wtorek, 17 września 2013

Zabawa w "gdybologię"



Przy okazji 17 września, czyli 74. rocznicy ataku Związku Sowieckiego na zmagającą się od ponad dwóch tygodni z Niemcami Polskę, przypomniały mi się teorie „gdybologiczne”, zwłaszcza niezwykle popularna wśród niektórych moich znajomych teoria Piotra Zychowicza. Bezpardonowo skrytykował przedwojennego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka za to, że ten zamiast się sprzymierzyć z Hitlerem i ruszyć na Związek Sowiecki, głupio mu się postawił i przez to skierował go w objęcia Stalina, a to ostatecznie zaowocowało katastrofą Polski.

Wszystkim tym, którzy rozumują w ten sposób, a którzy po prostu w ogóle nie są w stanie wejść się w skórę polskiego polityka lat 30. XX wieku, proponuję zabawę nie wymagającą wyobraźni wstecznej, ale wręcz przeciwnie – umiejętności przewidywania przyszłości i jej wykorzystania w praktyce dla dobra Polski.

Wyobraźmy sobie oto, że Stany Zjednoczone Ameryki poprzez szereg tragicznych w skutkach błędów polityczno-ekonomicznych tracą rolę mocarstwa numer jeden na świecie. Dodruk dolara powoduje taką inflację, że cały świat traci do tej waluty zaufanie i zaczyna się rozliczać w jakiejś innej, a Chiny wypuszczają na wolny rynek cały zapas skupionych dolarów. Zaangażowanie militarne w wielu rejonach świata i krach finansowy powoduje, że USA nie są w stanie zaaranżować kolejnej wojenki, a tym bardziej wojny światowej z Rosją i Chinami, które na dodatek sprzymierzają się, żeby wbić Ameryce gwóźdź do trumny.

Co powinien zrobić mądry polski rząd? Państwo, które teoretycznie jest średniakiem, ale w rzeczywistości płotką w rozgrywkach wielkich mocarstw, powinno się jak najszybciej przyłączyć do silniejszego, żeby zachować jakąś suwerenność, oraz ewentualnie wziąć udział w korzyściach, jakie zwycięskie mocarstwa zapewnią sobie i swoim sojusznikom. W takim wypadku Polska powinna jak najszybciej dać się wciągnąć w orbitę polityki Rosji oraz blisko zaprzyjaźnić się z Chinami, natomiast dać sobie spokój ze Stanami Zjednoczonymi czy Unią Europejską, która jest molochem pogrążonym w kryzysie finansowym. Po co tkwić w układzie, który lada chwila się zawali?

Przyjaźń z BRIC może natomiast zaowocować rozwojem eksportu nie blokowanego przez co i rusz wynajdywane przeszkody sanitarne na chłonny rynek rosyjski. Przyjaźń z Brazylią może sprawić, że będziemy np. jedli tańsze i smaczniejsze banany.

Dobra, to tyle wyobraźni. Wracając na ziemię, USA jest nadal mocarstwem nr 1, a Unia Europejska jeszcze się nie rozpada. Nie wiemy, co się stanie ze strefą euro i z samą walutą. Z Rosją nie chcemy za nic wchodzić w alianse, bo to nasz „odwieczny wróg”, a na dodatek sojusz z Rosją to nic innego jak wiernopoddańcze podporządkowanie się jej. Chinom natomiast zależy na zalaniu całego świata własnymi produktami, a nie wspieraniu gospodarki Polski.

Teraz zwolennicy teorii Zychowicza powinni odpowiedzieć: „Dobrze, dobrze, przez jakiś czas powinniśmy się blisko kolegować z Rosją i Chinami, a potem, kiedy USA i Unia Europejska wyjdą z kryzysu finansowego i odbudują swoją potęgę, powinniśmy jak najszybciej zmienić front i znowu zacząć nienawidzić Rosję, która jako potęga gospodarcza długo się nie utrzyma.”

Tego typu myślenie zapewne niejednemu wyda się niedorzeczne, ale popuśćmy wodze wyobraźni. Przecież istnieje pewne prawdopodobieństwo, że taki scenariusz mógłby się ziścić. Jeżeli nadal mamy problemy ze swobodną akceptacją takiego planu dla Polski i od dylematów zaczyna nas boleć głowa, to proponuję wyobraźnią wrócić do 1939 r., wymazać (to jest niestety niemożliwe) całą swoją wiedzę o dalszym przebiegu II wojny światowej i o porządku jałtańskim, i wejść w skórę polskiego ministra spraw zagranicznych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz