniami, które normalnie uznajemy za kontrolowane przez nią, ale również tymi, które nauka uznaje za pozostające poza naszą kontrolą (np. serce czy żołądek). Wyczyny joginów pokazują, że jest to możliwe. Znamy również przypadki trudnych do wytłumaczenia wyleczeń przy pomocy placebo, co zazwyczaj tłumaczymy siłą sugestii. Wygląda na to, że sugestia mogłaby się stać potężnym narzędziem w zwalczaniu chorób, ale w powszechnym odbiorze nią nie jest, ponieważ nie umiemy się nią świadomie posługiwać.

Wszystko wskazuje na to, że zwykli śmiertelnicy nie poświęcających wielu godzin życia ćwiczeniom jogicznym, czy też nie trenującym autohipnozy, skazani są na uleganie stanom swojego ciała i niewiele mogą na to poradzić. Nie ukrywam, że bodźcem do dzisiejszego wpisu są moje cierpienia związane z alergią na pyłki traw, zwaną popularnie katarem siennym. Mój eksperyment z olejkiem oregano trudno uznać za udany, ponieważ po kilku dniach spokoju od kichania, przedwczoraj problem powrócił z taką intensywnością, że ponownie sięgnąłem po allertec.(To tylko pozornie "produkt lokowany", bo producenci nie płacą mi za umieszczenie nazwy tego leku ani grosza).

Niewątpliwie uciążliwe jest samo kichanie, ale do tego dochodzi ospałość (w jakimś stopniu ta naturalna, ale do tego dochodzi lekkie otępienie prawdopodobnie spowodowane lekarstwem). Jeżeli dodamy jeszcze obecne upały, to można sobie wyobrazić stan alergika w takich warunkach.

Czerwiec to miesiąc sesji letniej na uczelniach. W okresie, w którym należało intensywniej skupić się na nauce, ja zawsze czułem się jakbym był w stanie jakiegoś dziwnego otępienia. Nigdy nie brałem narkotyków, ale wyobrażam sobie, że pewnie po niektórych człowiek tak właśnie się czuje. Obecnie czerwiec to również czas wytężonej pracy, ponieważ studenci nagle sobie przypominają, że należałoby dostarczyć zaległe prace i przynoszą je „hurtem”, po kilka naraz. To również czas przygotowania i sprawdzania egzaminów. Oczywiście swoje trzeba zrobić i nie ma żadnych usprawiedliwień, niemniej działać w stanie, w którym najchętniej przespałoby się cały dzień, nie jest łatwo.

Z powodu czerwcowego pylenia traw stępieniu ulega również cały mój radosny entuzjazm związany z nadchodzącym wypoczynkiem wakacyjnym. Pewnym pocieszeniem jest to, że na 99% ten stan minie za mniej więcej trzy tygodnie (zawsze mnie trzyma do połowy lipca). Trzy lata temu dolegliwości skończyły się o tydzień wcześniej, ale tylko dlatego, że pojechałem wówczas do Londynu. Nagła zmiana klimatu podziałała na mnie zbawiennie. W tym roku wybieram się do Berlina, ale obawiam się, że tamtejszy klimat jest raczej zbliżony do naszego.

Na poziomie dość abstrakcyjnym moje dolegliwości alergiczne nastrajają mnie dość pesymistycznie. Jak wspomniałem już wcześniej, mam całkiem niemałą liczbę znajomych alergików, którzy się odczulają przy pomocy najnowocześniejszych metod leczenia, ale nie znam żadnego, który by z czystym sumieniem powiedział „już nie cierpię na alergię”, czy „już w czerwcu nie kicham” (o ile mowa o alergii podobnej do mojej). Nasze myślenie i działanie jest po prostu ograniczone (zdeterminowane wręcz) przez czynnik od nas niezależny, z którym po prostu trzeba się nauczyć żyć.

Jeżeli odczuwam poirytowanie z powodu głupiej alergii, to co mają powiedzieć ludzie cierpiący na o wiele poważniejsze choroby? Stan zdrowia ma przecież przeogromny wpływ na naszą mentalność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz