środa, 14 kwietnia 2010

O proporcjach

Życie to bardzo często balansowanie na linie. Lekki przechył w jedną czy drugą stronę prowadzi do katastrofy. Pięć lat temu, po śmierci Jana Pawła II, po którym też płakałem, choć nie chodzę do kościoła i nie był to przejaw hipokryzji, tylko spontanicznego poczucia straty, telewizja, radio i fora internetowe były pełne dobrej woli. Pochowały się błazny i pajace. Niekatolicy łączyli się z katolikami w bólu. Dopiero potem, szczerze mówiąc do dziś nie wiem w jakim celu, pojawili się ci, którzy włożyli koszulki z napisem „Nie płakałem po papieżu”.

Pamiętam jednak pewien wcześniejszy wpis na jednym z forów internetowych, w którym ktoś pisał: „kochani, napiszmy petycję, żeby do naszej biało-czerwonej flagi dodać żółty, papieski, pasek”. Nikt tematu na szczęście nie podjął, bo było to świeżo po śmierci Papieża, więc ludzie mieli na tyle poczucia przyzwoitości, żeby oszczędzić złośliwości szlachetnemu acz niezbyt rozgarniętemu entuzjaście.

Teraz podjęto decyzję, która poszła o krok za daleko i doprowadziła do podziału wśród narodu. Mnie osobiście zadowoli każde odpowiednio wyeksponowane miejsce pochówku ciał zmarłych. Logicznie rzecz ujmując ten Wawel wyskoczył nie wiadomo na jakiej zasadzie. Żyjemy w czasach, kiedy nagradza się za intencje, a nie za efekty (patrz Nobel dla Obamy, który niczego nie dokonał). Lech Kaczyński nie wygrał wojny, ani na wojnie nie poległ. Odrzucając hipokryzję trzeba szczerze powiedzieć, że poparcie wśród społeczeństwa nie przekraczało 30 procent. Ale, jak poprzednio napisałem, szanowałem tego człowieka za jego szczerą i całkowicie bezinteresowną miłość wobec Polski, może ostatni taki przykład wśród polskich polityków, więc protestował nie będę. Miejsce pochówku należy do arsenału symboli narodowych, a symbole to zagmatwany świat metafor, w których co prawda żyjemy, bo jesteśmy zanurzeni w języku, ale który ma ograniczony wpływ na procesy bardziej namacalne.

Chodzi o to, żeby nie tracić poczucia rzeczywistości. Słyszy się głosy, że oto teraz PiS został poważnie osłabiony, a Donald Tusk (jak wczoraj powiedział mi pewien kolega, po czym opadły mi ręce i nogi „prawa ręka Merkel i lewa ręka Putina”) ma wolne pole manewru. Z kolei pewna koleżanka stwierdziła z ubolewaniem, że teraz PiS zyska na tej katastrofie, bo ludzie na zasadzie wyrzutów sumienia będą na tę partię głosować. Myślę, że na sto procent politycy będą chcieli cynicznie zdyskontować tragedię. Jedni faktycznie będą chcieli wykorzystać osłabienie prawicy niepodległościowej (choć trzeba dodać, że zginął również lewicowy kandydat na prezydenta), ale przedstawiciele tej ostatniej będą mieli męczennika i w ten sposób zagrają na uczuciach wrażliwych Polaków. W takiej sytuacji powraca jak bumerang problem zasadniczy – polityka to praktyka, a kierowanie się entuzjazmem nie prowadzi do niczego dobrego.

Piękne są gesty pojednania i przyjaźni. Bardzo dobrze byłoby wybaczyć zbrodnie przeszłości. Jestem cały za. Rzeczywistość jednak puka do naszych drzwi i każe się zastanowić nad tak przyziemnymi zagadnieniami, jak konsekwencje zbudowania rurociągu rosyjsko-niemieckiego na dnie Bałtyku, czy wielkie przedsięwzięcie logistyczne jakim jest organizacja mistrzostw piłkarskich wraz z Ukrainą. Do tego dodajmy problemy krajowe. Czy nasz rząd zafunduje nam amerykański system emerytalny, który jest po prostu tragiczny, w jaki sposób będziemy kształcić kolejne pokolenia? Czy potrafimy zapewnić sobie dobrych fachowców o niecynicznym stosunku do własnego kraju i rodaków? Czy pójdziemy w kierunku, który pozwoli nam zbliżyć się poziomem życia do krajów zachodnich? Czy zredukujemy bezrobocie? Czy zbudujemy nowe lepsze drogi i załatamy stare? Czy państwo ma zamiar nadal kłaść kłody pod nogi drobnym przedsiębiorcom? Te rzeczy są za trudne na mózgi większości z nas. Co tam będziemy sobie przeciążać procesory. Weźmy się lepiej za łby, pokłóćmy się o miejsce pochówku zmarłych. To nam najlepiej wychodzi.

1 komentarz:

  1. I znowu podpisuję się pod tym, co piszesz. I znowu w tych samych sytuacjach opadają mi ręce. I znowu idealistycznie miałam nadzieję, że ta tragedia zmusi nas, polityków, media do zajęcia się tym co naprawdę ważne. I znowu widzę, że raczej nie zmusi.

    OdpowiedzUsuń