środa, 19 października 2011

O błędach w polityce


Niejednokrotnie ktoś zadaje publicznie pytanie: dlaczego PiS jest obiektem nieustannych ataków, podczas gdy to PO rządziła przez całą kadencję i nadal będzie rządzić. Oczywiście zrozumiałe jest, że nieustanny atak na najsilniejszą partię opozycyjną kierują członkowie i zagorzali zwolennicy PO. Inna grupa to zdeklarowani antyklerykałowie oraz środowiska, których same założenia programowe PiS są nie do przyjęcia. Zrozumiałe jest więc, że przeciwko tej partii będą głosować wojujący o rozszerzenie swoich praw geje. Naturalnymi przeciwnikami tej partii są również ci, których jej członkowie obiecują postawić przed sądem, pozbawić stanowisk itd., a więc byli pracownicy i współpracownicy służb siłowych PRL i często ich potomkowie (nierzadko już wnuki), którzy są wychowywani wśród takiego a nie innego dyskursu w rodzinnym domu.

To wszystko byłoby zrozumiałe. Jasne jest bowiem, że „żelazne elektoraty” istnieją po wszystkich stronach, a scena polityczna jest w dużej mierze zabetonowana. W demokracji, jak wiadomo, liczą się głosy wyborców. Jeżeli więc wszystko wskazuje, że głosów dana partia ma do wygrania wyborów za mało, to logika wskazywałaby na to, że należy je pozyskać. Istnieją różne sposoby zdobywania nowych wyborców, ale tutaj akurat PiS postawił na metodę, którą stosuje od początku – obrażania wszystkich tych, którzy polityce tej partii przeciwni. Od samego prezesa dostało się Ślązakom, jako krypto-Niemcom, a od Adama Hofmana oberwało się chłopkom, którzy po wyrwaniu się ze swoich wiosek i po przyjeździe do dużego miasta głupieją. A na dodatek sam prezes we właściwy sobie sposób sugeruje, choć nie mówi wprost, że szefowa rządu najpotężniejszego kraju w Europie została postawiona na swoje stanowisko przez jakieś siły nieczyste. Słysząc takie wypowiedzi, które ewidentnie są dla wypowiadających je strzałem w stopę (lub kolano, jak kto woli), nie mogę się powstrzymać od wybuchu wesołości. Zamiast głosy pozyskiwać, ludzie ci dają solidnego kopa całym wielkim grupom społecznym, wyrzucając ich na pozycje tej partii wrogie.

„Genialnym” (cudzysłów wskazuje na sarkazm) posunięciem było entuzjastyczne poparcie dla zorganizowanych grup kiboli, którym się przez moment wydawało, że są jedyną grupą społeczną broniącą polskości i wolności. Zaangażowanie się w sprawę człowieka wplątanego w czyny kryminalne z pewnością nie wzmocniło popularności senatora Romaszewskiego, który swoją przyjaźń (szczerą czy nieszczerą to już inna sprawa) z szefem grupy kibiców przypłacił mandatem na kolejną kadencję. I dzisiaj Jarosław Kaczyński przyznaje publicznie w wywiadzie dla Onetu ( http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kaczynski-slowa-o-merkel-to-byl-moj-blad,1,4884316,wiadomosc.html ), że to był błąd! A więc cała ta hucpa „Gazety Polskiej” i samego prezesa to była zwyczajna cyniczna gra polityczna z wykorzystaniem olbrzymich rzesz potencjalnie niebezpiecznych ludzi, których okrzyki „Tusk ty matole, twój rząd obalą kibole” były oczywiście jak najbardziej „po drodze” z politycznymi celami PiS. A teraz co? Tak samo, jak w sprawie poprzednich wyborów, „błędna” okazała się linia Poncyliusza, Kluzi-Rostkowskiej czy Jakubiak, tak teraz poparcie dla kiboli też jest tylko błędem. Błędy w polityce są po stokroć gorsze od grzechów, bo o ile z powodu grzechów wyrzuty sumienia męczą tylko takiego grzesznika, który wierzy w samo pojęcie grzechu, to błąd wymierza karę swojemu sprawcy zupełnie obiektywnie i niezależnie od wiary czy niewiary.

Wśród wielu wyborców, jak mniemam, którzy chcieliby, żeby w kraju istniała jakaś naprawdę rozsądna opozycja wobec PO, wobec idiotyzmów popełnianych przez polityków PiS, pojawia się zjawisko dające się porównać do „syndromu helsińskiego”. Oto ofiary porwania widząc opieszałość tych, którzy mają ich uwolnić, przywiązują się do samych porywaczy. Jestem daleki od oceniania PO jako partii porywaczy samolotowych, ale lista jej błędów jest całkiem konkretna i nie wolno przechodzić nad nią do porządku dziennego.
PO należy się mądry krytyk i recenzent jej poczynań. Liberalizm tej partii jak na razie wydaje się sprowadzać do rezygnacji z obrony interesów własnego kraju wobec firm zagranicznych. Każdy kraj zachodni prowadzi politykę jeśli nie jawnego protekcjonizmu, to jednak pewnej kontroli nad swoimi strategicznymi zasobami. Z nonszalancją pozwolono na upadek stoczni, podczas gdy Niemcy swoje obroniły. W Polsce prywatyzacja polega często na oddaniu całych sektorów państwowym firmom zagranicznym. Państwu francuskiemu opłaca się utrzymywać firmę państwową, a tejże firmie opłaca się kupić polskie elektrownie, natomiast państwu polskiemu nic się nie opłaca. Równocześnie polski drobny przedsiębiorca, który potencjalnie mógłby kiedyś stać się polskim Billem Gatesem, jest gnębiony przez tysiące kretyńskich przepisów ograniczających rozwój jego firmy. Oto jest liberalizm w wersji PO. I o tym trzeba głośno mówić. Trzeba recenzować partię rządzącą, ale trzeba to robić mądrze i w dodatku od razu trzeba proponować rozwiązania alternatywne!

Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość, a już na pewno „żelazny elektorat” tej partii, kładzie nacisk np. na to, że jak nie wierzysz w rzeczy nieweryfikowalne empirycznie to jesteś wrogiem Polski. Żeby być „prawdziwym Polakiem” musisz wierzyć „we wszystko co Kościół podaje do wierzenia”, a więc w cały zestaw dogmatów, przeciwko którym buntuje się zdrowy rozsądek.

To, że m.in. ja piszę o PiS, bierze się z tego, że jest to partia, którą na początku XXI wieku uważałem za bardzo rozsądną i racjonalną prawicę – wówczas w odróżnieniu od LPR. Zgadzałem się z Jarosławem Kaczyńskim, który wtedy mówił, że w Europie trzeba mówić głośno o nieprzyjemnych sprawach dlatego, żeby po swojemu nie zaczęli o nich mówić różnego rodzaju ekstremiści. Do dziś się z tą tezą zgadzam, ponieważ uważam, że jeżeli będzie się otwarcie i twardo, ale równocześnie z dobrą wolą, mówić o konfliktach rasowych, etnicznych i religijnych bez próby udawania, że ich nie ma (jak to robi wiele zachodnich partii politycznych), bez zamiatania problemu pod dywan, to wytrąci się argumenty skrajnym ugrupowaniom rasistowskim.

Tymczasem PiS poszedł w stronę „mickiewiczowskiego” mesjanizmu i podobnego rodzaju irracjonalnych bzdur. A już hasło „Jarosław Polskę zbaw” świadczy o skrajnej rozpaczy ludzi pogrążonych w paranoi. To, że istnieje w Polsce wielu takich, którzy mają dosyć irracjonalnego bełkotu, świadczy z kolei sukces partii „znikąd”, czyli Ruchu Palikota. O tym fenomenie jednak innym razem.

3 komentarze:

  1. Excellent analysis. Polish political analysis is too binary, your article explores the shades of grey...

    OdpowiedzUsuń
  2. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to że PiS w olbrzymiej części to emeryci utrzymywani z podatków. Największe wpływy z podatków dają budżetowi statystyczni wyborcy PO (są takie badania - pisał o tym ostatnio m.in. Prof. Markowski). Nie czynią tego oczywiście świadomie - tak po prostu "samo wyszło". W ten sposób "liberalny obyczajowo zwolennik krwiopijczego kapitalizmu i w dodatku homolub" utrzymuje "konserwatywnego obyczajowo zwolennika państwa socjalnego i homofoba". I jedni i drudzy mają swoje gazety, telewizje, radia, zainteresowania i sposoby spędzania wolnego czasu (pilnowanie krzyża vs pilnowanie interesu) oraz zapatrywania na przyszłość Polski. Ponieważ jak na razie krew się na ulicach nie leje (co najwyżej gówno ze słoika) więc można uznać że wszyscy się zgodzili że taka jest cena tak mającego wyglądać "spokoju społecznego". To można uznać za istotne zabetonowanie naszego polskiego żywota, a "zabetonowanie sceny politycznej" jest tylko tego pochodną. Tak jest wszystkim wygodniej.
    Stały zestaw aktorów ma z góry wyznaczone role i je wykonuje. Dlatego nie było zupełnie nic dziwnego w tym , że "Rzeczpospolita" po rachitycznych występach polskich "Oburzonych" napisała że zorganizowali tę manifestację komunizujący młodzieńcy z dobrych domów co uczą się w Liceum im. Kuronia (czesne 800 zł/miesięcznie - koniecznie trzeba było podać kwotę bo czytelnik musi mieć konkrety żeby się zgorszyć) a "Gazeta Wyborcza" zaraz w ich obronie sięgała do porównań z Marcem '68 (koniecznie polski marzec bo był podłe i antysemickie). "w koło Macieju" chciałoby się rzec - te same chwyty te same emocje.
    Zresztą - kto wie - może rzeczywistość okaże się bardziej dynamiczną niż nam się wydaje. Polak w większości przecież chłopskie ma korzenie - najchętniej schowałby się w redlinę żeby go karbowy nie zobaczył i nie zagonił do jakiej roboty... Ale jak poczuje że niesprawiedliwość przekroczyła granice to też może z tej redliny wyjść i założyć jakieś nowe Bataliony Chłopskie.Albo i Babskie.
    Ukłony
    MW (Polska środkowa)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak można głosowac na partię , która przez ponad rok wałkuje katastrofe smoleńska i w kółko widzi wroga w Rosji jakby innych wrogów nie było .
    I nigdy Pis nie wygra co najwyżej sie rozleci jak zabraknie Jarosława , który daje te 20 % - no moze troche więcej .ale nic ponad to

    OdpowiedzUsuń