środa, 23 września 2009

Polska erystyka

Bieżąca polityka nie bez powodu uważana jest za szambo, i dlatego się nią nie zajmuję. Nie da się jednak uciec od jakichś obserwacji natury ogólnej przy okazji pewnych zdarzeń. Oto dzisiejszy Onet podaje wiadomość na temat awantury w sejmowej komisji kultury. Chodzi o telewizję publiczną, o przepychanki, które dla przeciętnego Polaka są zupełnie nieczytelne, bo oto PiS wraz z SLD (sojusz zaiste niepojęty) razem próbują obalić człowieka z nadania Romana Giertycha, o którym się pisze, że w młodości był neofaszystą, za którym murem stoją ministrowie z rządu PO! Gdyby w polityce chodziło o przesłanki merytoryczne, np. fachowość w kierowaniu wielką firmą lub jej brak, wtedy wszystko byłoby jasne, ale skądinąd wiemy, że o fachowość i kompetencje w polskich sporach NIGDY nie chodzi. Owszem w atakach na konkretne osoby pojawiają się bardzo często zarzuty braku profesjonalizmu czy po prostu podstawowych kwalifikacji, ale podtekst jest zawsze tylko jeden – należy atakować człowieka popieranego przez przeciwników. Jego merytoryczna przydatność na dane stanowisko nie ma najmniejszego znaczenia. Cokolwiek zrobi, dla opozycji będzie to działanie złe i szkodliwe. To jest reguła.

Do tego wszystkiego jestem przyzwyczajony i choć brak merytorycznych dyskusji w życiu publicznym doprowadza mnie do szewskiej pasji, staram się o tym nie myśleć, a nawet nie czytać! Dzisiaj niestety przeczytałem taki tekst:

Członkowie komisji zaczęli wzajemnie obarczać się winą za sytuację w TVP. Poseł PiS Jan Dziedziczak, wytknął Celińskiemu, że za jego rządów w ministerstwie kultury, prezesem TVP był Robert Kwiatkowski. Według relacji członków komisji, Celiński potwornie się zdenerwował - nazwał Janka (Jana Dziedziczaka - przyp. red.) faszystą oraz zaczął powtarzać, że "w d... ma takie zarzuty", i wyszedł – relacjonuje jeden z członków komisji, którego słowa przytacza "Dziennik".

Poseł Celiński zachował się jak mały chłopczyk, tupnął nóżką, zabrał swoje wiadereczko i łopatkę i odszedł od piaskownicy bo inne dzieci były be… To jedno. Z drugiej strony argument jaki przytoczono przeciwko niemu w kontekście obecnej sytuacji jest jednym z najbardziej prymitywnych chwytów erystycznych, jaki można zastosować. Zadziwia mnie niepomiernie dlaczego mimo to, że wszyscy wiedzą jakie to głupie, nadal działa i nadal potrafi wytrącać ludzi z równowagi. Oto jeśli ktoś zabiera głos w dyskusji dotyczącej spraw bieżących, ktoś mu wytyka jego własne błędy z przeszłości. Jest to w polskiej polityce powszechne. Ten chwyt stosują dosłownie wszyscy. Bracia Kaczyńscy i ich ludzie zrobili z niego swoją podstawową broń do zamykania ust przeciwnikom. Kiedy ktoś z SLD skrytykuje, pod względem merytorycznym słusznie, jakieś posunięcie danego ministra, polityk PiS od razu wyskakiwał z „argumentem”, że „pańscy koledzy przez 40 lat niszczyli Polskę”, no i już się dogadali. Rozwiązali problem. Genialnie po prostu.

„Argumenty” typu „a za waszych rządów było gorzej” lub co najmniej „nie lepiej” nie są oczywiście monopolem PiS. Leszek Miller i jego koledzy z SLD również go często używali, kiedy za ich rządów krytykował ich konkretne kroki ktoś z ekipy Jerzego Buzka. Tego typu odpór jest nie tylko prymitywny i głupi, ale szkodliwy z tego względu, że jest jawną agresją, a nie próbą rozwiązania problemu. Ba, rozwiązanie problemu w tym momencie staje się zupełnie nieważne. Agresja rodzi agresję, nikt nie chce się z nikim już dogadać, a problem nadal jest!

Schopenhauer w swojej Erystyce, czyli sztuce prowadzenia sporów (Warszawa 2003) opisuje m.in. następujące chwyty ad hominem (czyli atakujące adwersarza, a nie ad rem, czyli dotyczące samej rzeczy):

Chwyt 8. Przeciwnika wprawić w gniew, w złości bowiem nie jest w stanie poprawnie sądzić i spostrzegać, co dla niego korzystne. W gniew zaś wprawia go nasze stałe nierzetelne podejście, szykany i arogancja.

(NB, ten chwyt zastosowali rosyjscy „historycy” wobec polityków polskich przed wizytą Putina).

Chwyt 16. Argumenta ad hominem lub ex concessis. Kiedy przeciwnik wysuwa jakąś tezę, należy sprawdzić, czy w ten sposób nie staje w sprzeczności – jeśli trzeba, nawet i pozornej – z czymś, co wcześniej wygłosił lub na co się zgodził, z sądami miłej mu i aprobowanej przezeń sekty czy szkoły, z czynami zwolenników tej sekty – niechby nawet fałszywych bądź pozornych – czy też z własnymi jego czynami lub zaniechaniami. […] Zawsze da się wymyślić jakąś szykanę.

Chwyt 16., czyli przywołanie dawnych błędów adwersarza, wśród polskich polityków święci ogromne tryumfy! Najczęściej towarzyszy mu jeszcze chwyt 18, istna perełka:

Chwyt 18. Kiedy zauważamy, że przeciwnik rozwija argumentację, która nas pogrąży, nie możemy do tego dopuścić i dlatego trzeba przeszkodzić mu w doprowadzeniu jej do końca, jak najczęściej przerywając spójny tok dyskusji, czy też zmieniając go lub wręcz odwracając i ku innym tezom prowadząc. Mówiąc krótko, chodzi o mutatio controversiae [zmianę przedmiotu sporu].

Czyli słynny sowiecki „kontrargument”: „ A u was biją Murzynów!”

Nie rozwiązujemy spraw, często palących, bo rozdrobnieni jesteśmy w kretyńskich pozamerytorycznych sporach. Meritum sprawy w ogóle nie jest ważne, bo ważniejsze jest zniszczenie przeciwnika. Ponieważ jednak wiemy, że mamy demokrację i przeciwnika zniszczyć się na trwałe nie da (no jak da się jednego, to się pojawi dziesięciu następnych), droga nieustannej wojny wszystkich ze wszystkimi nie prowadzi do żadnych rozwiązań. Czy kiedykolwiek będzie nas stać, żeby tak jak Niemcy, stworzyć „wielką koalicję” dla dobra kraju? Obawiam się, że to jest w ogóle niemożliwe. Własna „tożsamość” polityczna jest u nas bowiem o wiele ważniejsza niż jakieś tam dobro kraju.

Postuluję więc, żeby w drodze ustawy sporządzić listę chwytów erystycznych, których używanie byłoby zakazane, jako szkodliwe dla poszukiwania rozwiązań problemów, bądź jako problemy generujące. Za zastosowanie chwytu 8., 16. i 18. proponuję karę utraty miesięcznej diety przez posła, lub miesięcznej pensji przez ministra, z możliwością zamiany tej kary na publiczną chłostę ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz