sobota, 13 marca 2010

I am a man of constant sorrow

Gdyby mi ktoś jeszcze tydzień temu powiedział, że spodoba mi się piosenka country, może bym go nie wyśmiał, ale pewnie wzruszyłbym ramionami. Kiedy jednak obejrzałem "O Brother Where Art Thou", bardzo inteligentną komedię opartą na "Odysei" Homera i będącą niemal ilustracją intertekstualności pełną nawiązań i cytatów nie tylko do dzieła niewidomego Greka, ale również do elementów kultury amerykańskiej (np. spotkanie z Robertem Johnsonem na rozstaju dróg - zmieniono tylko imię czarnego chłopaka). Mnóstwo zabawy a przy tym intelektualna rozrywka odkrywania kawałków kultury, czy raczej kultur. A do tego "wieśniacka" muzyka, która przeszyła mnie na wskroś. Muzyki country nie lubię, bo wydaje mi się mało szczera, będąc w większości komercyjnym chłamem porównywalnym do disco polo, ale ten bluegrass robi wrażenie, bo i pewnie powstał jako wyraz autentycznego przeżycia - żalu, smutku, czegoś, co Amerykanie nazywają bluesem.



2 komentarze:

  1. If it ain't mister Kubiak! I must say, stranger, u act like u've got a pair! Gee golly gosh, the tune is amazin'!

    Now, allow me to present Ten Million Slaves by Otis Taylor, sport! It does create the same energy as this Tennesse mumbo-jumbo. Hope u dive right into it and see the flick which it comes with, Public Enemies.

    Gonna be followin' ur blog from now on.
    Google's working wonders in findin' my tutors.

    Oi!
    The Student

    OdpowiedzUsuń
  2. Thanks for nice words and Otis Taylor. The guy really rocks!

    OdpowiedzUsuń