wtorek, 14 grudnia 2010

Nie podoba ci się rząd - spal sąsiadowi samochód

W 2004 roku zaraz po zniesieniu kontroli na granicy z Niemcami odwiedziłem mojego starego druha Cezarego w Norymberdze, gdzie mieszka od jakichś dwudziestu pięciu lat. Było to, o ile dobrze pamiętam, tuż po zamieszkach w Paryżu, wywołanych przez mieszkańców przedmieść pochodzenia północnoafrykańskiego. Pretekstem była tragiczna śmierć dwóch łobuzów ściganych przez policję. Przy okazji wyszły rozmaite problemy związane z bezrobociem, z traktowaniem mniejszości we Francji itd. Reakcją rozwścieczonych jej przedstawicieli było palenie samochodów, demolowanie sklepów itd.
Rozmawiamy tak sobie z Cezarem (te 6 lat temu, oczywiście), a trzeba Wam wiedzieć, że Cezar ma poglądy lewicowe. Tzn. w Polsce uważał się za wielkiego solidarnościowca i antykomunistę, ale kiedy tylko zamieszkał w Niemczech, od razu zaczął głosować na SPD i głosić poglądy pro-socjalne. Rasistą nigdy nie był, więc np. nigdy od niego nie usłyszałem żadnej uszczypliwej uwagi o Turkach. Dlaczego tak szczegółowo podaję charakterystykę Cezara? Otóż któregoś z naszych norymberskich wieczorów rozmowa oczywiście zeszła na wydarzenia paryskie.
Jako jeden z argumentów rozgoryczenia młodych paryżan pochodzenia maghrebskiego telewizje podawały nędzne warunki mieszkaniowe, po czym pokazywano podparyskie blokowiska i mieszkania tam się znajdujące. Cezar wtedy kategorycznie stwierdził, że kiedy od w Polsce „dostał” takie mieszkanie, uważał, że złapał Pana Boga za nogi. Młodzi nie mogą pamiętać, że mieszkanie się „dostawało”, tzn. trzeba było za nie i tak zapłacić, ale stosunkowo mniej niż dzisiaj, z tym, że trzeba było swoje odczekać – rekordziści nawet ponad 10 lat. Od siebie dodam, że moi rodzice też i rodzice moich koleżanek i kolegów i w ogóle każdy, kto mógł się wyprowadzić od rodziców/teściów i zamieszkać w mieszkaniu z kuchenką gazową, toaletą i łazienką. No tak, więc my się z takich mieszkań cieszyliśmy radością niewyobrażalną, a tamci przyjechali z Sahary, dostali eleganckie mieszkanie w blokach, i im jeszcze źle. Młodzi znowu pewnie nie rozumieją, jakie szczególne znaczenie miała fraza „w blokach”. „Dostać mieszkanie w blokach” oznaczało ni mniej ni więcej, tylko wielki awans społeczny. Myśmy się cieszyli, a tamtym nie pasowało. To czego oni się w tej Francji spodziewali? Pałaców?
Kiedy już tak sobie poironizowaliśmy, przeszliśmy do tematu poważniejszego. Mianowicie, jaka logika kieruje człowiekiem, który nawet jeśli faktycznie został skrzywdzony przez rząd, policję, czy jakiegoś złego kapitalistę, w odwecie pali swojemu sąsiadowi samochód. No tego za cholerę zrozumieć nie mogliśmy. Nie wiem jak Cezar, bo dawno z nim na te tematy nie rozmawiałem, ale ja nie rozumiem takiego podejścia do dziś.
Kiedy okazało się, że rząd (a może kolejne rządy?) Grecji doprowadziły kraj do katastrofy i że próbuje zredukować wydatki socjalne, Grecy zareagowali wściekłością. Młodziaki zaczęły niszczyć i rabować, a starsi ludzie złapani przez dziennikarzy na ulicy wyrażali aprobatę dla młodych łobuzów. Wściekłość rozumiem, rozumiem chęć ukarania kretynów/złodziei (niepotrzebne skreślić), którzy doprowadzili do tragicznej sytuacji finansów państwa, ale znowu, dlaczego palić samochód człowiekowi, który przyjechał np. do sklepu i przed nim go zaparkował? Za diabła tego pojąć nie mogę i pojąć nie chcę.
Wcale się nie dziwię studentom angielskim, którym nagle podniesiono czesne o 200%, ale tam chyba własności prywatnej przy okazji protestów nie niszczono (może nie mam dokładnych informacji). Protest musi być po prostu kierowany do tego, który zawinił.
Nietrudno się domyślić, że te wszystkie przypadki przyszły mi do głowy pod wpływem dzisiejszych wydarzeń w Rzymie. Oto włoski parlament nie przegłosował usunięcia Silvio Berlusconiego ze stanowiska premiera, a w odpowiedzi na to anarchiści spalili stoliki i krzesła z ogródków restauracyjnych. No genialnie po prostu! Posłowie podejmują (a raczej w tym wypadku nie podejmują) jakąś decyzję, a właściciel knajpki z pizzą i makaronem ponosi karę! Logika powalająca. To dlatego, mimo, że od czasu do czasu ulegam podziwowi dla pewnych rozwiązań socjalistycznych, nie lubię ruchów lewicowych i populistycznych. Po prostu nie cierpię niebezpiecznych kretynów. Choćby nie wiem jakie ktoś miałby prawo do rozgoryczenia na władze państwowe, wara mu od czyjejkolwiek własności! Nie po to ktoś ciężko pracował całe życie, żeby mu jakiś młodociany cymbał to w ciągu jednego dnia zniszczył, bo rząd mu nie odpowiada.
Wydarzenia greckie czy włoskie powinny być pewnym memento dla naszego rządu, który szykuje nam „cudów moc” od 1 stycznia. Jeżeli ceny wskoczą na taki poziom, że wśród naszych obywateli nastąpi przekroczenie pewnego progu psychologicznego, może być gorąco. Jeżeli jednak protest miałby się przekształcić w palenie samochodów czy rabowanie sklepów, z całą pewnością poparłbym policję pałującą łobuzów. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Problem jednak w tym, że jeżeli władza nie dostanie wyraźnego sygnału niezadowolenia, to w błogim spokoju będzie nadal prowadzić politykę zadłużania, deficytu i „kreatywnej księgowości”. To jest jednak zupełnie osobny temat.

1 komentarz:

  1. Też nie rozumiem takiej logiki. Tak samo jak nie rozumiem, kiedy "prawdziwy wegetarianin" pluje w talerz, komuś, kto mięso spożywa. Po prostu, BEZMYŚLNOŚĆ i FANATYZM - to zło, w każdym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń