poniedziałek, 21 kwietnia 2014

O alternatywnym zjednoczeniu Rusi myśli kilka




Dochodzę wreszcie do pomysłu alternatywnych dziejów Rusi/Rosji, który mnie skłonił do napisania dwóch poprzednich postów. Otóż kiedy książęta z rodu Warega (szwedzkiego wikinga) Ruryka kłócili się, walczyli ze sobą i z okrucieństwem mordowali, najpierw o dość wątpliwe panowanie nad Kijowem (chodziło raczej o tytuł wielkiego księcia niż o samo podupadle i wielokrotnie niszczone miasto) a potem po prostu o zdobycze terytorialne i w końcu o kontrolę nad innymi księstwami ruskimi, na północy wykształcił się system organizacji państwa nieco inny, niż na ziemiach, które dostały się potem pod władzę Mongołów.

Nowogród Wielki to stolica legendarnego Ruryka. Dopiero jego potomkowie zdobyli Kijów i tam ustanowili swoją siedzibę. W czasach, kiedy książęta kijowscy sprawowali jeszcze jaką taką zwierzchność nad swoimi braćmi i kuzynami, w Nowogrodzie ta zwierzchność była tym bardziej realna, ponieważ tamtejszy książę był właściwie tylko namiestnikiem księcia kijowskiego. Najczęściej był to jakiś zaufany członek bliskiej rodziny tego ostatniego. Książę-namiestnik był faktycznie tylko urzędnikiem najwyższego władcy Rusi i nie miał nawet możliwości zbudowania sobie jakiegoś prywatnego zaplecza na terenie Nowogrodu, podczas gdy książęta w innych rejonach Rusi, pierwotnie też tylko sprawujący władzę w imieniu Kijowa, zbudowali sobie takie zaplecze w postaci prywatnych majątków, tudzież w miarę trwałego podporządkowania sobie, lub związania ze sobą miejscowych bojarów, którzy zaczęli odczuwać większą lojalność (czasami strach lub respekt) wobec swojego lokalnego księcia, niż jego kuzyna rządzącego w Kijowie. W Nowogrodzie tak nie było. Kniaziowi-namiestnikowi nie wolno było posiadać prywatnego majątku na terenie ziemi nowogrodzkiej, ani nawet domu w centrum miasta. Taka czysto urzędnicza funkcja przedstawiciela Kijowa sprzyjała rozwojowi samorządności, co w czasach upadku stolicy nad Dnieprem zaowocowało nie tylko usamodzielnieniem się Nowogrodu, co miało przecież miejsce również w przypadku innych księstw ruskich, ale do wykształcenia formy rządów, wśród południowych sąsiadów nie występującej. Władzę objęła zamożna oligarchia bojarsko-kupiecka tworząc swego rodzaju feudalną republikę. Dzisiejsi historiografowie mówią o republice nowogrodzkiej, ale taka nazwa nigdy nie funkcjonowała. Oficjalnie mówiło się „ziemia nowogrodzka”.

Najbogatsi mieszkańcy tego miasta mieli dobre wyczucie wspólnego interesu i raczej dość zgodnie zarządzali olbrzymimi posiadłościami Nowogrodu. Niestety odbiło się to na pogarszaniu się sytuacji chłopów, którzy co jakiś czas wzniecali, niekiedy naprawdę groźne, bunty. Niemniej Nowogrodowi udało się opanować ziemie, które dzisiaj stanowią północ Rosji, włącznie z częścią zachodniej Syberii. Co prawda zwierzchność nad północnymi plemionami ugrofińskimi sprowadzała się do pobierania daniny w postaci futer, ale też przy ówczesnym stanie demograficznym nie było ani potrzeby ani możliwości zasiedlania tych terenów przez nowogrodzkich Rusinów. Miasto sprawujące kontrolę nad niemałym obszarem, żyło ze swojej kwitnącej gospodarki. Od spraw bezpieczeństwa byli wybierani urzędnicy – posadnik i tysięcznik. Kiedy uznano, że ten ostatni, jako dowódca wojskowy, nie da sobie rady z jakimś konkretnym niebezpieczeństwem, na posadnika wybierano księcia z rodu Rurykowiczów, który mógł zapewnić zwycięstwo nad wrogiem. Takim władcą był Aleksander Newski, który obronił Nowogród raz przed Szwedami, a drugi raz przed Zakonem Kawalerów Mieczowych (w filmie Eisensteina pokazanych wyjątkowo paskudnie). Później jednak ten święty prawosławny zdobywszy władzę nad księstwem kijowskim i włodzimiersko-suzdalskim (czyli tym, którego stolicą później stanie się Moskwa), nie zawahał się najechać na Nowogród korzystając z pomocy oddziałów tatarskich w celu pobrania zaległych danin.

W tym momencie zatrzymajmy się i się zastanówmy, co by było, gdyby…. Otóż potomkowie Aleksandra Newskiego to ta linia Rurykowiczów, której przedstawiciele utrwalili swoją władzę w księstwie włodzimiersko-suzdalskim, które przekształcili w księstwo moskiewskie. Gdybyśmy założyli, że ktoś taki, jak Aleksander Newski w ogóle się w historii nie pojawił, można by domniemywać, że nowogrodzian nikt by nie obronił przed Szwedami w roku 1240, ani przed Kawalerami Mieczowymi dwa lat później (a właściwie już wtedy od pięciu lat inflanckiej gałęzi Zakonu Krzyżackiego, bo w 1237 roku inflancki zakon oparty na regule templariuszy przyłączył się do krzyżaków). O ile trudno przewidzieć, jak długo panowaliby tam Szwedzi i czy w ogóle chcieliby utrwalać swoją kontrolę nad ziemią nowogrodzką, to w przypadku niemieckiego zakonu rycerskiego sprawa mogłaby być poważna i groźna. Celem i racją bytu zakonu było przecież rozprzestrzenianie katolicyzmu, a w praktyce była to realizacja ambicji wielkich mistrzów i ich doskonałej jak na tamte czasy organizacji wojskowej. Być może ich zwycięstwo oznaczałoby po prostu koniec Nowogrodu.

Gdyby do bitwy nad jeziorem Pejpus wszystko przebiegało tak, jak to znamy z historii, ale potem jakimś trafem Aleksander Newski straciłby życie, a jego potomkowie okazaliby się słabymi osobowościami niezdolnymi do objęcia władzy we Włodzimierzu nad Klaźmą (potem w Moskwie), czy Nowogród Wielki byłby w stanie wybić się na pierwszą potęgę na Rusi ślącej rozkazy innym republikom miejskim, takim jak wyemancypowana spod władzy Nowogrodu republika pskowska (1348)?

Gdyby to bogaci oligarchowie nowogrodzcy stopniowo zaczęli wyrywać spod coraz słabszej zwierzchności tatarskiej kolejne ziemie ruskie, z których stworzyliby sieć podległych sobie, ale jednak autonomicznych republik miejskich, czy Rosja wyewoluowałaby w zupełnie inne państwo, niż to stworzone faktycznie przez Iwana Groźnego, który połączył mongolski sposób bezwzględnego egzekwowania swojej władzy z bizantyjską legitymacją i etykietą?

Kusząca wizja, ale niestety zupełnie nierealna. Średniowiecze i wczesny renesans jak najbardziej znały republikańskie formy rządów. Warto zdać sobie na dodatek sprawę, że miasta w takiej postaci, jakie je znamy dziś, czyli po prostu skupiska ludzi podlegające władzy centralnej państwa, to wynik ewolucji od XVIII do XX wieku, bo wcześniej miasto było jednostką polityczną samą w sobie, które mogło sobie pozwolić na wiele swobody w budowie własnych stosunków z władzą monarszą. Republikańskie rządy miały więc miejsce przede wszystkim w miastach. Od razu dodajmy jednak, że były to republiki, które starożytni określiliby jako oligarchiczne, bo z demokracją nie miały nic wspólnego. Owszem pewnym zakresem praw demokratycznych cieszyła się wąska grupa przedstawicieli najbogatszych rodów. Tak było w Wenecji czy Florencji, tak było w Gdańsku czy Hamburgu, tak też było w Nowogrodzie. Pospólstwo i plebs miało mało do powiedzenia. Gdy jednak oligarchowie zapewniali tym ostatnim bezpieczeństwo i możliwość w miarę dostatniego życia, mogli rządzić bez większych zakłóceń.

Niestety średniowieczne republiki nie żyły w politycznej próżni. Jej władcy święci nie byli, więc i bunty niższych warstw społecznych się zdarzały, a pomimo rozmachu, jakie niektóre potrafiły na pewnym etapie swojego rozwoju pokazać (np. rozwinąć panowanie na morzu, jak Wenecja, czy swego czasu Genua), pokusa zagarnięcia władzy przez ambitne jednostki nadal istniała. W ten sposób m.in. Florencja z republiki, która sobie również wybierała, czy też zapraszała (można powiedzieć „wynajmowała menadżera”), książąt , w końcu stała się dziedziczną monarchią rodu, którego korzenie nawet nie były arystokratyczne, a mieszczańskie, a mianowicie Medyceuszy.

Nowogród Wielki flirtował zarówno z Moskwą, jak i z wielkimi książętami litewskimi (którzy po śmierci Witolda, automatycznie stawali się królami polskimi, ale niech nas tutaj nasz polonocentryzm nie zwodzi – to była polityka ruska władców Litwy, w którą Polska została siłą rzeczy wciągnięta). Moskiewski książę Iwan III Srogi przyłączył Nowogród do swojej dziedziny, a za ten flirt z Rzeczpospolitą car Iwan IV Groźny okrutnie się z tym miastem rozprawił w 1570 urządzając krwawą masakrę wszystkich mieszkańców (włącznie z kobietami i dziećmi) i zniszczenie murów. Historycy rosyjski praktycznie nigdy nie poświęcali republikańskiej tradycji Nowogrodu zbyt wiele miejsca, co w epoce ideologicznej propagandy samodzierżawia było raczej zrozumiałe. Co ciekawe, w czasach ZSRR, ustrój nowogrodzki nie był raczej stawiany za prekursora republikańskiej formy rządów. Za to wojowniczym a przebiegłym kniaziom historycy radzieccy nieustannie wystawiali laurki. Tak jest zresztą do dziś.

Republiki średniowieczne nie przetrwały zmian, jakie przyniosły epoki wojen XV, XVII i XVIII wieku. Republikańska Francja zaś, paradoksalnie, położyła kres starym republikom typu Szwajcaria czy Wenecja, nie mówiąc już o Napoleonie, który wszędzie zaprowadzał kontrolowane przez siebie monarchie.

Samorządy miejsce w średniowieczu potrafiły się świetnie zorganizować. Doskonałym przykładem jest tutaj Związek Hanzeatycki, który potrafił się złożyć nawet na utrzymanie własnego wojska. Do utraty jej znaczenia przyczyniły się odkrycia geograficzne i panowanie nad handlem morskim z zupełnie innym wymiarze niż tylko kontrola Morza Bałtyckiego. Kiedy natomiast zaczęły się tworzyć absolutystyczne monarchie typu Prusy, samodzielność miast zaczęła się stawać coraz bardziej iluzoryczna, choć tradycji ich samorządności nie wolno nam lekceważyć nawet dziś.

Generalny problem polega na tym, że jakiś zespół wartości, którymi kierowano się tworząc i rządząc republikami miejskimi, dość słabo się przyjął w tzw. szerokich masach społeczeństwa. Nadal do wielu bardziej przemawiają historie wojen, podbojów i bohaterskich obron niż opowieści o dobrze i solidnie prowadzonych interesach zapewniających obywatelom dobrobyt i bezpieczeństwo. Druga strona medalu to fakt, że ambitny, cyniczny, a dający złudne poczucie uosobienia tęsknot ludu przywódca, kiedy się pojawi i zdobędzie władzę, ma niejako automatycznie przewagę nad organami kolektywnymi, których członkowie niejednokrotnie paraliżują wzajemnie własne decyzje i w obliczu niebezpieczeństwa nie są w stanie sprawnie podejmować decyzji. Chyba, że pod płaszczykiem owej kolektywności działa bardzo mądra i przebiegła jednostka (niczym Perykles w Atenach), która jednak będzie trzymać swoje państwo w jakiejś organizacyjnej dyscyplinie.

Nie wiem, czy na szczęście, czy niestety, bo stawianie ocen moralnych pewnym zjawiskom nie ma większego sensu, bez wybitnych jednostek, bez „pasjonariuszy”, jak to ich nazwał Lew Gumilow, nie powstawałyby nowe państwa. Kniaziowie z linii Aleksandra Newskiego konsekwentnie stawiali sobie za cel podporządkowanie sobie ziem całej Rusi, a nowogrodzcy oligarchowie nie, ponieważ ich myślenie nie było na tyle „imperialne”. Dlatego można powiedzieć, że historia z Nowogrodem jako jednoczycielem Rusi, jest bardzo mało prawdopodobna. Republikańska forma rządów nie miałaby przy tym nic do rzeczy, gdyby nowogrodzcy oligarchowie zapałali chęcią opanowania wszystkich ziem dawnej Rusi Kijowskiej, bo wtedy przecież i tak weszliby w konflikt z Wielkim Księstwem Litewskim i Polską. Chyba, że nowogrodzianie w swoim kupieckim republikanizmie nie kierowaliby się myśleniem etniczno-wyznaniowym. 

Można byłoby natomiast pokusić się o wizję Rusi zjednoczonej przez wielkich książąt litewskich, którzy automatycznie stawali się królami polskimi. Tutaj jednak łatwo o polonocentryczną pychę i myślenie mocarstwowe, któremu dość łatwo ulec, a czego chciałbym uniknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz