niedziela, 28 grudnia 2008

Logo Białegostoku

Oto jaką "sensację" zafundowały Białemustokowi jego władze: http://www.wspolczesna.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081227/REG00/176562906



Wiadomość o promocyjnym logo miasta bardzo podobnym do logo nowojorskiej organizacji zrzeszającej gejów, lesbijki, biseksualistów i transseksualistów trafiła nawet do Onetu. Czy jest się czym ekscytować? Oczywiście problem już sformułowano i opublikowano, więc on już zaistniał. Nie da się już o nim po prostu zapomnieć. Pytanie brzmi jednak, na czym ten problem polega, bo z wypowiedzi rozmaitych forumowiczów wcale nie wynika, że jest on pojmowany jednoznacznie. Można wyróżnić kilka jego interpretacji, mianowicie:




  1. Białystok to dziura, której żadna promocja nie pomoże (problem buraków z innych miast, którzy sobie poprawiają samopoczucie krytykując Białystok)

  2. Białystok, to dziura, której żadna promocja nie pomoże (problem zakompleksionych buraków z Białegostoku wyspecjalizowanych w narzekaniu, których drażni samo istnienie ludzi, którzy chcą ten smutny fakt zmienić)

  3. Białystok to teraz będzie Gaystock, a przecież wiadomo, że jesteśmy miastem bogobojnym i konserwatywnym (problem całego spektrum homofobów)

  4. Logo jest plagiatem, znakiem prawie żywcem zerżniętym z loga już istniejącego i funkcjonującego w publicznym obiegu (problem legalistów)

  5. Logo jest brzydkie i nie spełnia żadnej funkcji promującej miasto, a w dodatku...

  6. za to logo zapłacono mnóstwo pieniędzy (300 tys. zł) firmie z Krakowa.

Pierwsze cztery punkty w ogóle mnie nie interesują, bo to nie są moje problemy. Zajmuje mnie, jako człowieka mieszkającego w Białymstoku od 17 lat, problem ujęty w punktach 5. i 6.


Kiedy sprowadziłem się do Białegostoku nie było mi łatwo się do niego przyzwyczaić. Jako zarozumiały smarkacz z dużego miasta, nie lubiłem w Białymstoku praktycznie niczego. Ponieważ jednak jestem człowiekiem towarzyskim, dość szybko nawiązałem kontakty z wieloma wspaniałymi ludźmi, których znajomość bardzo sobie cenię. To dialog z nimi utrzymuje mnie w dyskursie białostockim i to poprzez ten dyskurs zostałem wciągnięty w to miasto. Kiedy zapisałem się na kurs na przewodnika po województwie podlaskim, poznałem ludzi, którzy to miasto autentycznie kochają. Starzy (stażem i wiekiem, bo nie duchem!) przewodnicy rozwinęli przede mną narrację o tym mieście, a narracja to jest to, czym naprawdę żyjemy.


Nadal dostrzegam wady Białegostoku, bo jest cała masa spraw do załatwienia, naprawienia i zreformowania, ale jestem nastawiony pozytywnie. Zależy mi, żeby te sprawy właśnie załatwiać, naprawiać i reformować, a nie załamywać ręce. Wszelkie akcje promocyjne zawsze witam entuzjastycznie, ponieważ widzę ich bardzo dobre rezultaty, np. w przypadku Wrocławia. Kiedy usłyszałem, że Białystok też przeznaczył dużą sumę na swoją promocję, pomyślałem sobie "nareszcie!"


Ponieważ ktoś już się tym zajął, a ja z zasady nie interesuję się sprawami, na które nie mam wpływu, bo szkoda na nie energii, zaufałem władzom miasta, które przecież "wiedzą, co robią".


Tymczasem problem w tym, że chyba nie do końca wiedzą. Nie jestem ekonomistą ani nawet specjalistą od marketingu i zarządzania, więc moje uwagi opierają się jedynie na tak zwanym "zdrowym rozsądku", które to pojęcie może się okazać wielce złudne i zawodne. Nie mam nic przeciwko outsourcingowi, zlecanie firmom "zewnętrznym" wykonania zadań w firmie, której etatowi pracownicy mogliby zrobić to samo za mniejsze pieniądze już mnie nie dziwi, no bo tam ZUSy, podatki i takie tam zagmatwania, które sprawiają, że lepiej się wypisać z firmy i założyć własną, po to by wykonać tę samą robotę, co do tej pory... no dobra, rozumiem.


Powiedzmy też, że rozumiem, że władze miast powinny dawać zarobić firmom z innych miast, bo w przeciwnym wypadku ktoś mógłby je oskarżyć o kumoterstwo, a przecież wiadomo, że w małych miastach (w dużych też, ale być może takie praktyki łatwiej ukryć - być może - podkreślam) środowiska polityczne mają powiązania choćby towarzyskie ze światem biznesu. Strach przed posądzeniem o korupcję osiąga jednak taki stopień absurdu, przez który miasto nie da zarobić własnym obywatelom, zlecając zadanie ludziom z zewnątrz.


Nie tylko nie jestem specjalistą od ekonomii, marketingu i zarządzania, ale nie jestem nawet ekspertem od sztuki. Mogę się tylko wypowiadać na podstawie własnego gustu, który może być całkowicie odmienny od gustów innych. Uważam, że nie brakuje w naszym mieście zdolnych plastyków, którzy czują klimat miasta i aspiracje jego mieszkańców i którzy z powodzeniem mogliby przedstawić oryginalny projekt logo akcji promocyjnej Białegostoku. Co więcej, zrobiliby to nie za 300 tysięcy, ale za sumę dziesięciokrotnie, a może nawet stukrotnie niższą (to tylko taki domysł).

Osobiście, jako zwolennik promocji ludzi młodych, ogłosiłbym konkurs w białostockich szkołach średnich, i jestem przekonany, że powstałyby setki o niebo lepszych projektów. Kiedy pracowałem w EMPiKu i w ramach zajęć z języka angielskiego młodzież gimnazjalna musiała wykonać jakiś projekt plastyczny, bardzo często zaskakiwała mnie swoją artystyczną dojrzałością. Fundując laptopa jako główną nagrodę, miasto miałoby świetne logo przy niewielkich kosztach. A przy tym w ten sposób władze miasta pokazałyby młodym ludziom, że w ich rodzinnym Białymstoku można coś osiągnąć i być docenionym.

Zarobiła firma z Krakowa, a władze miasta, które powinno być dumą wschodnich rubieży Polski, przeżuwają teraz żabę, co nie daje mi jednak żadnej złośliwej satysfakcji. Tam, gdzie się naprawdę pracuje i chce się czegoś dobrego dla społeczności, na żadne złośliwości nie ma miejsca ani czasu. Na forach internetowych przedstawia się "spiskową" teorię, sugerującą, że związki polityków z biznesem wcale nie muszą się zamykać w jednym mieście. Nie chcę w to wchodzić. Co się stało, to się nie odstanie.

Politykiem też nie jestem, więc być może moje rozumowanie jest naiwne. Uważam jednak, że lepiej jest dać zarobić swojemu wyborcy niż komuś z zewnątrz (choć tutaj sprawa nie jest prosta, bo przecież istnieją inni wyborcy, którzy mogliby się poczuć "odrzuceni" - to są faktycznie poważne dylematy).

Nie wiem, co teraz zrobią władze Białegostoku. Nie wiem nawet, co sam bym zrobił na ich miejscu. W każdym razie z błędów należy wyciągać wnioski na przyszłość i mam nadzieję, że ktoś tak właśnie zrobi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz