czwartek, 10 września 2009

Młody lew i stara antylopa (opowiadanie)

Czytam sobie książkę Tymochowicza "Biblia skuteczności". Nie jest on jedynym człowiekiem, który podkreśla dzisiaj kwestie nieświadomego bycia niewolnikiem. Napisałem na ten temat krótkie opowiadanie.

Młody lew i stara antylopa

Młody lew, który nie był już małym kociątkiem, ale jeszcze mu trochę brakowało do dojrzałości samca, wyruszył na polowanie. Nie był to jego pierwszy raz. Już od kilku miesięcy potrafił bezbłędnie skoczyć na antylopę i w błyskawicznym tempie dorwać się zębami do jej szyi. Tą zręcznością w uśmiercaniu ofiary wzbudzał podziw starszych lwów i lwic. Nawet wśród antylop mawiano, że „jeśli ma cię spotkać lew, to już lepiej niech to będzie ten młody jasnogrzywy, bo przynajmniej się długo nie będziesz męczył”.

Stado antylop gnu, które pasło się na sawannie jeszcze go nie dostrzegło. Nie był oczywiście tak szybkim biegaczem, jak gepard, który mógł sobie pozwolić na dłuższy pościg za zwierzęciem, na które polował, więc skradał się powoli. Z moment rzuci się na najbliższą ofiarę i wbije swoje zęby w jej szyję.

- Widzę cię – usłyszał nagle. Nie bardzo wiedział, czy było to wypowiedziane do niego, czy kogoś innego. Na wszelki wypadek rozejrzał się na boki. Oprócz antylop, które spokojnie się pasły, nie było w pobliżu nikogo.

- Tak tak, do ciebie mówię, młody lwie – powiedziała jedna z gryzących trawę.

Młody lew na moment stracił głowę.

- To dlaczego nie uciekasz? Dlaczego nie alarmujesz stada?

- Postanowiłam zaryzykować i przemówić ci do rozsądku – odpowiedziała antylopa.

- Ale wiesz, że zaraz zginiesz i staniesz się obiadem dla mnie i mojej rodziny? – groźnym głosem zapytał lew.

- Wiem, ale mimo to chce z tobą najpierw pogadać. Wyglądasz na rozsądnego gościa, a z inteligentnym stworzeniem to nawet przed śmiercią warto porozmawiać.

- O co ci więc chodzi?

Antylopa wykazała się nie lada odwagą, bo oto odeszła od stada i przybliżyła się do wysokiej kępy trawy, w której czaił się krwiożerczy kot.

- Czy ty się kiedyś zastanawiałeś nad swoim życiem? – spytała.

- Nnno, nie wiem, czy jest się nad czym specjalnie zastanawiać – odpowiedział lew. – Się poluje, się je, się kocha z lwicami i się śpi.

- Ano właśnie, ano właśnie! – antylopa kiwała smutno głową. – Nigdy nie myślałeś o tym, że żyjesz jak niewolnik?

- Jak niewolnik? – zdziwił się lew. – Nigdy by mi to nie przyszło do głowy. Dlaczego twierdzisz, że żyję jak niewolnik.

- Nie umiesz się po prostu wyrwać ze schematu. Zabijanie, żarcie, kopulacja, sen. Zabijanie, żarcie, kopulacja, sen. I tak w kółko. Tak chcesz spędzić całe swoje życie? Według tego samego, przyznasz że dość prymitywnego, schematu?

Lew nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć.

- A co mógłbym robić innego?

Antylopa podniosła nieco głowę zakręciła nią tak jakby chciała pokazać cały szeroki świat.

- Spójrz, jak świat jest wielki. Byłeś kiedyś na pustyni?

- Na pustyni? Po co? – znowu zdziwił się lew.

- A próbowałeś jeść trawę, albo liście akacji?

- He, to jakaś głupota, lwy tego nie robią.

- Ano właśnie, ano właśnie. Indoktrynowali cię we wczesnym dzieciństwie, że lwy robią to a to, a tamtego nie robią. Masz umysł niewolnika i nic już chyba tego nie zmieni.

- Nie no, zaraz! Co niby byś mi zaproponowała.

- Jakąś zmianę! Wyrwij się z tego schematu. Wcale nie musisz tak żyć! Wcale nie musisz się trzymać tego kawałka sawanny. Możesz pójść gdzie chcesz, na przykład do dżungli albo na pustynię. Możesz spróbować odżywiać się trawą, albo bulwami roślin, a z antylopami i gazelami się przyjaźnić. Możesz robić, co tylko chcesz, bo jesteś wolną istotą.

Młody lew był tak oszołomiony tym, co usłyszał, że nawet nie zauważył kiedy całe stado antylop spokojnie i bez pośpiechu oddaliło się na kilometr. Antylopa, która z nim rozmawiała również. Po jakiejś godzinie wstał i zamiast wrócić do swojej rodziny, ruszył prosto przed siebie. Szedł na północ, w kierunku pustyni.

Rozpierało go poczucie nieograniczonej swobody. Oto mógł robić, co mu się podobało, iść gdzie chciał, jeść coś, co nie musiało być mięsem upolowanych stworzeń. Jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy. Sam nie zauważył, kiedy doszedł na pustynię i zastała go noc.

Noce na pustyni bywają zimne, a on nie miał do nikogo się przytulić kocim zwyczajem. Rano obudziło go palące słońce Sahary. Przypomniał sobie skąd się tu wziął i znowu duma i radość przepełniły jego młode lwie serce. Szedł dalej, a czym dalej szedł, tym bardziej oddalał się od sawanny. W końcu poczuł głód i pragnienie. Ponieważ w pobliżu nie było żadnego stada antylop ani gazel, postanowił poszukać wody. Na próżno. Oprócz piasku na pustyni nie było nic. Nie było też roślin, których postanowił spróbować w ramach rezygnacji z diety mięsnej. W południe, kiedy najdokuczliwiej zaczął odczuwać słońce, wpadł w panikę. Nie ma wody, nie ma jedzenia. Gdzie ja w ogóle jestem. Zaczął biec jak oszalały, a czym szybciej biegł, tym szybciej opadał z sił, a nieznośny upał sprawiał, że temperatura jego ciała wzrosła do tego stopnia, że jego biedne lwie serce nie wytrzymało. Padł z rezygnacją. Jak przez mgłę dostrzegł nadchodzące lękliwym, ale nieustannie przybliżającym się krokiem, hieny.

- To już długo nie potrwa. Zaraz kipnie – odezwała się jedna.

- Taaa, zaczekamy, mamy czas – zgodziła się druga. Żadna nie śmiała jeszcze podejść bliżej, bo lew ciągle oddychał. Po godzinie, padlinożercy mogli zacząć ucztę.

* * *

Tymczasem do mądrej antylopy-filozofki, podszedł młody cielaczek.

- Słyszałem, jak rozmawiałaś z tym lwem.

Antylopa-filozofka pokiwała głową.

- Ale przyszło mi przy okazji do głowy jedno pytanie – powiedział młody.

- No, jakie? – spytała życzliwie stara, mile połechtana podziwem dla własnej inteligencji.

- Czy my, antylopy, jesteśmy wolnymi stworzeniami, czy niewolnikami?

- Nie rozumiem twojego pytania, mój mały. O co ci chodzi?

- No bo my przecież też trzymamy się tego kawałka sawanny, codziennie budzimy się żremy trawę, starsi kopulują, a potem śpimy. Żarcie, kopulacja, sen. Żarcie, kopulacja, sen. Czy to nie jest jakaś niewola schematu?

- Młody! – odpowiedziała antylopa-filozofka. – Chciał nas pożreć lew?

- Tak – odparł nieco zdziwiony samczyk.

- Pożarł któreś z nas?

- Nie.

- Zagraża nam ten młody lew teraz?

- Nnno nie…

- No to się, gówniarzu, ciesz, że żyjesz!

1 komentarz:

  1. http://www.casematepublishing.co.uk


    to adres stronki z ciekawymi pozycjami historycznymi w jezyku angielskim.

    OdpowiedzUsuń