wtorek, 20 sierpnia 2013

O podaży wiadomości "ze świata"



Upadek poziomu wiedzy ogólnej wśród naszego społeczeństwa ma szereg przyczyn. Reforma systemu oświatowego, który nie wiadomo dlaczego postanowiliśmy wzorować raczej na amerykańskim niż na fińskim czy niemieckim, osiągnęła jedynie to, że obcięto godziny wielu przedmiotów, w tym historii czy geografii (w niektórych klasach szkoły podstawowej do jednej tygodniowo przy nienaruszalnych dwóch godzinach religii), natomiast nie wprowadzono w zamian niczego, co faktycznie realizowałoby postulat przygotowania młodych ludzi do praktycznych zadań czekających ich w codziennym życiu. Jednym słowem, zlikwidowano „nadmiar” wiedzy i nie zaproponowano niczego w zamian. Jeżeli przy tym od czasu słyszę głosy ludzi nie tylko młodych, ale również i tych po trzydziestce, że tej wiedzy „akademickiej” jest w szkole nadal zbyt dużo, mam ochotę udać się nad rzeki Babilonu i zapłakać, bo to ci ludzie będą wprowadzać kolejne reformy oświatowe i doprowadzać do kompletnego zidiocenia kolejnych pokoleń.

Kilka tygodni temu pisałem o gierkowskim „Dzienniku telewizyjnym”, który pod koniec lat 70. ubiegłego stulecia osiągnął długość półtorej godziny (od 19.30 do 21.00). Poświęcano w nim trochę czasu tematom krajowym (najczęściej „gospodarskie wizyty” Gierka w nowoczesnych fabrykach, gdzie wszystko szło wspaniale), ale również ogromna część antenowego czasu obejmowała wiadomości z zagranicy. Kiedy w szkole przerabialiśmy geografię polityczną świata (nie wiem, czy teraz jest coś takiego, ale się dowiem), na której nasza nauczycielka wymagała znajdywania na mapie wszystkich krajów świata z podaniem ich stolic, praktycznie niewiele musiałem zaglądać do podręcznika, ponieważ większość rejonów świata znałem z telewizji. W radiu i telewizji były programy nie tylko podróżnicze (np. Klub sześciu kontynentów z redaktorem Badowskim, czy filmy Tony’ego Halika), ale również publicystyczne dotyczące problemów międzynarodowych, w których wypowiadali się co prawda zdeklarowani komuniści, ale za to o ogromnej wiedzy na tematy, na które się wypowiadali.

Media zeszły na psy z tych samych powodów, dla których prywatne szkoły wyższe w Polsce nigdy nie osiągnęły poziomu państwowych. Głównym powodem jest oczywiście schlebianie klientowi (odbiorcy/studentowi). Student jest zbyt słaby, żeby pojąć pewne trudne zagadnienia – wyeliminujmy te zagadnienia. Widz woli oglądać idiotów robiących z siebie jeszcze większych idiotów – dajmy im idiotów. Taki jest rynek.

„Specjaliści” od wolnego rynku, ludzie, którzy odnieśli sukces w biznesie, uczą dziś młodych ambitnych – „zanim się za coś weźmiesz, sprawdź, czy będzie na to zapotrzebowanie, bo inaczej stracisz tylko pieniądze”. Poniekąd jest to bezsprzeczna prawda. Niemniej, gdyby producenci pierwszych samochodów, którzy byli nie tylko biznesmenami, ale przede wszystkim pasjonatami tego, co robili, pytali ludzi o ich potrzeby związane z wehikułem napędzanym benzyną, zapewne otrzymaliby odpowiedź, że wystarczą im koleje i powozy konne, zaś masy biedaków czy nawet przedstawicieli klasy średniej w ogóle nie podróżowały, więc zapotrzebowanie byłoby żadne. Henry Ford dał Amerykanom, nawet tym mniej zamożnym, możliwość zakupu samochodu i wkrótce bez niego trudno było wyobrazić sobie życie.

Ten przykład ze świata gospodarki ma zilustrować pewien mechanizm, który każe nam wychodzić poza doraźne potrzeby i odkrywać nowe przestrzenie, a właściwie wcale nie odkrywać, tylko je tworzyć. Wychodzenie naprzeciw potrzebom większości kończy się tym, że przestaje się dostrzegać jakikolwiek sens w tworzeniu tych nowych przestrzeni, bo ludzie ich nie potrzebują – bo po prostu nie znają.

Czasopisma, czy portale internetowe, które na początku stawiają sobie pewne ambitne cele, a potem dosłownie na oczach czytelników w przeciągu kilku tygodni staczają się do poziomu brukowca epatującego tanią sensacją albo wątpliwej jakości rozrywką to niestety nasza codzienność. Fakt, że sprawy międzynarodowe zniknęły z programów informacyjnych, lub przynajmniej uległy drastycznej redukcji, wynika rzekomo z tego, że widzowie nie byli nimi zainteresowani. Przypomina mi się mąż jednej z moich ciotek, typ Ferdynanda Kiepskiego (niemal dosłownie), który przy każdym filmie, w którym nie było strzelaniny i mordobicia, przełączał kanał telewizyjny mrucząc pod nosem z dezaprobatą „ale gówna nadają w tej telewizji”. Były to czasy, kiedy były tylko 2 kanały. Teraz są takie stacje telewizyjne, które nadają tylko sport lub seriale kryminalne, więc tego typu widzowie mogą się czuć usatysfakcjonowani. Dlaczego jednak telewizja publiczna próbuje z nimi konkurować i jednocześnie na przemian żebrząc i strasząc karami za niepłacenie abonamentu wydaje grube miliony na wątpliwą rozrywkę i tanią sensację, rezygnując z wiadomości ze świata?

Kiedy oglądamy filmy amerykańskie, zwłaszcza te familijne, lub o młodzieży licealnej, uderza ignorancja na temat znajomości Starego Kontynentu. Jeżeli ktoś mówi, że jedzie na wycieczkę do Europy, natychmiast ktoś odpowiada „O, zobaczysz Paryż!” Chwała Woody’emu Allenowi, że w swoich filmach postanowił przy okazji troszkę poduczyć swoich rodaków, pokazując im Barcelonę i Rzym. Jeżeli Europa to Francja i Paryż. Jeżeli Paryż, to tam jedzą móżdżek (czasami ślimaki), co dla każdego prostolinijnego amerykańskiego równiachy jest po prostu ohydą. Lubimy się więc pośmiać z amerykańskiej ignorancji, nie dostrzegając, że kolejne pokolenia Polaków niczym od Amerykanów różnić się nie będą jeśli chodzi o wiedzę o świecie.

Po 1989 r. z publicznej przestrzeni medialnej zniknęła Rosja. Przesadzam? Oczywiście władcy Kremla, Putin, czy w latach 90. Jelcyn, pojawiali się i pojawiają od czasu do czasu, ponieważ są to ludzie, którzy jednak współdecydują o losach świata. Rosja jednak w telewizyjnych programach informacyjnych ogranicza się do pokazania operetkowego ceremoniału otwierania drzwi przez wyprostowanych jak struny „ołowianych żołnierzyków” z „Dziadka do orzechów”, przez które przechodzi Władimir Putin, a potem wygłasza jakieś zdanie. Jako społeczeństwo nie wiemy nic o rosyjskiej kulturze, ani sytuacji wewnętrznej. Oczywiście kto się interesuje, ten sobie te wiadomości znajdzie, ale rzecz w tym, że mało kto się interesuje, bo wystarczają mu stereotypy z dowcipów, które liczą sobie już ponad pół wieku.

Niewiele tak naprawdę wiemy o innych naszych bliskich sąsiadach, w tym o Niemczech, które nadal są jedną z czołowych potęg gospodarczych świata. O Francji słyszymy tylko przy okazji jakichś śmiesznych posunięć socjalistycznego rządu. Tymczasem tylko dramatyczne wydarzenia w Egipcie sprawiają, że od czasu do czasu telewizja zabiera nas do Afryki. Cała reszta tego niezwykle interesującego kontynentu zniknęła ze świadomości polskiego odbiorcy. Bliski Wschód nie daje nam o sobie zapomnieć ze względu na krwawe jatki, jakie sobie gotują nawzajem mieszkańcy tego rejonu, ale np. media niewiele robią, żeby przybliżyć przeciętnemu widzowi fenomen gospodarczy Chin, specyfikę gospodarki Japonii, czy też współpracę mocarstw z ambicjami zagrożenia gospodarczej hegemonii Stanów Zjednoczonych w postaci tzw. BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny). Idę o zakład, że mało kto w ogóle wie o takim zjawisku.

Propaganda mediów komunistycznych była celowa i dobrze zaplanowana. Informacje ze świata zawsze opatrzone były odpowiednimi komentarzami nt. okropności kapitalizmu i zbawiennej roli socjalizmu. Niemniej oglądając pierwszą lepszą migawkę filmową z Nowego Jorku czy Paryża, każdy Polak mógł na własne oczy zobaczyć, że te tysiące samochodów dobrych marek mknących przez szerokie ulice tych miast trochę kontrastują z przekazem o biednych robotnikach uciskanych przez chciwych bogaczy. Paradoksalnie komuna ukręciła sobie bat na własną skórę, ponieważ w pewnym sensie zbytnio wyedukowała społeczeństwo pokazując mu „zbyt wiele” świata.

Nie lubię, kiedy ludzie próbują błyszczeć przy pomocy pewnych klisz, czy sloganów, ponieważ wiem, że chcą wtedy się popisać jakąś „okrągłą myślą”, jakimś podsumowującym stwierdzeniem, po którym nic już nie będzie można dodać, ponieważ wygłaszając taką wyświechtaną myśl, sami już nie myślą. Jedną z takich klisz jest „Głupimi łatwiej rządzić” (najśmieszniejsze jest to, że to stwierdzenie często jest wygłaszane przez osoby, które same nigdy jakoś do nauki się nie garnęły). Z grubsza można się z tym stwierdzeniem nawet zgodzić, choć wcale nie do końca, bo najgorzej, kiedy głupi się zbuntują przeciwko mądrym i wysuną jakieś głupie postulaty, co wcale nie jest takie rzadkie, ale pomińmy już to. Nie wierzę w jakiś zorganizowany spisek, który celowo wpychałby współczesne społeczeństwa w ciemnotę w celu łatwiejszego nim manipulowania. Uważam, że upadek oświaty i to nie tylko w Polsce, bierze się z karygodnego zaniedbania i braku odpowiedzialności. Jeżeli nie znajduje się nikt, kto by masom zaproponował coś ambitnego, czy to w postaci dającego do myślenia filmu, czy książki, czy wiadomości ze świata, one się o to wcale nie upomną. Nigdy nie zapominajmy, że do życia potrzebne jest tylko jedzenie i picie. Potem idzie schronienie przed zimnem i gorącem oraz opadami, potrzeby fizjologiczne i seksualne. Gdyby człowieka na pewnym etapie nie popchnęła jakaś nieznana wcześniej potrzeba (może konieczność, a może tylko ciekawość), być może jako gatunek żylibyśmy obok naszych kuzynów szympansów i goryli na drzewach. Dlatego odwoływanie się tylko do bieżących potrzeb ludzi, nigdy nie wyniesie ich na żaden wyższy poziom. W jednym ze swoich programów Robert Makłowicz powiedział, że narzeka się, że nasze społeczeństwo je zbyt mało ryb, ale od razu wyjaśnił, że przecież wybór ryb w naszych sklepach jest znikomy. „Dajcie nam ryby, a będziemy je jeść!” zakończył emfatycznie. Na tej samej zasadzie może jednak należy, zwłaszcza w telewizji publicznej, zaproponować widzom coś ambitnego, w tym jakąś szerszą wiedzę o współczesnym świecie, a być może więcej ludzi się nią zainteresuje i zacznie o tymże świecie myśleć i rozmawiać.

Trafiłem dziś na ciekawą rozmowę radia TOK FM, w którym bardzo trafnie zauważono, że dzisiaj Ryszard Kapuściński chyba nie miałby w Polsce pracy. Całe szczęście, że jednak ktoś ten problem w ogóle dostrzega.

http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,14463051,W_Egipcie_krwawe_starcia__a_Polacy_jada_na_wczasy_.html#BoxWiadTxt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz