wtorek, 1 listopada 2011

Dlaczego w Polsce nie można liczyć na samoleczące właściwości wolnego rynku

Dziś krótko, bo i pora późna i dzień szczególny. Nie mogę się jednak oprzeć napisaniu kilku obserwacji.

Otóż od kilku tygodni możemy oglądać w telewizji intensywną kampanię reklamową banku  Credit Agricole. Co za czort? - myślę sobie. Nigdy wcześniej tej nazwy nie słyszałem. Nie wierzę, że tak nagle w dobie światowego kryzysu, nagle na polski rynek wszedł francuski bank. Idąc na stację Łódź-Widzew przechodzimy obok szyldu tego banku, a ja sobie usiłuję przypomnieć jaki bank był w tym miejscu wcześniej. Banków ci u nas dostatek. Niewiele produkujemy, ale mnóstwo kupujemy (bo niby skąd tyle hipermarketów, które mają się całkiem dobrze, a mimo wysokiego bezrobocia i niskich zarobków, ludzie do nich chodzą na zakupy?) oraz korzystamy z usług finansowych wielu banków (bo znowu skąd niby tyle banków wzdłuż głównych ulic polskich miast, z których żaden nie upada, a wręcz mnoży filie?)

Nie mogłem sobie przypomnieć jaki szyld widywałem tam uprzednio, więc po powrocie do domu zajrzałem do Internetu i już wiem! Otóż wcześniej był tam bank, który jako pierwszy reklamował się w telewizji, że tam klienta przyjmują kawą (występował w niej aktor, który grał neurotycznego klienta nie mającego ani trochę tolerancji dla starych metod obsługi klienta) - LUKAS Bank. Czytam dalej w tymże Internecie. Dowiaduję się, że Credit Agricole to francuska potęga finansowa wyrosła z sieci wiejskich banków spółdzielczych. Spytam Cię, drogi Czytelniku, kolokwialnie językiem młodszego pokolenia: Czaisz bazę? Oto Francuzi kiedyś tam, kierując się socjalistycznymi ideami, doszli do wniosku, żeby tworzyć banki spółdzielcze (kasy regionalne, czyli coś takiego jak przedwojenne i ostatnio odrodzone Kasy "Stefczyka") na wsiach w celu ożywienia rolnictwa. Banki te, wraz z dwoma bankami komercyjnymi i firmą ubezpieczeniową stanowią teraz komercyjnego molocha, któremu polski właściciel (nieżyjący już) sprzedał 75% udziałów w LUKAS Banku.

Całkowicie zgadzam się z tezą, że właściciel interesu ma prawo z nim robić, co mu się podoba, łącznie ze sprzedażą. Rzecz jednak w tym, że przy takiej mentalności polskich przedsiębiorców, nawet jeśli trafi się wśród nich prawdziwy geniusz (a to wcale nie jest takie częste), nic to nie pomoże, jeżeli główną jego ambicją stanie się sprzedaż "swojego dziecka" bogatej firmie z zewnątrz.

Kiedy czytam wymądrzalskie teksty fanatyków Korwina-Mikke, a nawet luminarzy Centrum Adama Smitha, których do niedawna uważałem za jednak o niebo rozsądniejszą wersję liberałów od korwinowców, nie jestem w stanie zrozumieć tego, dlaczego ludzie inteligentni (niektórzy z nich z poświadczonym wysokim IQ) głosząc swoją niezachwianą wiarę w zbawienną rolę absolutnie wolnego rynku, nie biorą pod uwagę czynnika ludzkiego. W tym wypadku nie mam na myśli kadry kierowniczej czy pracowników merytorycznych, ale ludzi, których liberałowie stawiają na piedestale, czyli przedsiębiorców. Wiara w to, że przedsiębiorca z natury swojej jest ambitny i dąży do ekspansji własnej firmy, okazuje się przypadku Polski ułudą. Nie mówię już o naiwnym zaufaniu do uczciwości wszystkich biznesmenów.

Jestem bardzo ciekawy ile jest polskich banków aktywnych w Niemczech, Francji, Włoszech czy Grecji. Bo Grecja, cała w tarapatach, na pomoc dla której premier Tusk asygnuje nasze wspólne pieniądze, ma u nas banki. A czy my mamy u nich?

Ile polskich banków spółdzielczych czy SKOKów wyszło na zewnątrz i wykupiło 75% jakiegoś banku w Szwecji czy choćby na Łotwie? Może po prostu nie wiem, więc proszę o podrzucenie mi takiej informacji.

To, że jakaś firma należy do obcego kapitału, jest dzisiaj już tak normalne, że mało kogo to wzrusza. Osobiście odczuwam jednak duży dyskomfort, kiedy widzę, że właściciele w końcu rezygnują już nawet z polskiej nazwy i ujawniają się w pełni. Tak było, kiedy Nestlé przejęło toruński "Pacyfik" (firmę produkującą wówczas świetne płatki kukurydziane) i zaczęło podobne płatki wypuszczać już tylko jako Nestlé.

Teraz widzimy, że znika kolejna polska nazwa spośród banków działających na terenie naszego kraju. Tym bardziej mnie to boli, że był to bank wymyślony, otworzony i prowadzony pierwotnie przez Polaka. Cóż z tego jednak, skoro mentalność polskiego biznesmena nie sięga dalej niż "szybka kasa i w nogi".

Dlaczego w Polsce nic się nie opłaca, a francuskim prowincjonalnym spółdzielcom jakoś się opłaca? Pytanie jest retoryczne, bo to się opłaca Francuzom zapewne każdemu by się opłaciło, ale to wymagałoby zajmowania się biznesem już nie tylko dlatego, żeby zapewnić sobie wygodne życie, ale żeby zaspokoić ambicję innego rodzaju. Taką ambicję to może wykazuje dr Kulczyk, ale on zaczął trochę wcześniej i bardzo szybko zajął odpowiednią pozycję. Co z innymi? Gdzie te rekiny?

W tym kontekście, "mądrości" miłośników Bastiata czy Hayeka tracą sens. Gdyby w Polsce zapanował "prawdziwy liberalizm" (czyli nie taki w wersji PO, ale Nowej Prawicy), w przeciągu dwóch lat Polska zostałaby sprzedana każdemu, kto by chciał kupić jakąś jej część, łącznie z rządem. Polski prywatny właściciel kawałka sprywatyzowanej Polski, sprzedałby ówże kawałek każdemu, kto by przyszedł z workiem pieniędzy i to niekoniecznie zbyt dużym.

W świecie, gdzie liczy się szybki zysk, wystarczy handlować, a najlepiej czymś, czego realnie nie ma. Żeby zostać królem biznesu trzeba latami pracować na markę, czyli na produkt wysokiej jakości, którą się potem sprzedaje, kontrolując jej zbyt detaliczny. Najlepszym przykładem jest zmarły niedawno Steve Jobs. Tam gdzie przy pierwszym sukcesie sprzedaje się całą firmę, tam nie ma co liczyć na zbudowanie potęgi gospodarczej.

3 komentarze:

  1. Temat do dyskusji jest fascynujący - myślę że kluczem do zrozumienia schematu zachowania polskich lumpen biznesmenów wyznających zasadę - take penny's and run ! są następujące braki:

    Brak myślenia i świadomości istnienia czegoś takiego jak dobro wspólne

    Brak kontynuacji pokoleniowej ,dorobkiewiczostwo w 1 pokoleniu tworzy lęk, który nie pozwala myśleć o przyszłości i planować jej

    Brak świadomości zależności losów i współzależności losów, swoich,swych pracodawców i pracobiorców - uczestniczenia - co więcej odpowiedzialnego uczestniczenia - w skomplikowanym organiżmie gospodarczych
    połączeń.

    i finalnie, EGOIZM, ekonomiczny egoizm połączony z ignorancją świadomości szerokiej plus prymitywizm emocji, wg zasady - ja mam tą całą Polskę w D.PIE, mnie interesuje tylko kasa mój dom na Barbadosie i na Seszelach ... to u bogatych u biedniejszych odpowiednio zainteresowania biednieją ...

    OdpowiedzUsuń
  2. dddddddddddddddddd10 grudnia 2011 04:38

    wszedłem tu przypadkiem i się świetnie uśmiałem, a już powyższy komentarz z pojęciem "lempen biznesmana", co go interesują tylko szeszele jest świetny. Dziecko drogie, tak działa kapitalizm - bank doszedł do granicy swojego organicznego rozwoju- wiecej nic by nie osiągnął, dlatego w 2002 r. został sprzedany bankowi, który działa, jako APEX (czyli zrzesza regionalne banmki, w tym przypadku spółdzielcze, i tworzy samodzilną działanośc operacyjną, w tym prowadzi ekspansję na rynki zagraniczne). Wszedł do lukasa wykupując częśc akcji tym samym właściciel może wycofać swoje kapitały, aby inwestować gdzie indziej:) - poczytaj o założycielu lukasa i nie bredź

    OdpowiedzUsuń
  3. Do typowego internetowego anonima (dd x n): Oczywiście, że tak działa kapitalizm i na tej prostej zasadzie ten, który już jest silny zjada tego, który "doszedł do granicy swojego organicznego rozwoju". Generalnie jednak czekam na komentarze, które mi pewne rzeczy wyjaśnią - na tematy ekonomiczne piszę z pozycji ignoranta i zawsze chętnie poczytam, jeśli ktoś mi rzeczowo i logicznie pewne rzeczy wyjaśni. Tymczasem język "z forum Onetu" sprawia, że ludzie w Polsce nie chcą dyskutować, tylko okopują na swoich pozycjach. To wszystko, co napisałeś/aś można było zrobić bez tej powszechnej w polskim internecie ironii.

    OdpowiedzUsuń